nawiązując do "Więźnia miłości" już któryś raz z kolei przypominam sobie dlaczego am taki problem z czytaniem tłumaczeń - barierą nr1 jest totalne zagubienie w tytułach - dla mnie są totalnie niecharakterytyczne, mylą się i nie oddają ducha kiążek. w większości.
np jo beverley Róże miłości: rany, to może znaczyć wszystko. tytuł oryginalny od razu nakierowuje na zawartość i klimat książki "The Shattered Rose".
z drugiej strony większość tytułów putney jest dobra
chociaż "Dearly beloved" czyli z dala od wrzosowisk trochę mnie dziwią