Korzystając z chwili wolnego czasu, po raz drugi sięgnęłam po „Ukryte uczucia” Palmer. A skoro to zrobiłam postanowiłam podzielić się swymi wrażeniami z lektury. A jest czym bo w tej historii znajdziemy wszystko za co kochamy Palmer i jeszcze troszkę. Mamy i udręczoną do bólu bohaterkę, udręczoną zarówno w sensie fizycznym jak i psychicznym. Nie dość, że jako dziecko doznała urazu mózgu, którego konsekwencją są zaniki pamięci oraz zakłócenie funkcji motorycznych, to na dodatek na skutek wychowywania w patologicznej rodzinie, jej ojciec był despotą i sadystą, boi się mężczyzn i seksu. Idźmy dalej mamy tu również do czynienia z wybitnie nierozgarniętym głównym bohaterem. Ulubiony typ bohatera palmerowskiego: bogaty, starszy od bohaterki, doświadczony ale nie za bardzo, nie ufający kobietom i oczywiście po przejściach. Ta sama dwójka gwarantuje doskonałą zabawę, ale Palmer dbająca o swe czytelniczki wprowadza dodatkowe postacie: Kittie, piękną a tym samym podłą modelką, z którą przez czas jakiś główny bohater, Jason będzie związany, Generała Machado, dzielnego obrońcę ładu i porządku, byłego przywódcę, któregoś z państewek Ameryki Południowej, który by wrócić do władzy i uczynić życie swych krajan lepszym będzie porywał bogatych Amerykanów; prócz nich pojawią się nierozgarnięci stróże prawa, jeszcze bardziej pozbawieni szarych komórek bardzo źli przestępcy oraz sporo innych postaci.
Palmer nie ograniczyła się tu do samej historii miłosnej i apologizacji hodowli bydła rasy santa gertrudis, czym między innymi zajmuje się Jason, zafundowała nam tu również szantaż, tajemnice z przeszłości wiszące nad bohaterami oraz porwanie. Tradycyjnie 99% problemów bohaterów mogłaby wyjaśnić jedna szczera rozmowa lub przynajmniej chwila zastanowienia nad motywami postępowania, ale bez pomieszania z poplątaniem, ogólnie panującego chaosu, braku logiki i poszanowania dla czegoś co zowie się prawdopodobieństwem życiowym to nie byłaby ta sama książką. Tym samym nie gwarantowałby nam tych wszystkich chwil wzruszenia, pociągania nosem, smarkania i łez wylewania nad losem biednej Gracie. Chociaż przyznam się, że przy okazji „Ukrytych uczuć” nie wylałam ani jednej łzy. Choć czytając scenę, gdzie jest mowa o tym jak porwana Gracie uczy biedne dzieci Majów, bycia dumnymi z ich kultury, łzy prawie popłynęły.. Podobnie gdy pojawiał się chory, sterany życiem 12letni kot bohaterki, któremu groziła eksmisja z domu, bo na jego sierść byłą uczulona piękna a podła i na zwierzęcą niedolę nieczuła narzeczona Jasona. Scen gwarantujących wzruszenie jest tam mnóstwo. A najlepsze, że w tej książce każdy odnajdzie coś dla siebie. Nie ma znaczenia czy jest fanem komedii, dramatu, sensacji, czy nawet horroru. W tej książce podobnie jak w innych tworach tej pisarki znajdzie się wszystko lub prawie wszystko, bo tego zdrowego rozsądku to jednak brak