Z dużym entuzjazmem zabrałam się za książkę "Tajemnica sosnowego dworku" Małgorzata J. Kursa .Zapał spowodowany był pierwszą pozycją autorki "Babski motyw".Ha, im większe mamy oczekiwania tym boleśniejsze rozczarowanie.Na początku trzeba zjechać osobę ,która zamieściła opis na tylnej okładce. Można z niego wywnioskować ,że jest jedna główna bohaterka;nic bardziej mylnego-jak dla mnie wszyscy mogliby nimi być. Jest kilkuosobowa grupa ,która zna się ze od przysłowiowej piaskownicy/szkoły/studiów ,których łączą pewne zażyłości ,które autorka za dobrze nie pofatygowała się przedstawić ,nie wiadomo dlaczego.Przez to miałam problem kogo wrzucić do jakiej szufladki.Tak więc tytułowa Kasia po stracie pracy i po interwencji koleżanki Marty dostaje stały etat w fundacji, w której jest wolontariuszką.Właściciel owego przybytku, Andrzej, postanawia otworzyć świetlicę i dlatego na spółkę z następną koleżanką wynajmują stary dworek.Na nieszczęście jest on zamieszkiwany przez dwie siostry bliźniaczki ,które bardzo dawno temu straciły tam życie. Kasia-która dostała za zadanie doprowadzić do świetności dworek- oraz Marta postanawiają dowiedzieć się wszystkiego o nawiedzających go zjawach i angażują do tego swoich przyjaciół.Śledztwo w dużej mierze prowadzi ukochany Kasi ,który jest zaciekłym przeciwnikiem małżeństwa.Po usilnych staraniach wszystkich zainteresowanych tajemnica zostanie rozwiązana, a siostrzyczki będą mogły udać się na zasłużony odpoczynek. Historia bardzo fajnie opowiedziana ,tylko mój pozytywny odbiór, został zakłócony przez dwie osoby ,mianowicie Kasie i Martę .Pierwsza nieśmiała i nijaka a druga upierdliwa i strasznie kłótliwa. Dwa przeciwieństwa i każda na swój sposób zachodzi człowiekowi za skórę