Teraz jest 21 listopada 2024, o 14:17

Anne Rice

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 25 stycznia 2011, o 20:46

pilnować mogę, ale projektu brak. i nie w tym temacie dyskusja
“Man. God. Roarke. An interesting and flattering lineup.”
“Safe men are for marrying. Dangerous men are for pleasure.”

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 26 stycznia 2011, o 22:19

Liberty napisał(a):Ja zarzucę tradycyjnej bajce brak psychologi :D

brak psychologii w rozumieniu podziewiętnastowiecznym - ok :hyhy: ale nie "brak uczuć wyższych", proszę ;)
Liberty napisał(a):Bajka w założeniu ma budzić strach, ma nas poruszać, ale bohaterowie są dość papierowi, bo są tylko/aż nośnikami symboli czy idei. W tradycyjnej bajce o "Kopciuszku" starsza siostra by zmieścić nogę w pantofelku obcina sobie palce czy pietę - ale czy cierpi? Nie. Czytelnika to przeraża, ale bohaterka nie umiera nawet z upływu krwi. Czy Jaś i Małgosia zgłębiają jakoś fakt uśmiercenia Baby Jagi? Nie. Czy Kopciuszek faktycznie kocha księcia, a on ją? Trudno powiedzieć. Są dla siebie atrakcyjni fizycznie (piękno fizyczne = dobro), ale o ich charakterze, osobowości prawie nic nie wiemy.

Na marginesie: nie wiadomo czy siostra cierpi (a różne były wersje) - ja nie jestem zwolenniczką "jeśli tego nie opisano, to tego nie mam", wolę "jeśli nie napisano, ze nie ma..." - wszak podobno literatura za jedno z zadań stawia sobie "rozwijanie wyobraźni".
a po drugie: czy opis bólu fizycznego to automatycznie udowodnienie posiadania przez bohaterów uczuć wyższych (skoro już używamy tego terminu)? A jeśli tak, to wobec tego czyż nie podobny status ma orgazm? że nie wspomnę o związku "cierpienia i ekstazy"... ^_^
Bajki pozostawiają przestrzeń interpretacyjną. To, że bohaterowie stanowią enigmę dla odbiorców przy poznaniu doraźnym nie wskazuje automatycznie na ich papierowość. Nie oferują rozwiązań, w odróżnieniu od masy literatury współczesnej zbudowanej na potrzebie wspomagania wyrazania indywidualizmu odbiorcy.
Nie da się obskoczyć satysfakcjonująco wszystkich aspektów (vide: czy największym problemem Jasia i Małgosi w tym momencie jest moralny wymiar ich czynów? czy to raczej problem odbiorcy?).
Z naszego podwórka: zarzut wobec harlekinów z lat 60. i 70. to często "papierowość postaci męskich" - wiemy wiele o motywacjach i emocjach bohaterki, ale "on" pozostaje emocjonalnie "tajemniczy" prawie przez całą opowieść. przytoczone "skoro my nie wiemy, co myśli, to znaczy nie myśli" ;) a o sile harlekina faktycznie stanowią ostatnie akapity czyli jak sobie autorka poradzi z zaspokojeniem oczekiwań odbiorców - czy facet sie wybroni czyli czy Jaś i Małgosia jak najbardziej słusznie wsadzą tę jędzę do pieca, wszak zasługuje, a my się mamy czuć ok ;)
I tu się zgodzę:
Liberty napisał(a):Ale może to i lepiej. Lepszy brak przemyśleń niż kulejące dumanie i śmieszne pseudo głębokie wnioski.

ano właśnie... to nie jest opowieść o rozważaniach nad rozdzielnością ciała i umysłu, to fantazja o doznaniach i ich zupełnej akceptacji, o radości czerpanej z przeżywanych doświadczeń, o pozostawieniu kontroli "czynnikom zewnętrznym" - tu brak scen "ach, czemuż me ciało reaguje nie tak jak mój zestaw umysł&dusza by sobie tego życzyły" stanowi atut.
Moim zdaniem rozgryzanie czym jest miłość nie toczy się tylko na poziomie rozważań "a w konfrontacji z moją moralnością to..." i Rice w cudownej epoce lat 80. opchnęła swój głos w dyskusji, stwarzając narracyjnie świat bez pruderii powkitoriańskiej ;)
hehe, podobnie zrobiła Meyer - brak pruderii emocjonalnej :hyhy:

Podsumowując: wciąż się nie zgadzam, że w przypadku Rice mamy do czynienia z papierowatością postaci oraz braku "psychologizacji" jako wadzie. To nie ten typ opowieści.

