Gabrielle to artystka z problemami natury psychicznej, też straumowana mocno, matka ją porzuciła, się tułała od jednej rodziny zastępczej do drugiej. Robi zdjęcia opuszczonych budynków i różnego rodzaju ruder. Pech chce, że jest świadkiem kolacyjki Szkarłatnych. i dzięki temu poznaje Lucana.
I pewnie mi nie uwierzycie jak wam powiem, że Lucan okaże się miłością jej życia, ona zaś Dawczynią Życia, znaczy się idealną partnerką dla wampira, bo może mu malutkiego wampirka urodzić. Szok no nie
A wiecie po czym poznać Dawczynię Życia? Po znamieniu, bliznach po samookaleczeniach, odporności na parapsychologiczne zdolności wampirów. Prawie, że standard.
A wiecie co wampir musi zrobić, kobiecie co jest Dawczynią życia, co by ona jego kobietą się stała? Jej krwi się musi napić! Kolejna nowość.
O tym, że Lucan się wiązać nie chce, bo misję ma, to nawet pisać nie będę.
Napiszę za to, że podoba mi się fakt, iż wampir nie jest na stale przywiązane do jednej Dawczyni Życia, i wcale nie jest monogamistą, chyba....Bo pewna tego nie jestem, ale mam nadzieję, bo kolejnej ksiązki, gdzie się jka słoń na całe życie paruje to nie zniesię.
A i seks był niezły. Temu wrażliwcowi
, co to go słowo "pieprzy" irytowało, radzę omijać sceny, a jest ich sporo, i są....ostre są.
Ale żeby książka mi się podobała, to nie mogę powiedzieć, pewne rozwiązania to mnie dosłownie dobijały swoją oczywistością. I mieszane mam uczucia co do niej. Bo nie jest zła, ale żadne wielkie halo.
Prawdopodobnie, gdybym czytając nie była zamknięta w pędzącym autobusie, a za towarzysza nie miała spoconego podróżnika, to bym jej za jednym podejściem nie przeczytała. A na domiar złego to początek kolejnego cyklu. Czy napisanie pojedynczej książki to takie wyzwanie?