Co jeszcze mi się w tej książce podobało:
- sprawa butów Rachel,
- że Edward nie był słodkim aniołkiem,
- cała historia z telepastorem, bo bardzo interesująca,
- jak Ethan usłyszał rock and rolla całując się z Kristy (co do jego rozmów z Bogiem, cóż, ogólnie religia w romansie bywa śliską sprawę, ale jeśli się z bohatera robi pastora, to tak, ja chcę to dobrze przedstawione, a nie takie: jest bo tak i tyle)
- koniec, kiedy wszyscy są wzruszeni i mają łzy w oczach, a Gabe zaczyna się śmiać, bo to było doskonała puenta w kontekście całej tej historii i jego drogi emocjonalnej...
... i wiele innych, gdyż to świetna książka jest