Książka: Nieznajomi z parku
Autor: Bowen Joan (właśc. Łukowska Joanna)
Język oryginalny: polski
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: literatura współczesna polska tak głosi biblionetka, ale ja wiem lepiej Romans to to jest
Forma: powieść
Rok wydania 1994
Liczba stron 363
Ostrzegam to nie tyle recenzja ile streszczenie i spoiler na spoilerzeW duchu dobroci i czegoś tam jeszcze postanowiłam wam przybliżyć, jedną z mych kochanych książek. Po raz pierwszy przeczytaną w dziecięctwie, jeszcze przed Palmer nawet, a potem wielokrotnie kartkowaną, przeglądaną i macaną, i smyraną., bo zanim przystąpię do lektury to lubię się porozkoszować oczekiwaniem. Tak Ci, którzy mnie znają słusznie się domyślają, że rzecz będzie o Nieznajomych z parku, autorstwa Joan Bowen vel Joanny Łukowskiej.
Spoglądając z perspektywy lat, mogę śmiało rzec, że książka ta należy do tej grupy romansów, które wywarły olbrzymi wpływ na me zainteresowania i preferencje czytelnicze. Sięgałam po nią, nieświadoma i istnienia mężczyzn śfiń, kobiet mopów stworzonych do męczeństwa, a niemożność porozumienia łączyłam jeno z nieznajomością języka, w swej naiwności sądząc, ze dwoje ludzi zawsze się dogada.
Pamiętam jak dziś, ten dzień, gdy po lekcjach w szkole podstawowej poszłam do biblioteki publicznej, po książki, ale nie po romanse, były to bowiem czasy mej młodości durnej i chmurnej, gdy czytałam również Klasykę i Prawdziwą Literaturę, a powyższe wypożyczałam zaróżowiona ze wstydu i w ścisłej konspiracji. Wracając jednak do tematu, rozejrzałam się po bibliotece, nie wypatrzywszy nikogo prócz bibliotekarki, zbliżyłam się do Półki z Romansami . Dramat mej młodości, była ci ona w centralnym miejscu biblioteki. Dopiero dziś rozumiem, ze był to hołd złożony tejże literaturze, bo żadna inna godna nie była się tam znaleźć. Szybkim ruchem porwałam kilka harlequinów, coś z Da Capo i jakąś taką grubszą biała knigę, po czym wpadałam między półki i już spokojnie wybrałam Faulknera (nawet go przeczytałam, bo straszny był ze mnie snob, i potem się wywyższałam literacko, a za cholercię jasną nic nie zrozumiałam), aby mieć czym przykryć me skarby. W domu dopiero ujrzałam jaki skarb wpadł w me ręce, romans którego nie czytałam!
Już pierwsze strony historii dostarczyły mi rozkoszy nie niezwykłej, a łez się polało co niemiara. Ją dziecię nieledwie czteroletnie porzucają wyrodni rodzice u stryja, bo im się rodzicielstwo znudziło i zażyć życia im się chce. A ona biedniutka z misiem pozszywanym czerwonym kordonkiem łezki jednej nawet nie uroni, dopiero nocne dźwięki domu stryja, obudzą w niej lęk. A on? On był nawet biedniejszy niż ona, choć pochodził z bogatej rodziny. Jego ojciec poślubił o lat 30 młodszą kobietę, Hiszpankę na dodatek, kobietę złą i wszeteczną. Urodziła mu ona naszego bohatera o wdzięcznym imieniu Kenneth, ale o chłopca nigdy nie dbała, sprowadzała do domu kochanków, pozbyła się drugiej ciąży, a po śmierci męża walczyła z synem (jedenastoletnim!) o majątek po nim. Ale nie dość na tym zła i cierpień, które dotykają Kennetha, trafia do szkoły z internatem, gdzie staje się ofiarą grupki chłopców złych a podłych.
Tak po takim dzieciństwie, nasi bohaterowie nie mogą być normalni, ona wyrasta na dziewczynę zamkniętą w sobie, pełną lęku przed porzuceniem. On zaś zmienia kobiety jak rękawiczki, widząc we wszystkich łowczynie majątków. Ona ma za sobą bardzo traumatyczny związek z asystentem stryja, on całą masę związków z różnymi złymi zapewne kobietami. Ona ma również problemy natury ginekologicznej, na które najlepszym lekarstwem była by ciąża.
