Obmacałam już dwukrotnie "Szkołę zalotów" i na pewno nie jestem niezadowolona, a wręcz przeciwnie. Mniamu. Kto przeczytał, ten wie
A co do okładek - nie znoszę tej z pierwszej części cyklu, bo nieodmiennie kojarzy mi się z babą wstającą z klopa. Żadnych schodów tam nie widzę, tylko ten kibel, psiakrew