Autor recenzji: Mikka89mak
Autor: Gena Showalter
Tytuł: Władcy podziemi
Tytuł oryginalny: Lords of the Underworld
Data wydania oryginalnego: 2008Recenzja dotyczy części cyklu:
1. The Darkest Fire
2. Mroczna Noc [The Darkest Night] (w Polsce wydana w maju 2010)
3. [The Darkest Kiss] (W Polsce wydana w czerwcu 2010)
Tytuł recenzji:
Kochajmy polskie wydawnictwa! Grrr!Podtytuł: Czyli jak profesjonalnie porżnąć nieśmiertelnych wojowników.
Oto mamy na naszym rynku wydawniczym prawdziwą nowość: greccy bogowie, mitologia w dużej dawce i nieśmiertelni wojownicy opętani przez demony. W czasie wręcz przesytu wampirami, aniołami i wilkołakami to rzeczywiście coś nowego. Tu należą się Mirze brawa za wybór serii, bo jest naprawdę ciekawa.
Najpierw o samej "Mrocznej nocy", jako, że to na tę chwilę jedyna dostępna po polsku pozycja z cyklu.
Już na samym starcie historia wciąga. Poznajemy Maddoxa - nieśmiertelnego wojownika opętanego przez Furię, odpowiedzialnego za zamordowanie Pandory i wspólne z innymi wojownikami wypuszczenie demonów z jej puszki. Dodatkowo Maddox skazany jest za swój czyn na codzienną śmierć od sześciu ciosów mieczem [w ten sam sposób zabił Pandorę] zadanych przez jego przyjaciela Reyesa [opętanego przez Ból] i spędzenie całej nocy w piekle, gdzie musi go zaprowadzić Lucian [opętany przez Śmierć], tylko po to by zostać wskrzeszonym następnego dnia i przeżyć to po raz kolejny następnej nocy.
Ciężko wyobrazić sobie gorszą karę, prawda?
Otóż Maddox musi również znosić napady dzikiej furii, w stanie której może niemal nieświadomie skrzywdzić kogoś, na kim mu zależy. Wszyscy jego przyjaciele są tego świadomi, a także wiedzą, że napady te można wywołać niezwykle łatwo, więc chodzą wokół niego na palcach.
Z drugiej strony mamy Ashlyn, która cierpi z powodu swojego nadnaturalnego daru. Gdziekolwiek się pojawi słyszy rozmowy, które kiedykolwiek odbyły się w tym miejscu. Udręczona, postanawia szukać pomocy w opanowaniu tej zdolności nie gdzie indziej, jak u nieśmiertelnych wojowników, o których dowiaduje się przypadkiem.
Oczywiście, już na samym początku spotyka Maddoxa i zaczyna między nimi iskrzyć [wręcz wrzeć]. Przy wojowniku głosy w głowie Ashlyn cichną, natomiast jej obecność wkrótce pomaga mu okiełznać napady furii.
Niestety, nie może być zbyt łatwo, więc Maddox i jego przyjaciele myślą, że Ashlyn została na nich nasłana jako Przynęta przez ich odwiecznych wrogów, Łowców, którzy chcą spętać demony znajdujące się w ciałach wojowników i z powrotem zamknąć je w puszce Pandory. Niby szczytny cel, ale jednak gdyby im się to udało, zabiliby wojowników, jako że ci nie są już zdolni przeżyć bez swoich demonów, zbyt mocno z nimi spleceni.
Tyle na temat fabuły, książka fascynująca, nowatorska i pisana świetnym stylem, więc polecam ją szczerze.
Z kolei kwestia, którą chciałam poruszyć, a która nawiązuje do tytułu tej recenzji, mianowicie: polskie wydanie jest tragiczne. W tym Mira pojechała na całej linii. Nie mam pojęcia, czy to kwestia tego, że chcieli utrzymać tę książkę w jakiejś określonej liczbie stron, czy też to fuszerka tłumacza, ale przekład jest naprawdę... szkoda słów.
Naprawdę polecam przeczytanie tej historii w oryginale.
W polskiej wersji wycięto i pocięto:
- sceny erotyczne - przy jednej z około 10 stron wyszło im bodajże 4.
- opisy [dodatkowo tłumacz miesza, np. raz Maddox ma swoje oryginalne fiołkowe oczy, by za chwilę tłumacz zmienił je na błękitne]
- dialogi - gdzie tylko można było są poskracane.
- żarty - serio, tego już w ogóle nie rozumiem.
Dla porównania proponuję przeczytać moje tłumaczenie "The Darkest Fire" - można zauważyć różnicę, nawet mimo tego, że to tylko krótkie opowiadanie. Ale naprawdę się starałam oddać styl autorki [krótkie zdania / słowa podkreślające emocje, mocne, namiętne sceny erotyczne], który w wydaniu Miry został maksymalnie zubożony.
Niedługo [za ponad dwa tygodnie] premiera polskiej "Mrocznej więzi" [The Darkest Kiss] (tia, a ciekawe skąd ten tytuł). Historia Luciana, strażnika Śmierci i Anyi, bogini Anarchii. Wczoraj przeczytałam tę książkę w wersji angielskiej i wiecie co? Naprawdę boję się polskiego wydania. Jest dużo scen erotycznych, mocnych żartów, Anya wręcz ugania się za Lucianem - czyli zapowiada się na toporne obżynanie treści.
Już sama okładka straszy. Oto wersja polska, która mnie wczoraj przeraziła:
A to jej wersja angielska, która wręcz nie może się nie podobać:
Ponadto wersja angielska nawiązuje do wyglądu Luciana - czarny motyl, różnokolorowe oczy.
Ja, widząc polską wersję, niemal dostałam zawału.
A więc podsumowując: naprawdę polecam tę serię, bo jest świetna. Ale faktem jest, że polecam jej angielską wersję, bo jeśli Mira nadal będzie uparcie ją cenzurować, to kupowanie wersji polskiej po prostu się nie opłaca
A! Trzeba jeszcze ocenić sceny erotyczne
A więc w wersji polskiej są do niczego - skrócone i obcięte maksymalnie - po prostu ocenzurowane [tia, martwią się o nasze delikatne nerwy]. W wersji angielskiej są gorące, namiętne, sugestywne, momentami nawet ciut brutalne - szczególnie w Mrocznej nocy.
Mam nadzieję, że ta recenzja zachęci kogoś do zapoznania się z tą serią