przy okazji: może powinnam o tym napisać w temacie o snach, ale...
no więc dziś sniło mi się, że dzwonili do mnie nagabujący ze sztabów wyborczych
kurcze, co to może oznaczać
wracjąc do sprawy: link wkleiłam dlatego, że w zadumę mnie wprowadził opis ery giertycha... jako że mnie ten czas w łódzkiej szkole ominął już, jakoś nie do końca potrafiłam sobie wyobrazić "czerwoną łódź" i jej szkoły w prawicowo-narodowym szale napędzanym raczej koniunkturą niż konkretnymi postawami osób jak najbardziej zaangażowanych w dzialalność społeczno-religijną...
a nie, wróć... moze właśnie o to chodziło: podatność na publiczny koniunkturalizm nie od dzis
chociaż dla mnie smutna to konstatacja, że w sumie nikt jakoś nie potrafił z obu stron przeprowadzić "rzeczowej dyskusji z młodzieżą"
i nie tylko
po akcji ze zdjęciami - zero argumentów, i tu się zgodzę z autorką tekstu: po prostu nie wiadomo o co, kurcze, chodzi w tym całym zamieszaniu
asiunia, pinks, Agrest: na podstawie waszych postów stwierdzam, ze przerażające jest, iż w naszym państwie problemem jest przesadna sakralizacja życia publiczno-państwowego oraz desakralizacja życia codziennego i wspólnotowego
czy tylko mi się wydaje, czy też to postawienie sytuacji na głowie?
ale i tak uważam, że sami sobie nagrabili i jedni i drudzy
to faktycznie prowadzi do stanu, gdy nie ma się ochoty ani na ulicy, na którą wyjść trzeba, oglądać ludzi w skórzanej (czy jakiejkolwiek innej) bieliźnie pokrywającej 1% ciala, ani na krzyż w urzędzie państwowym, do kórego zajrzeć też trzeba.
chciałam tylko przypomnieć, że pochodze z miasta łodzi, w którym, mam takie wrażenie, dzieci z mego pokolenia uczyły się czytać na "nie"