To chyba jedna z najdłuższych książek jakie w życiu przeczytałam. Oczywiście w tym przypadku jej objętość jest jej zaletą i z wielką przyjemnością poznawałam ciąg dalszy. Jednak książkę muszę podzielić na parę części, gdyż nie do całości podchodzę z tak wielkim zachwytem.
Gdzieś podział mi się opis i w trakcie czytania nie mogłam do niego wrócić. Dlatego też byłam w pełnym szoku że bohaterzy już znają się od pierwszej strony i pałają do siebie wielkim pożądaniem. No ale cóż Edward był żołnierzem, był uosobieniem prawdziwego faceta i niczego mu nie brakowało jako bohaterowi romansu. Aż tu nagle ktoś ją porywa, obcy zarówno ja (czytelniczka) jak i bohaterka pomału musiałyśmy się do niego przekonywać i oswajać z jego osobą. Co prawda dość sceptycznie podchodziłam do jego zauroczenia jej matką ale żeby się nie zrazić wytłumaczyłam sobie że miał dopiero 17 lat, zresztą on sam coś tam mówił że wydawało mu się ... ale wkrótce pojął że kocha Cassie dla samej... Cassie. AAA i jeszcze ta historia z zakładem i uratowaniem życia Josephowi, o seksualnym poskromieniu niewolnicy, przemilczę to bo przez taką głupią historię nie ma co zmieniać zdania o książce. Zresztą
zdobył moje serce i zatraciłam się w nim bez pamiętnie, kiedy Cassie go postrzeliła i uciekła a on ranny wskoczył za nią i płynął nie zważając na cierpienie i ból, nie mógł znieść myśli o życiu bez niej. Ach byłam zachwycona aż przeczytałam ten fragment mojemu partnerowi żeby uczył się jak postępuje zakochany mężczyzna a on ... on powiedział że sam by ją wyrzucił i utopił
i żebym nie czytała bajek bo żaden facet nie rzuci się do morza za babą która chciała go zabić
Także o cudownym Antonim mogłabym pisać całą noc i zachwycać się jego zaletami, a kiedy ona mu w końcu przyznała że jest w ciąży a on tylko na to odpowiedział
Wiem Casandro to znów rozpłynęłam się słysząc jego męski opanowany, spokojny, głos ... znaczy na pewno taki by miał gdyby był rzeczywisty
Nie wiem dlaczego autorka okrzyknęła go diabłem, był przecież jak anioł. Ach do rany przyłóż.
Casandra no cóż odważna była i dzięki temu może książka nie wydała się nudnawa, ale ale:
- irytowało mnie jej zuchwalstwo co do jej wielkiej wiedzy na temat żeglugi, marynarki itp rzeczy, fajnie że była w temacie ale dziwił mnie fakt że wszystkim facetom tak to imponuje. Boże chyba jestem o nią zazdrosna. Hrabia powinien być mój, chyba ustawię się do kolejki
- Jej cięte riposty może i były z początku zabawne ale wkrótce za te jej pyskówki sama miałam ochotę ją... przez łeb.
- Nie dbała o siebie w ogóle, gdy była w ciąży. CIągle zapominała o dziecku, trzeba jej było o tym przypominać. Jeździła konną, nie jestem lekarzem ale w życiu bym się na to nie zdecydowała będąc przy nadziei. Albo bez przerwy piła, może w tamtych czasach ludzie nie wiedzieli że alkohol szkodzi dziecku ale przecież pani Coulter powinna już o tym wiedzieć i żeby nie doprowadzać czytelniczek do skrajności nie pisać że bohaterka sięgnęła po kolejną lampkę wina.
- Zgwałcono ją ok sama do końca nie mogłam w to uwierzyć że tak się stało ale cóż doszło do tego trudno. Ona oczywiście przeżyła traumę ok to bardzo dotkliwe przeżycie, rozumiałam że z trudem przyjdzie zbliżyć się do faceta. Ale na Boga dlaczego Hrabiemu się opierała a do łóżka Edwarda to zaciągnęła siłą, wręcz go błagała na kolanach żeby ją pokrył. Powiecie że musiała sprawdzić czy jeszcze na nią działa ale czy on jej nie mógł pocałować a ona nie mogłaby poprostu nie zapłonąć ogniem, czy musiała dać się spenetrować mu. A jakim cudem hrabia ten fakt zlekceważył nie mam pojęcia.
- nic nie dała sobie powiedzieć, taka pani wszystko wiedząca, wyżywała się na ludziach a ta "niby kochanka" hrabiego równo pojechała po niej i oczywiście Cassie zabrakło języka w gębie. A jak już rozmawiała z miłą Jane to była sztucznie wyniosła i oziębła eh szkoda gadać.
Ogólnie spodobałaby mi się gdyby nie była chora psychicznie
Podsumowując Pani Coulter kocham Panią miłością dozgonną za te powieści, które spędzają mi sen z powiek i zajmują całe dnie.