Właśnie skończyłam
Bezdroża miłości i jestem na Tak. Na początku miałam trochę obaw, że książka mnie rozczaruje jak ten nieszczęsny
Colt, ale na szczęście się myliłam.
Czyta się bardzo szybko (mam wrażenie, że aż za szybko
), bardzo wciąga - po prostu nie można się oderwać. Bohaterowie też nie rozczarowują, chociaż bardziej podobała mi się główna bohaterka. Inteligentna, dobrze wykształcona jak na tamte czasy (potrafiła pisać, czytać, znała się na ziołach) potrafiła walczyć o swoje, czasami wręcz posuwając się do podstępu (ziółka nasenne
), nie poddawała się. Jedyne co mi się nie podobało to to, że nie postawiła się Alice od razu.
Co do głównego bohatera, to przede wszystkim wojownik, który zawsze będzie strzegł swojej pani. Czasami zabawny, czasami głupi i tyle.
Ulubiona scena - na dworze królewskim kiedy Rolf się upił, a potem wyznał Leoni miłość, a następnego dnia udawał, że nic nie pamięta.
Nie podobał mi się tylko wątek Judyty i Williama - jakiś taki przekombinowany.