Spotykają się przypadkiem w parku, gdzie ona schroniła się przed dociekliwością stryja. Bardzo ciekawa postać niby światowej sławy psychiatra, a nie dostrzega zupełnie oczywistych rzeczy. On zaś pomylił drogę. Poszukując osoby, która mogłaby mu wskazać drogę trafia na nią. Ona przytomnie ucieka, przestraszona. I wszystko skończyło by się dobrze, ale dochodzi do drugiego spotkania. Otóż jej jedyna przyjaciółka Sunny, całkowite przeciwieństwo Julie, przyjaźni się z bliźniakami, zupełnym przypadkiem najlepszymi przyjaciółmi Kennetha. Na przyjęciu przez nich zorganizowanym, nasi bohaterowie spotykają się ponownie. I choć przyjaciele odradzają im związek, coś ich ciągnie ku sobie. Zaczynają się spotykać.
Ich związek rozkwita powoli, przełomowym momentem jest chwila, gdy Kenneth daje Julie kasztana*. Do tej pory nie rozgryzłam co to symbolizuje, ale kiedyś na pewno zrozumiem, oraz ich wizyta w lunaparku, tak jakby naprawiali swoje spaprane dzieciństwa. Niestety nad ich głowami zaczynają się gromadzić ciemne chmury, a właściwie z Kennetha zaczyna wychodzić śfinia. Podczas jednej z wizyt w domu Julie, odnajduje w jej łazience tabletki antykoncepcyjne**, a przecież ona zarzekała się, że jest niewinną! Cóż czyni nasz rycerz? Ano urządza jej dziką awanturę, że jak ona śmie go oszukiwać. Tak Drogie Panie, ta scena mogła się skończyć tylko w jeden sposób. Julie oddaje mu się, aby udowodnić, że jednak jest dziewicą i scementować ich związek.**** Słońce znowu świeci.
Za długo jednak nie poświeciło, bo Julie mimo brania tabletek antykoncepcyjnych, zachodzi w ciążę*****. Mówi o tym sprawcy ciąży, ten zaś wpada w złość i wychodzi. Niestety wraca, by dokonać zemsty na kobiecie, która ośmieliła się go oszukać. Bo w swoim małym chorym móżdżku wymyślił, że wszystko co robiła Julie miało na celu złapanie go w pułapkę małżeństwa, a ona sam jest nowym wcieleniem jego matki. Upewnia go w tym rozmowa, ze stryjem dziewczyny, który cieszy się, że Julie udało się złapać takiego męża i zajść w ciążę (przypominam tu problemy zdrowotne Julie).
Biorą ślub, tym samym Kenneth przejmuje całkowitą władzę nad dziewczyną. Wywozi ją z Londynu do swej wiejskiej rezydencji, odseparowuje od rodziny, zaczyna grozić odebraniem jej dziecka po porodzie, nastawia przeciwko niej służbę, a co najgorsze daje jej czerwony pokój z czarną łazienką, dawniej należący do jego matki. Julie, cierpi w milczeniu, urodziła się wszak by cierpieć.
Całe szczęście służba szybko poznaje się na tym, kto naprawdę jest złym charakterem, w tej bajce, a Julie nocami wymyka się ze swego pokoju, by zaznać chwili spokoju w pastelowej sypialni. Niestety jej mąż odkrywa jej nocne wędrówki, i pewnej nocy zamyka ją na klucz w czerwonym pokoju, po czym udaje się na przejażdżkę konną, w celu zabicia wyrzutów sumienia. Jeździ całą noc, wróciwszy rano, zaskoczony brakiem żony przy stole, przypomina sobie o jej uwięzieniu. Nieopatrzenie zdradza to wiernej służącej, i razem udaję się na górę. Przez chwile wydaje się, ze Julie jakimś cudem wymknęła się z sypialni, ale po chwili bohater odnajduje ją skuloną w rogu pokoju, przytulającą się do ściany. Wierna służąca obrzuca bohatera spojrzeniem wiele mówiącym i przejmuje opiekę nad Julie.
Myliłby się ten, kto by sądził, że bohater się poprawi po tym zdarzeniu. Nadal jest okrutny dla żony i dręczy ją psychicznie, urządzając przyjęcia na których, biedaczka czuje się bardzo źle. Powoli jednak zaczyna dostrzegać błędy w swym rozumowaniu, postanawia zbliżyć się do niej. W tym celu organizuje przyjecie, na które zaprasza i Sunny, i jej stryja i bliźniaków. Cóż z tego, skoro, gdy tylko zauważy, że Julie bawi się dobrze w towarzystwie bliźniaków, odsyła ja na górę do łóżka.