Ponadto, to już przy okazji, podobnie broni się Zmierzch, aczkolwiek w przypadku Meyer widać po prostu początkującą jednak pisarkę warsztatowo. Intruz, wydany po sukcesie Zmierzchu, moim zdaniem jakościowo podobny do Z., jednak pokazuje większą umiejętność radzenia sobie z tekstem ;)

Potrzeby czytelnicze różne są :hahaha:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 26 stycznia 2011, o 22:58

brak psychologii w rozumieniu podziewiętnastowiecznym - ok :hyhy: ale nie "brak uczuć wyższych", proszę ;)


Hmm, nie "przeglądam" w swojej głowie wszystkich bajek jakie czytałam, ale w tych które pamiętam, nie widzę postaci, które byłyby bogate w głębsze uczucia. Oczywiście gatunek zakłada, że dobra i piękna bohaterka jest uosobieniem wszelkich cnót, posiada piękną dusze itd., choć w samej fabule tego nie widać. Może w "Pięknej i Bestii" uczuciowa strona bohaterów jest lepiej pokazana?

czy opis bólu fizycznego to automatycznie udowodnienie posiadania przez bohaterów uczuć wyższych (skoro już używamy tego terminu)?

Raczej tego, że w ogóle postać coś czuje. W niektórych bajkach makabryczne rzeczy dzieją się postaciom, a mimo to nadal funkcjonują jakby nic im się nie stało. W prawdzie prawa magii rządzą, ale o ile nie przeszkadza mi to w tradycyjnej bajce, o tyle w tym momencie historia Rice jak dla mnie zawodzi.

to nie jest opowieść o rozważaniach nad rozdzielnością ciała i umysłu, to fantazja o doznaniach i ich zupełnej akceptacji, o radości czerpanej z przeżywanych doświadczeń, o pozostawieniu kontroli "czynnikom zewnętrznym" - tu brak scen "ach, czemuż me ciało reaguje nie tak jak mój zestaw umysł&dusza by sobie tego życzyły" stanowi atut.
Moim zdaniem rozgryzanie czym jest miłość nie toczy się tylko na poziomie rozważań "a w konfrontacji z moją moralnością to..." i Rice w cudownej epoce lat 80. opchnęła swój głos w dyskusji, stwarzając narracyjnie świat bez pruderii powkitoriańskiej ;)



Zgadzam się, że Rice chodziło o pokazanie cielesnej satysfakcji, która nie podlega kategoriom winy i kary. Zgadzam się, że nie powinny się w tej książce znaleźć zdania: "ach, czemuż me ciało reaguje nie tak jak mój zestaw umysł&dusza by sobie tego życzyły", ale mnie brakowało tam rozważań typu: "boże (albo zwyczajne ochhh) jak mi dobrze. Moje ciało czuję się tak wspaniale, to mnie uwalnia, daje poczucie radości, szczęścia, dzięki temu lepiej poznaję siebie (albo chociaż: moje ciało) itd." Brak jest tego typu "refleksji". Wszystko wydaje się bardzo mechaniczne i nuży. Bam, orgazm i przechodzimy do następnego etapu. Pewnie dlatego, Wiedźma, napisała że to porno. i dla wielu czytelników jest tylko tym. Oczywiście może być to zarzut albo zaleta. Wszystko zależy od zapotrzebowania :P

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 26 stycznia 2011, o 23:23

co znaczy: funkcjonują jakby nic się nie stało?

