ROMANCING THE TOME
by Lisa Albers
http://www.seattlewomanmagazine.com/articles/feb08-2.htm
Romans jest gatunkiem mocno oczernianym przez krytyków literatury, narzekających na podstawowe defekty gatunku: jedyną rzeczą, jaka zmienia się z fabuły na fabułę to miejsce akcji, a zakończenie zawsze jest szczęśliwe (i głupawe). Autorzy romansów nie są także cenieni za swój warsztat – nie znajdziemy ani jednego piszącego w tym gatunku na liście zwycięzców National Book Award (National Book Awards: Narodowe Nagrody Książki - jedna z najbardziej prestiżowych nagród literackich w USA). Krzykliwe okładki wydań w miękkiej oprawie wydają się bardziej pasować na wystawę Victoria 's Secret [kom.tłum.: amerykańska sieć i marka ekskluzywnej damskiej bielizny, odzieży i kosmetyków] niż księgarni Elliott Bay Books.
Żadna z tych rzeczy nie zniechęca fanów, których jest sporo. Według Romance Writers of America 26% wszystkich książek sprzedawanych w USA to romanse. Chociaż badania w ramach projektu “Reading at Risk” dla programu “National Endowment for the Arts” wskazują na spadającą liczbę czytelników w Stanach, romanse przeżywają swój boom, czemu towarzyszy pokaźna liczba nowych tytułów ukazujących się każdego roku oraz rosnąca rzesza fanów gotowych je pochłonąć. Jeden na pięciu czytelników wybiera romans.
Oto jeden z powodów: piszący romanse zawsze stawiają kobietę w centrum opowieści . Nie mamy żadnej gwarancji, że w głównym nurcie literatury pięknej dostaniemy głównego bohatera – kobietę. Badania ilościowe dotyczące literatury sygnowanej przez The New Yorker przeprowadzone w 2004 wskazały, że magazyn częściej publikował prace autorów płci męskiej obsadzających w roli głównej mężczyznę, a drugoplanowej – kobietę.
Głównym bohaterem romansu nie jest po prostu kobieta – to silna kobieta. Podczas gdy “the bodice-rippers” [termin opisujący romanse sprzed lat 90-tych o charakterystycznych okładkach przedstawiających półomdlałe i roznegliżowane kobiety w poddańczej pozie wobec dominującego mężczyzny oraz adekwatnej fabule] z przeszłości odtwarzały męskie fantazje przybrane w kobiece ciuszki, współczesna forma romansu opiera się na idei miłosnego związku opartego na partnerstwie. Sceny seksu mogą być szczegółowe, a nawet ocierać się o pornografię, jednak znaczącą różnicę stanowi przedstawienie samego aktu jako wyrazu miłości i pragnienia trwałego związku. To, co romans, w odróżnieniu od innych gatunków, konsekwentnie dostarcza czytelnikom to jedna prosta rzecz: gorące sceny pomiędzy dwojgiem ludzi, którzy troszczą się o siebie nawzajem i zawsze wspólnie pokonują przeszkody.
Oto trzy autorki z Seattle dzielą się tajemnicą swego kunsztu.
RDZEŃ OPOWIEŚCI: JAYNE ANN KRENTZ
Jayne Ann Krentz jest autorką bestsellerów z listy New York Timesa, której akcja ostatniej książki Sizzle and Burn, (Penguin Group, 2008) [pol.wyd.: Szept płomieni, Amber 2008] ma miejsce w fikcyjnym miasteczku Washington. Główna bohaterka, Raine Tallentyre, medium, musi odkryć tajemnicę morderstwa swojej ciotki oraz własnej przeszłości. Korzystając ze swoich niezwykłych umiejętności “słyszenia głosów” morderców pomaga policji w ich chwytaniu. Jakkolwiek użyteczne, jej zdolności czynią ją samotną – dopóki nie spotka innego medium, Zacharego Jonesa.