Przełom jednak się dokonała, Kenneth już wie, że ją kocha, i że ona niewinną jest. Niestety nie umie się zdobyć na by ja o tym poinformować. Juli zaś zamknęła się przed nim, i nie podejmuje żadnych prób porozumienie się z nim. Teraz to Kenneth nocami krąży po domu szukając ukojenia. W swych nocnych wędrówkach, często trafia do pokoju żony, by patrzeć jak śpi. W czasie jednej z takich wizyt, Julie budzi z powodu skurczu nogi. Kenneth masuje ją a później kładzie się wraz z nią, do niczego już nie dochodzi, ale czytelnik ma nadzieję, że teraz już będzie dobrze. Czytelnik się myli, bo Kenneth wyjeżdża w pilnych sprawach do City, a Julie zostaje sama, plącząc się po domu ogarnięta smutkiem.
Po powrocie, Kenneth zastaje dom pusty, tylko w pokoju żony odnajduje służącą rozpaczliwie usiłującą zetrzeć palmę krwi z dywanu. Julie dostała krwotoku, została zabrana do szpitala. Kenneth rusza za nią. Przechodzi męki, gdyż nikt nie chce mu nic powiedzieć. Rodzi mu się córka, ale nie wiadomo, czy Julie przeżyje. Lekarz opiekujący się nią, nie dopuszcza go do niej, w nim upatrując źródło złego stanu żony. Kenneth jednak zrozumiał już swe błędy je jest gotów na wszystko by uszczęśliwić żoną. Ona jednak nie jest gotowa mu wybaczyć, tym bardziej że ciągle dręczy ją obawa, że Kenneth zabierze jej dziecko. Doprowadza to do tego, że Julie przestaje mówić******.
Zapomniałabym tak jak w każdym porządnym romansie i tu jest ten trzeci, zakochany w bohaterce. Jest nim dobry i szlachetny doktor Adam Gregory, który uratował jej życie. Wracając jednak do tematu, Kenneth zabiera Julie ze szpitala, myśląc że wszystko się ułoży. Dziewczyna dalej jednak milczy uparcie ignorując wysiłki męża ku pojednaniu. Dręczy go tak dość długo. Jednakże że w przeciwieństwie do niego ma serce i trochę rozumku, postanawia pogodzić się z mężem, a właściwie zacząć ich historię od nowa. Odchodzi z domu, pozostawiając dla Kennetha list. Ten tuman listu rzecz jasna nie zrozumiał i uznał, że Julie porzuciła i jego i dziecko*******. Dopiero wierna służąca Katarzyna, tłumaczy mu co oznacza list, i uspokojony Kenneth rusza do parku, w którym po raz pierwszy spotkał swą żonę. Później mamy ich spotkanie, cudowne odzyskanie głosu, i piękne HEA i Epilog a w nim Kennetha z brzuszkiem i córką z piekła rodem.
Na uwagę zasługuje jeszcze nietypowa narracja z jaką mamy do czynienia w „Nieznajomych z parku” , spokojnie jest trzecio osobowa, ale narrator lubi bardzo retrospekcje i swego rodzaju bark linearności. Dalej miejsce akcji- Anglia, przypominam, że autorka jest prawdopodobnie Polką, więc może to budzić pewne obawy. Realia w porządku, angielskość w tym wydaniu nie razie.
Seks, jest go trochę, bo ona wszak zachodzi w ciążę, ale niewiele go na dobrą sprawę.
Za najważniejszą uważam pedagogiczną wymowę tego dzieła. W przypisach wymieniłam czego dzięki niej się nauczyłam .
*Prawdziwym Dodowem Uczucia może być tylko coś nic nie wartego.
**Tabletki antykoncepcyjne muszą być zawsze chowane głęboko.***
***Bo mężczyźni to idioci.
****Jak kiedyś ktoś mi nie uwierzy, że jestem dziewicą pójdę z nim do łóżka, i będzie musiał uwierzyć.
*****W ciążę można zajść przyjmując tabletki antykoncepcyjne, jak nie chcę mieć dzidziusia muszę być wstrzemięźliwa, ale to trudne bo****
******Nie krzykiem a milczeniem pokonasz faceta, ale musisz milczeć dostatecznie długo.
*******Faceci to idioci.