przez Dorotka » 11 kwietnia 2010, o 19:53
Byliśmy dzisiaj w południe pod Pałacem Prezydenckim, by zapalić znicz i położyć róże. Najpierw pół godziny szukaliśmy miejsca do parkowania, tak dużo było samochodów, a potem przedzieraliśmy się przez ogrom ludzi, którzy tak jak my przyszli złożyć hołd wszystkim, którzy zginęli. Smutna i niesamowita chwila. Szkoda tylko, że zakłócana przez harcerzy, którzy odbierali od nas znicze i kwiaty, bo robili to w bardzo nieprzyjemny sposób: pohukiwali na ludzi, niegrzecznie zwracali uwagę, gdy ktoś chciał sam postawić znicz gdzieś na obrzeżach krawężnika albo położyć kwiaty, jakaś smarkula co chwila krzyczała: <span style="font-style: italic">"cofnąć się dwa kroki!" </span>, traktowali nas jak natrętów. Rozumiem, że mieli prawo być zmęczeni, bo z pewnością robili to od wielu godzin, ale w takiej chwili trzeba zdobyć się na cierpliwość.
O szesnastej wyszliśmy też na trasę, którą przewożono trumnę z ciałem prezydenta i znów morze ludzi, ale tym razem wszyscy stali w ciszy i w skupieniu. Nikt nie krzyczał, nikt się nie przepychał.