„Szept płomieni” to część cyklu Stowarzyszenie Arcane, serii powiązanych ze sobą historii zrodzonej z obecnej obsesji Krentz: romansu paranormalnego, najnowszego podgatunku zdobywającego sobie obecnie mocne oparcie. “To dla mnie świetny czas i przestrzeń w ramach rynku romansowego” twierdzi Krentz. “Chwytam sposobność łączenia rzeczy, które najbardziej kocham: romansu, suspensu i elementu metafizycznego, w taki sposób, aby pozwoliły mi na zbudowanie świata wykraczającego poza wyznaczone granice tych trzech pojęć.”
Krentz, płodna pisarka, opublikowała pod tym nazwiskiem 25 powieści, kolejne 24 jako Amanda Quick i jeszcze siedem innych jako Jayne Castle. Wszystie trzy pisarskie pseudonimy odnoszą się kolejno do 3 różnych kategorii: romans współczesny, romans historyczny oraz romans z elementami paranormalnymi. Pisarka była pionierką ostatniego podgatunku. W sumie jej pierwsza pisarska próba wyprzedziła wymagania rynkowe i się nie sprzedała. “Usunęłam kosmitów oraz <czynnik psi> i przeniosłam akcję na Ziemię. To, co mi zostało, to romans z suspensem. Przeniosłam wszystko do Richmond w Waszyngtonie zamiast na inną planetę i w efekcie książka się sprzedała.”
Tym, co uderza w twórczości Krentz jest to, jak bardzo autentycznie, a nawet naturalnie prezentowane są elementy paranormalne wkomponowane w fabułę. “Nie potrafię czegoś takiego zrobić z historią o wampirach” mówi pisarka. Wiele zawdzięczając telewizyjnym produkcjom takim jak “Buffy the Vampire Slayer” romanse z suspensem o wampirach, wilkołakach oraz innych nadnaturalnych istotach należą do bestsellerów w kategorii “pozagrobowej”. “Każdy autor może pisać jedynie w ramach swego świata, do którego ma wstęp” twierdzi Krentz, tłumacząc, dlaczego nie pisze romansów w rodzaju creature-feature [kom.tłum.:z istotami mitycznymi, należącymi do kanonu miejskich legend etc.]. “Szczególnie w przypadku romansu może się wydawać, że wystarczy zebrać stałe elementy i jej odpowiednio ustawić, ale tak naprawdę wszystko zależy od samego pisarza i tego, co jemu sprawia radość”.
NASZA WSPÓŁCZESNA JANE AUSTEN: JULIA QUINN
Julia Quinn pisze romanse z kategorii, która jest najbliższa korzeniom gatunku: romanse historyczne umiejscowione w erze Jane Austen. „Duma i uprzedzenie” jest ogólnie uznawane za pierwszą wielką powieść romansową, a najnowsza książka Quinn, „Sekretny pamiętnik Mirandy Cheever” („The Secret Diaries of Miss Miranda Cheever”, Avon Books, 2007) to hołd złożony pracy XIX – wiecznej autorki. Główna bohaterka Miranda Cheever prowadzi dziennik i przepada za książkami równie mocno jak za zniewalającym Turnerem Bevelstoke. Quinn, którą pisarka Jill Barnett określiła jako „naszą współczesną Jane Austen” jeszcze zanim „Sekretny pamiętnik” został wydany, błyskotliwie nawiązuje do „Dumy i uprzedzenia” w swojej powieści, osnuwając fabułę wokół otwierającego dzieło Austen zdania.
Quinn jednakże wystrzega się tego porównania i mówi, że nie jest Jane Austen. Ale argumentuje, że uczucia wywoływane przez dzieło Austen są tymi samymi uczuciami, które mają współcześni czytelnicy romansów, wskazując na popularność filmów opartych na powieściach Austen. „To jest poniekąd dopuszczalne w filmie, ale nie w książce. W każdym gatunku są złe książki”, mówi, broniąc ponurej reputacji literatury romansowej. „Złe romanse są naprawdę złe, ale te dobre są bardzo dobre. Jeśli znajdziesz te dobre, beletrystyka może się przed tobą otworzyć w sposób, jakiego nie doświadczałaś od dawna.
