przez asiunia31 » 15 listopada 2010, o 18:56
Żałoba to dla mnie właśnie dół. I nie mam zamiaru się tłumaczyć z mojego jej przeżywania. Nie chodzi tu o bohaterskie kłapanie innych po łebkach, ale o zauważenie, że moja rozpacz nie jest jedyna, największa i najważniejsza. Nie ten przeżywa najmocniej, co najbardzie szlocha i płacze. I sama dobrze wiem, że są momenty, że trudno sobie z tym poradzić. Jednakże jeśli taka osoba monopolizuje uwagę innych, stawiając zawsze swoje odczucia powyżej odczuć innych, to mam zupełnie dosyć. Nie jestem automatem do poklepywania zbolałej osóbki - a ta osóbka NIGDY nie zainteresowała się moimi odczuciami i emocjami, bo wyżej stawia własny ekshibicjonizm emocjonalny. Ale może lepiej skonczmy tę dyskusję, jeśli można, bo naprawdę nie mam nastroju. Może w innej sytuacji Franka by mnie tak nie zeźliła - może.
Agrest, coś tam czytałam Keyes. Nie pamiętam tytułów, pamiętam tylko, że moje ogólne odczucia były niezbyt pochlebne. Nie wiem, może nie trafiłam.