Ale jak się autorka kilka tomów wstrzymała z tym wyznaniem, to chyba nie poszła w aż taką oczywistość romansową? Oczywiście, że czyny powinny mówić za siebie, ale tak <span style="font-style: italic">nigdy</span> nie usłyszeć od męża ', ani jednego małego razu?
Trafiły mi się jakieś książki, gdzie te słowa nie padły, ale przyznam - zakładam, że padły później.
edit: no może poza jednym wyjątkiem, gdzie nie jestem tego pewna, a gdzie dysfunkcjonalność emocjonalna bohatera mogła temu przeszkodzić, ale jakoś nie sądzę, żeby ten od Laurens zaliczał się do tej kategorii