Ja to nie mam tyle śmiałości, co kasiek
A magret rzeczywiście była i niczym redakcja zachęca do zabawy:
<span style="font-style: italic">Konkurs wprawdzie już zakończony, ale to moja propozycja kontynuacji przeczytanego przeze mnie fragmentu powieści. Może ktoś się pokusi pociągnąć dalej ten wątek? Życzę dobrej zabawy!
„Szli ciemną uliczką obok siebie w stronę samochodu Gideona
- Czy na pewno dobrze zrobiłam? – myślała podenerwowana Allie.
Nieznajomy nie do końca wydawał jej się godny zaufania, ale pewności nie miała. Nie wyglądał wprawdzie na seryjnego mordercę czy napalonego, seksualnego maniaka, ale pozory często mylą. Musiała jednak zaryzykować. Mimo wszystko goniący ją facet budził większe przerażenie, niż idący obok mężczyzna. Jeżeli nie wydostanie się z tego miasta, zginie. Ten dziwny, wysoki osobnik mógł być jej jedyną szansą, a ona nie była aż tak głupia, żeby z niej zrezygnować.
Ross otworzył drzwiczki i lekko je przetrzymując pomógł wsiąść wyraźnie zmęczonej kobiecie.
- To gdzie panią podwieźć? Mieszka pani tu gdzieś w pobliżu? – uśmiechając się przyjaźnie włożył kluczyki do stacyjki i powoli ruszył opustoszałą, lekko mokrą jezdnią.
- Proszę jechać po prostu przed siebie i pozwolić mi się chwilę zastanowić.- Allie spojrzała uważnie na przyjazny profil kierowcy.
- Czy naprawdę można mu wierzyć? Czy nasze nagłe spotkanie to rzeczywiście tylko przypadek? – Nie chciała skończyć pod mostem z poderżniętym gardłem, jak bezbarwna , porzucona na wysypisku śmieci lalka. Nie, musi być czujna i nie dać się zaskoczyć. Ma zbyt dużo do stracenia. Chce żyć, bo ma dla kogo. Jest zbyt młoda, żeby tak bezsensownie umierać tylko dla tego, że znalazła się w nieodpowiednim miejscu o niewłaściwej godzinie…” </span>