Znaczy, że pary, których są częścią, nie okazują się dla mnie szczególnie interesujące
A że obie książki dzieli różnica wielu lat, to nawet nie mogę tego chyba zwalić na obecny styl Balogh
Układ jest taki: szala dramatozy przechyla się mocno na stronę bohaterki, oni zaś są aniołami o gładkich licach i silnym ramieniu...
No to jest jakaś koncepcja, jasne. Kontrast jest wyraźny, wyraźniejszy niż np u Beverley, gdzie życiowe doświadczenia jakoś różnicę wieku zacierają. Ale w rozegraniu Balogh robi się to dla mnie nieco... mdłe, niestety. Bo na przykład, inspirując się wymianą zdań na fb
, wezmę za przykład <span style="font-style: italic">Sleeping Beauty</span> Ivory - tam również bohaterka jest mocno doświadczona życiowo, a młodszy bohater przedstawiony jako optymista gotowy góry przenosić, jednak jest tak napisany, i jakąś tam historię ma w swoją postać wpisaną, że wrażenia chłopaczkowatości nie miałam. (nie wiem tylko, czy sprawiedliwie porównywać do Ivory... kogokolwiek
)