wrrr... ja jakiś czas temu myślałam, że wobec tego warto raczej iść w literaturę polską, bo tyle punktów po drodze: twórca, redaktor, agent (buahaha) - potencjalny wydawca, znów redaktor, a każdy ma możliwość pełnego wglądu w tekst... i co? i kurcze jak zaraza jakaś - miernota pisarsko-redakcyjna straszliwa, jakby ludzie wzorowali się na złych tłumaczeniach na każdym etapie
ok, nie łudzę się, że kiedyś było drastycznie lepiej - nie taki kiksy w nawet "najlepsze" i "niebeletrystycznej" przestrzeni występowały, ale doprawdy - staranność nie była zjawiskiem na liście "wyginione"
ps.i znowu Amber