Autorki, których nie znoszę z całego serca swego, z całej duszy swojej i ze wszystkich sił swoich:
Meagan McKinney - budy, nudy, nudy!
Stephanie Laurens - szczątkowa akcja, wszystko kręci się wokół seksu, i wogóle strasznie dużo tych scen łózkowych
Daniel Steel - przeczytałam jedną, to była tortura, tyle, co się biedna bohaterka wycierpiała, to naprawde przesada
Nicholas Sparks - bez polotu, też lubi się pastwić nad czytelnikami
Monika Szwaja - nudy, nudy, nudy,
Katarzyna Michalak (jak ktos nie zna - ta od Poczekajki i Zachcianka) - totalna porażka
Katarzyna Grochola - nudy, nudy, nudy, aż chce się wyjść... no nie z kina... ale może z siebie
Teraz zrobię sobie pewnie paru wrogów. Wybaczcie, wiem, ze jest tu sporo fanek tejże oto, ale ja jej kompletnie nie trawię
Amanda Quick - jej książki ani mnie grzeją, ani ziębią, ani wzruszają, ani wkurzają, po prostu taki kompletny brak jakiejkolwiek reakcji z mojej strony, nawet nie nudy... po prostu totalna obojętność, chyba są jakieś takie za lekkie
Z autorów nieromanswoych to też przyznaję, ze nie znoszę Coelho, on jest taki kiczowato-pseudo-filozoficzno-wydumany.