bajki: bohaterowie są pokazywani poprzez opis działań, decyzji i zachowań, a nie refleksji wewnętrznych. kwestia formy - sprytnie pozwala również uniknąć pułapki nadinterpretacji. charakter bohaterów poznajemy empirycznie :hyhy: hm, paradoksalnie: może to brak zaufania do słów, znajomość procesu samookłamywania się jednostki, tego, ze autorefleksja to skomplikowana sprawa, i jeśli szukamy "prawdy w opowieści" to ostatnia rzecz, której możemy udać, są słowa ->
ale mnie brakowało tam rozważań typu: "boże (albo zwyczajne ochhh) jak mi dobrze. Moje ciało czuję się tak wspaniale, to mnie uwalnia, daje poczucie radości, szczęścia, dzięki temu lepiej poznaję siebie (albo chociaż: moje ciało) itd."
bo czy aby na pewno to wystarcza?
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 6645
Dołączył(a): 27 grudnia 2010, o 18:13

Post przez Wiedźma Ple Ple » 26 stycznia 2011, o 23:33

tu brak scen "ach, czemuż me ciało reaguje nie tak jak mój zestaw umysł&dusza by sobie tego życzyły"
te zostawmy Small :hyhy:

Ponadto, to już przy okazji, podobnie broni się Zmierzch, aczkolwiek w przypadku Meyer widać po prostu początkującą jednak pisarkę warsztatowo. Intruz, wydany po sukcesie Zmierzchu, moim zdaniem jakościowo podobny do Z., jednak pokazuje większą umiejętność radzenia sobie z tekstem ;)
jasne i oczywiste, jednakowoż cieszy, że szybko się z nabyciem tej umiejętności uwinęła :hyhy:

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 26 stycznia 2011, o 23:36

i nie tylko :hyhy:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 26 stycznia 2011, o 23:54

co znaczy: funkcjonują jakby nic się nie stało?


Bohaterowie bajek często ulegają metamorfozom, zmieniają stan skupienia, coś im obcina jakąś część ciała, coś im odrasta, czasem nawet umrzeć raz a porządnie nie mogą. Ale nie wpływa to na nie (no właśnie nie rozwija psychologicznie, a nawet nie wpływa na dalsze życie). I w tradycyjnej bajce to jest ok, taka konwencja, takie prawa gatunku. Ale czy sprawdza się to u Rice? Mam wątpliwości. Pod koniec opowieści prawie człowiek zapomina, że Różyczka tyle przeszła, że jakoś ją te doświadczenia przynajmniej na poziomie seksualnym powinny rozwinąć. Wątpliwość budzi we mnie to, że choć tematyka jest soczysta i powinna przykuwać uwagę, po pewnym czasie męczy i nudzi. Co to za porno albo erotyka, która nudzi? Coś nie do końca zadziałało.

Avatar użytkownika
 
Posty: 6645
Dołączył(a): 27 grudnia 2010, o 18:13

Post przez Wiedźma Ple Ple » 26 stycznia 2011, o 23:56

bo porno nudzi a erotyka nie, kuniec i kropka :hyhy:

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 27 stycznia 2011, o 00:05

przepraszam, że się powtórzę: niektórych nie nudzi porno, innych nudzi erotyka, a jeszcze innych nudzi i Przeminęło z wiatrem i Zmierzch ;)

i przepraszam, że się czepiam, ale czy nie wpływa na pewno? uważasz, że Różyczka się totalnie nie zmieniła, że wydarzenia w żaden sposób nie wpłynęły na jej decyzje? jej pragnienie pozostania na zamku, umiejętność akceptacji zmiennych kolei losów, przyjęcie oświadczyn?
koleje fabularne rzeczy jak u Small, bez nachalnej łopatologii narracyjnej :hyhy:
tu nie ma jednej rzeczy, obecnej w 99,99% "uznanych" romansów: bohaterka nie ma żadnych problemów z moralną oceną siebie jeśli chodzi o jej seksualność. taka przepełniona samoakceptacją bohaterka jest nudna i nie przyjęcia dla bardzo wielu odbiorców, nie tylko romansów :hyhy:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 6645
Dołączył(a): 27 grudnia 2010, o 18:13

Post przez Wiedźma Ple Ple » 27 stycznia 2011, o 10:04

przepraszam, że się powtórzę: niektórych nie nudzi porno, innych nudzi erotyka, a jeszcze innych nudzi i Przeminęło z wiatrem i Zmierzch
znowu zapomniałam dodać, że chodzi o mnie :hyhy:

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 27 stycznia 2011, o 10:37

taka przepełniona samoakceptacją bohaterka jest nudna i nie przyjęcia dla bardzo wielu odbiorców, nie tylko romansów :hyhy:

