Stylu Mayes nie lubię, czytałam Pod słońcem Toskanii, ale dużo informacji podanych bez większego polotu - nie zachwyciło mnie. Jak klimatyczne upały i obiadki w ogrodzie, to tylko u Durrella
Ale nie odniosłam takiego wrażenia jak ty, nie widzę tam zdziwienia tym brakiem misia polarnego. Przypuszczam zresztą, że Mayes jako osoba zainteresowana takimi tematami, podszkoliła się przed wycieczką i historia, zabytki - nie były dla niej zaskoczeniem.
To już bardziej pod te misie podchodził tekst na blogu Charlaine Harris, chociaż też był pisany z jak najlepszymi intencjami (ale trafiła na hotel z dziwną pościelą, no
)