mnie się szczególnie podobały te amerykańskie:
Miranda
i James River:
Oszustka
Uwiedziona (srutututu- tytuł pasuje jak pięść do nosa)
Uciekinierka była bardzo średnia- slapstikowa ale dla uzupełnienia można
chronologicznie to jest:
<span style="font-style: italic">Miranda
Oszustka
Uciekinierka
Uwiedziona</span>
dość ciekawa też <span style="font-style: italic">Księżna </span>(żadnej gromady płowowłosych dzieci w epilogu)
biorę tez pod uwagę że przeczytałam je jak miałam ze 20 lat czyli konstytucja psychiczna mocniejsza i romansów jeszcze mało
ale z perspektywy jednak doceniam te jej urwane zakończenia i żadnej łopatologii HEA
średniowieczne oprócz chyba tylko <span style="font-style: italic">Dziedziczki</span> mało poważam
<span style="font-style: italic">Bronwyn MacArran, dumna i piękna Szkotka, dla dobra swojego klanu musi poślubić wroga - Anglika, w dodatku, jak sama go określa, "żądnego majątku, chełpliwego prostaka".
Dopiero po jakimś czasie otwierają jej się oczy na prawdziwą naturę męża. Pytanie, czy nie za późno? </span>
jako jedno z niewielu w których przełykam Szkocję (plus Canham, Gabaldon)
i chyba to jeszcze :
http://www.biblionetka.pl/bookSerie.aspx?id=11011