Ja lubię ten typ bohaterki, ale Różyczka... czy ją można lubić albo nie lubić? Jeśli już trzeba utożsamiać się z bohaterką? Mnie się to rzadko zdarza, ale wymagam od bohaterów czegoś innego.
Powiedzmy, że jestem na 90% na tak z historią "Królewny" i uważam, że brakuje jej 10% czegoś by stać się doskonałością albo bardzo bardzo dobrą literaturą z tego gatunku.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 27 stycznia 2011, o 16:09

co dasz stuprocentowego? ^_^
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 27 stycznia 2011, o 18:49

Jak mam czytać seksy i same seksy to wolę Anais Nin :)

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 27 stycznia 2011, o 19:07

rozumiem ^_^ ale Nin to jeszcze inna zabawa :hyhy:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 6645
Dołączył(a): 27 grudnia 2010, o 18:13

Post przez Wiedźma Ple Ple » 6 lutego 2011, o 13:44

przeczytałam sobie kiedyś Ucieczkę do Edenu ... nudnawa była, ot co ....

Avatar użytkownika
 
Posty: 1404
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez Magadha » 21 lutego 2011, o 23:28

Wiedźma Ple Ple napisał(a):przeczytałam sobie kiedyś Ucieczkę do Edenu ... nudnawa była, ot co ....

Ciekawa dyskusja i nie czuję się na siłach by wziąć w niej udział, ale powyższe zdanie mnie poruszyło. :o Ucieczka do edenu to jedna z moich ulubionych książek. Musiałabym ją jeszcze raz w całości przeczytać (a nie tylko lepsze fragmenty), ale właśnie ukazane w niej ewoluowania zwykłej fascynacji fizycznej w miłość zapadło mi w pamięć. :D

Oczywiście nie wiem jak bym zareagowała na tą książkę, gdybym nie miała wcześniej przeczytanego cyklu o Śpiącej królewnie. :)

Avatar użytkownika
 
Posty: 11157
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Nibylandia
Ulubiona autorka/autor: nie posiadam

Post przez Agaton » 22 lutego 2011, o 00:58

Cykl czytałam, ale na to ("Ucieczka do Edenu") raczej ochoty nie mam... Jakoś tak :)
Ile razy w życiu człowiek musi się powstrzymywać.

Występek i cnota są takimi samymi produktami jak cukier i kwas siarkowy - Hipolit Taine

**************************************************************************

Life is tough, but it's tougher when you're stupid - John Wayne

"You're so freaking romantic. I don't know how I keep my pants on." - Abigail Roux, "Fish & Chips"

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 22 lutego 2011, o 12:30

Mnie ta Ucieczka też znudziła. Przekartkowałam, bo nic się nie działo.
“Man. God. Roarke. An interesting and flattering lineup.”
“Safe men are for marrying. Dangerous men are for pleasure.”

Avatar użytkownika
 
Posty: 1404
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez Magadha » 22 lutego 2011, o 15:35

Po prostu mnie załamujecie, ale może ja dziwna jestem, bo rozumiałam zachowanie O, :zawstydzony: z Historii O, choć sama bym tak nie mogła.

Avatar użytkownika
 
Posty: 6645
Dołączył(a): 27 grudnia 2010, o 18:13

Post przez Wiedźma Ple Ple » 22 lutego 2011, o 20:46

Magadha napisał(a):
Wiedźma Ple Ple napisał(a):przeczytałam sobie kiedyś Ucieczkę do Edenu ... nudnawa była, ot co ....

Ciekawa dyskusja i nie czuję się na siłach by wziąć w niej udział, ale powyższe zdanie mnie poruszyło. :o Ucieczka do edenu to jedna z moich ulubionych książek. Musiałabym ją jeszcze raz w całości przeczytać (a nie tylko lepsze fragmenty), ale właśnie ukazane w niej ewoluowania zwykłej fascynacji fizycznej w miłość zapadło mi w pamięć. :D


kwestia gustu zapewne, pamiętam że nie wytrzymała wtedy konkurencji z Megan Hart i z własną ekranizacją, która była pieprzna i zabawna ... :wink:

Avatar użytkownika
 
Posty: 1404
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez Magadha » 22 lutego 2011, o 21:25

Wiedźma Ple Ple napisał(a):kwestia gustu zapewne, pamiętam że nie wytrzymała wtedy konkurencji z Megan Hart i z własną ekranizacją, która była pieprzna i zabawna ... :wink:

Nie oglądałam filmu, postaram się nadrobić, ale jednak ekranizacja jest tylko na motywach, więc dla mnie będzie wyłącznie śmieszną ciekawostką, a nie konkurencją.
Obrazek
Myślę i czuję. Jestem weganką.

