przez Scholastyka » 26 lutego 2011, o 16:36
no to wkleję jeszcze jeden fragment z C19 - kontra
skorzonera wymysliła:
To wydaje mi się dobrym scenariuszem, dlaczego Thornton NIE jest prawiczkiem (przepraszam, jeśli przypomina w czymś napisany już fanfik)...
Thornton jest pomocnikiem sukiennika – właśnie skończył 18 lat. Pozbawiony wyobraźni pan Sukiennik i biuściasta pani Sukiennikowa mają 47 i 28 lat, są małżeństwem od lat 5; pani Sukiennikowa zaczyna zastanawiać się, czy to wszystko, co czeka ją w życiu.
Tego wyjątkowo parnego wieczora pan Sukiennik wybrał się na bal sukienników i polecił Thorntonowi oraz żonie, żeby zrobili inwentaryzację.
Pani Sukiennikowi jest wściekła: dlaczego mąz nigdy nie zabrał jej na bal! Wchodzą i wychodzą z magazynu, Thornton przesuwa bale materiału, pani S. pakuje wstążki do koszyka. Jest gorąco i Thornton prosi, by mógł zdjąć krawat. W pewnej chwili Thorenton odwraca się z belą perkalu na ramieniu i potrąca koszyk pani S, Ona traci równowagę i przewraca się na belę barchanu. „Więcej kłopotu niż pożytku z tego pani koszyka” śmieje się Thornton i podaje jej rękę, aby pomóc jej wstać. Ale ona łapie i pociąga na belę barchanu, obok niej...
Kilka miesięcy później Thornton jest w magazynie bawełny – pan Sukiennik posłał go po więcej beli barchanu, ponieważ te, które są w jego magazynie wyglądają jakos na w niewyjaśniony sposób sfatygowane.
Właściciel przędzalni zwraca uwagę , jak Thornton sprawdza bele bawełny – bada ich sprężystość i twardość. Jest pod wrażeniem. Ten młody człowiek naprawdę zna się na barchanie, wydaje się też promieniować pewnością siebie, niespotykaną w tak młodym wieku. Zastanawia się, dlaczego wcześnie tego nie zauważył. Zaprasza młodzieńca do biura I wtedy uświadamia sobie, że to ten sam Thornton, który ratami spłaca długi ojca.
Właścieicel proponuje mu spotkanie w przędzalni za dwa dni, a dwa tygodnie później proponuje mu dobrą posadę w swoim biurze. Thoprnton wywiera na nim takie wrażenie, że postanawia zaproponowac mu stanowisko młodszego partnera, jeśli wszystko ułoży się dobrze. Coś w Thorntonie przypomina mu syna, który były w tym samym wieku, gdyby żył...
Thornton mówi pani S,. że odchodzi i że to koniec romansu. Ona pada – jak madame Bovary – na kolana, obejmuje go za nogi I błaga, aby jej nie porzucał. On ją kocha, ale przede wszystkim czuje litośc. Ona go kocha, ale przede wszystkim boi się samotności. T. nie może znieść jej widoku w tej sytuacji, ale postepuje, jak każe mu sumienie. I- szczęśliwie dla niego – sumienie i interes żądają tego samego
Reszta to już historia. Thornton wyrzeka się miłości dopóki nie spotka i nie poślubi Margaret. Po ślubie Margaret dziwi się, dlaczego czasami mąż przynosi bele barchanu do ich sypialni, żeby mogli się po nich tarzać. Ale przypisuje to jego wyjątkowemu oddaniu pracy...
Jeśli w powieściach nie będzie wygrywać sprawiedliwość, a miłość kończyc się szczęśliwie, to po co je czytać? Prawdziwe życie zbyt często daje w kość.