przez Berenika » 5 stycznia 2008, o 23:53
No widzisz pinks, a ja spokojnie zniosłam Uciekinierkę i napakowanego testosteronem Travisa, za to Leah i jej rodzinka doprowadzała mnie do szału. Co za dziewczyna, zamiast powiedzieć mężowi, o co chodzi chociażby z Abem, bierze sprawy w swoje ręce, a jak to się kończy, to już wiesz, a kto nie wie, niech sprawdzi.
Nie mówię, że nie lubię tego romansu, bo ma zdecydowanie dobre momenty i czyta się go z zainteresowaniem, ale w przeciwieństwie do ciebie, pinks, książka wcale nie pozostawiła mnie w przyjemnym poczuciu, że wszyscy dadzą sobie radę, bo biedny Justin leżał sobie gdzieś tam, całkiem sam, ranny i to wcale nie musiało się skończyć dobrze. Po prostu jestem wielbicielką dobrych zakończeń.