Dzisiaj skończyłam
Miecz ciemności Kenyon i postanowiłam się na gorąco o niej wypowiedzieć.
Książka jest pierwszą częścią trylogii o dalszych losach Camelotu. Historia zaczyna się już po śmierci Króla Artura. Cały czas żyje jego siostra Morgana, która stara się przejąć władzę nad światem. Potrzebuje do tego 13 przedmiotów, które dawały Arturowi władzę. W tym tomie poszukuje miecza Kaliburn, którym włada główny bohater Kerrigan. Jest on władcą Camelotu (były kochanek Morgany, obecnie jest nią lekko znudzony
). No i mamy drugą stronę: czyli Merlinę. Ona również poszukuje świętych przedmiotów, ale w celu utrzymania "pokoju na świecie".
I to jest motyw przewodni tej trylogii.
W tym tomie Kerrigan spotyka Serenę, zwykłą tkaczkę, której przeznaczeniem jest urodzenie następnego merlina ( przyszłego władcę Camelotu). Oczywiście on jest zły i okrutny, ona - dobra, miła i naiwna jak cholera jasna. Ale się kochają.
W książce jest mnóstwo magicznych stworzeń - gargulców, smoków, szarłaków. Do tego podróże w czasie na zawołanie. A na samym końcu dawka dramatozy
Polecam.
Jedyne co mi się nie podobało to zbyt małe przerwy między kolejnymi zwrotami akcji. Bohaterowie mieli mało czasu na "miłość"