przez Agrest » 7 kwietnia 2010, o 14:21
Pinks, ciężka sprawa, powiem ci...
Niestety, tendencja co do jakości jej książek jest spadkowa, to niestety widać, a co gorsza, widać zmianę jej osobistego stosunku do świata. To trochę tak, jakby ta chandra Cesina ostatnio przeze mnie cytowana, dopadła samą MM i tym razem bez dystansu - wszystko jest be, ludzie są beznadziejni, a do tego zieje dziura ozonowa, a dzieci chorują na raka. I MM nie umie poradzić sobie z krytyką, która ją nagle zalała w epoce internetu i totalnej swobody wypowiedzi - wcześniej były listy od fanek i jedna zbuntowana Dunin. I jest mi przykro, ale książki nie są gorsze tylko z czysto literackiej strony - to już po prostu inna MM, inne książki.
Z drugiej jednak strony krytyka twórczości MM sięga czasem absurdu, Borejkowie to patologiczne potfory, no i czemu, na Jowisza, MM nie prowadzi kampanii społecznych niczym Klan, czemu bohaterki nie chodzą na cytologię i nie badają sobie piersi?
Niektórzy w swoich analizach lądują gdzieś głęboko w krzywym zwierciadle i tak, tego też jej współczuję.