Każdy z nas jest jak antena radiowa. Człowiek może dostroić się do odbioru audycji z nieba, ale może też odbierać przekaz prosto z piekła. Tak przejawia się wolna wola każdego człowieka. [Bruno Groninig]
Nie mam czasu czytać forum Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 6645
Dołączył(a): 27 grudnia 2010, o 18:13

Post przez Wiedźma Ple Ple » 22 lutego 2011, o 21:27

o ile cię będzie śmieszyć, bo jak się coś lubi to mało która ekranizacja zadowala :wink:

Avatar użytkownika
 
Posty: 1404
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16

Post przez Magadha » 22 lutego 2011, o 21:40

I pewnie tak właśnie będzie :mrgreen:

Avatar użytkownika
 
Posty: 1217
Dołączył(a): 2 marca 2011, o 12:02

Post przez Katarzyna888 » 10 lipca 2011, o 18:08

Ja cyklu o Krolewnie nie czytala i nie zamierzam. Przeczytalam kiedys pare ostatnich stron z drogiej chyba czesci i mnie troche zdegustowalo.

Bardziej znana jest wasciwie z ,,Wywiadu z wampirem'' jakby mnie ktos spytal,wiec gdy spojrzalam do watku: Ann Rice, spodziewalam sie calej debaty na temat jej tworczosci,a znalazlam tylo ,,Krolewne...'' :niepewny: Jakby nie patrzec to przeciez ta pani przypomniala wszystkim o wampirach i rozbudzila ten, trwajacy juz pare lat ,,bum'' na wampiry, lub raczej wyciagnela je z kregu horrorow. ( Jezeli byli inni znaczniejsi pisarze przed nia to ja o nich nie wiedzialam w czasie gdy zaczynalam czytac jej ksiazki).Chcialam wlasnie cos napisac w ,,romans paranormalny'' i zobaczylam, ze jest Ann Rice. Nie mam jakiegos specjalnego sentymentu do jej tworczosci i jakby mnie ktos spytal to w sekrecie wyznam, ze jezeli chodzi o wampiry to wole Stephanie Meyer :zawstydzony: z jej wampirow przeczytalam tylko ,,Wywiad z wampirem'', przez reszte nie moglam przebrnac, mimo usilnych wysilkow. Poza tym ,,Lashera'' dwa tomy, ,,Sluga kosci'' i Skrzypce'' po wszystkich jej powiesciach mialam mieszane uczucia. Nie jestem pewna czy po paru juz latach od przeczytania jej powiesci nie zmienilabym zdania, ale jakos nie bardzo mnie ciagnie do odnawiania znajomosci z jej pisaniem. Moze dlatego, ze czasami wydawaly mi sie mroczne i pokazywaly nie za szczesliwe strony zycia. Cos tam takiego jest w jej ksiazkach co mnie troche odtraca i tak naprawde nie wiem dlaczego i tytuly wydaja mi sie znacznie ciekawsze niz zawartosc. Wlasnie, chyba tytuly bardziej pobudzaly moja wyobraznie niz zawartosc...
Ostatnio edytowano 10 lipca 2011, o 18:21 przez Katarzyna888, łącznie edytowano 1 raz
''Life was not perfect.
Except when it was.''Mary Balogh 'At last comes love'

Avatar użytkownika
 
Posty: 6645
Dołączył(a): 27 grudnia 2010, o 18:13

Post przez Wiedźma Ple Ple » 10 lipca 2011, o 18:14

Ann Rice, spodziewalam sie cale debaty na temat jej tworczosci,a znalazlam tylo ,,Krolewne...''
nie na darmo przecież nazywamy się : romansoholiczki :wink:

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do R

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości