Moim zdaniem Balogh wcale nie unika wywalania kawy na ławę, w tych monologach wewnętrznych swoich bohaterów
Ja bym to inaczej ujęła. Kiedyś takie zdanie napotkałam, że czytelnik bardziej się wzruszy, kiedy bohater czytanej książki w trudnej chwili się NIE rozpłacze niż jeśli to zrobi. Ile w tym prawdy, nie sprawdzałam, natomiast jakoś Balogh pasuje mi do tego podejścia, w tym sensie, że jej bohaterowie wiele i silnie przeżywają, natomiast niekoniecznie pokazują to w swoim zachowaniu, niewiele tam ognistych mów i tupania nóżką. I dlatego chyba wiele osób uważa jej książki za pozbawione napięcia, a bohaterów za zimne ryby.