przez Magadha » 10 października 2010, o 01:47
Właśnie czytam Misję, drugą książkę z sagi rodu MacKenziech i oczywiście z ciekawości popatrzyłam co jest w angielskim oryginale i po prostu sama już nie wiem, czy polski tłumacz dostał jakąś inną wersję książki, czy sobie sam wymyślał dialogi i wycinał niektóre sceny.
Może ktoś mnie oświeci.
Pierwszą moją książką LH był Mr Perfect, drugą Anioł śmierci, książka choć może trochę nierealna, lecz jak dotąd moja ulubiona tej autorki. W tym samym stylu, choć już bez fantastyki, jest Pocałuj mnie, gdy zasnę, też bardzo ją lubię.
Oczywiście przeczytałam obie książki o Blair, świetne i wesołe, Niebezpieczne zbliżenie, ten surwiwal - ach ach, Zabójcze zauroczenie - znowu zbyt wielu miłych ludzi umiera. Niezależna żona, cóż zwykłe romansidło.
Wszystko to czytałam po polsku, chyba tylko w Pocałuj mnie, gdy zasnę sprawdziłam gorętsze sceny, które oczywiście po przetłumaczeniu na polski już tak gorące nie były. I teraz się zastanawiam, czy w ogóle warto tracić czas na polskie wersje. W końcu czasem tłumaczenie nie jest aż tak potworne, jak to w Misji, ale skąd mam wiedzieć, kiedy warto czytać polskie tłumaczenie, a kiedy nie.
Przykład z Misji:
w oryginale:"Did I bleed?"
po polsku: Bardzo tu nabrudziłam?
Albo twórczość tłumacza:
Slowly she stood up. "Maybe room service will deliver," she said in a voice that was suddenly tight with need, and then she was in his arms.
– Och, to dla ciebie chyba żaden problem. – Z uśmiechem łypnęła na niego okiem. – Jak znam twoją życiową zaradność, poprosisz obsługę hotelową, żeby ci dostarczyła kolejne pudełko, prawda? – zapytała zadziornie, spoglądając mu prosto w oczy, po czym wybuchła głośnym śmiechem, widząc jego przerażoną minę.