Jestem w trakcie <span style="font-weight: bold"><span style="color: darkblue">"Chińskiej narzeczonej"</span></span>. Poczytuję po kawałeczku, bo fajne to wielce i czasu nie mam na zbyciu wiele. Tak sobie myślę, że, za takie przebłyski, Putney należy się moje uwielbienie. Pisałam już, że niezwykle mnie cieszą jej "okołomedyczne" zapędy. Jeszcze bardziej egzotyczna sceneria jej książek. Indie i Chiny, ła
EDYCJA: Gdzieś tak po połowie książki wracamy do Anglii. Szkoda, ale przynajmniej z rozpędu zachowany jest odmienny klimat
EDYCJA 2: "Tak dobrze żarło i zdechło", coś takiego przyszło mi do głowy na zakończenie lektury tej książki. Zachwyt mnie trzymał do połowy, potem już płynęłam na tym wrażeniu. Niestety, nie wystarczyło tego na wygodną przeprawę do końca. Ostatnie 60 stron miało formę dryfowania na tratwie, a szkoda. Zapowiadało się na egzotyczny rejs luksusowym jachtem