Mieszkańcy Seattle znają Quinn pod jej prawdziwym nazwiskiem, Julie Pottinger. Jako absolwentka Harvardu i Radcliffe, Pottinger rzuciła studia medyczne, kiedy się zorientowała, z czterema już wydanymi książkami na koncie, że będzie pisarką romansów, a nie lekarzem. Twierdzi, że jej wyszkolenie przygotowało ją do technicznego aspektu pisania tak samo jak do intelektualnego. W rzeczy samej, jej powieści są dobrze napisane, poparte dogłębnymi badaniami, a jej głos jest silny. Nauczyła się od profesora, znanego biologa i pisarza naukowego, E.O. Wilsona, że człowiek to istota społeczna. „Większość z nas chce się zakochać a potem żyć długo i szczęśliwie”, mówi.
Dla Pottinger określenia „eskapistyczny (uciekający w świat fantazji)” i „dobrze napisany” nie wykluczają się wzajemnie. Przywołując „A Prayer for Owen Meany” Johna Irvinga jako główny przykład, pisarka argumentuje, że w czasie gdy w literaturze rozrywkowej chodzi o opowieść, a w literaturze pieknej o pisanie samo w sobie, ją najbardziej interesują dzieła, które łączą te dwa aspekty. „Literatura piękna najwyższej jakości również opowiada świetną historię, a najlepsza literatura rozrywkowa zwraca uwagę na warsztat”, twierdzi Julie.
SZCZĘŚLIWE ZAKOŃCZENIE GWARANTOWANE: SUSAN ANDERSEN
Główną bohaterką w najnowszej książce Susan Andersen, „Coming Undone” (HQN Books, 2007) jest Priscilla Jayne (“P.J.”) Morgan, piosekarka country odnosząca sukcesy po latach ciężkiej pracy. Kieruje ona swoim zespołem, zmaga się z okrutną matka, radzi sobie mimo nękającego ją zboczeńca i, oczywiście, zakochuje się.
Czytelnicy Andersen mogą pamiętać P.J. z jej poprzedniej książki, „Hot & Bothered”. „Miała być tylko epizodyczną postacią”, mówi Andersen, „ale ta dziewczynka po prostu uczepiła się mojej wyobraźni i nie chciała odejść zanim nie napisałam dłuższego kawałka.”
Charakterystyczną cechą książek Andersen jest to, że bohaterowie płci męskiej są tak samo szczegółowo rozwinięci, jak kobiety. Andersen została wychowana wśród braci, jej ojciec miała na nią duży wpływ, a teraz jest jedyną kobietą w swoim gospodarstwie domowym. „Ciągły kontakt z mężczyznami pozwolił mi poznać męską psychikę”, twierdzi. Przypomina sobie swoich starszych braci mówiących, że wszystko, czego każdy mężczyzna potrzebuje to śmiech, seks, kilka gadżetów od Craftmana i duży ekran w telewizorze. „Cóż, większość mężczyzn, których znam w sumie dużo czyta, ma małe ekrany telewizyjne i woli uprawiać wspinaczkę górską lub narciarstwo niż oglądać sport. Ale mogę potwierdzić tą część o śmiechu i seksie. Zapytaj pierwszego lepszego. Jeśli nie jest raczej nowym znajomym, który próbuje przekonać cię, że jest wrażliwym facetem Nowego Wieku, założę się, że powie ci to samo.”
Andersen nie bardziej przejmuje się stereotypem romansu niż gorszą sztuką. Przyznaje, że nie wszystkie książki w wybranym przez nią gatunku są idealne, ale tak samo jest z każdym innym gatunkiem, włączając w to literaturę piękną. „Czytam Ethana Frome’a i mam ochotę podciąć sobie żyły,” mówi. „Nie wierzę, że książka, która jest ponura i kończy się ponuro może więcej wnieść do dziedzictwa kulturowego niż książka, która sprawia, że się uśmiechasz i gwarantuje ci szczęśliwe zakończenie.”
<span style="font-style: italic">[Lisa Albers is a frequent contributor to Seattle Woman.
©2008 Caliope Publishing Company]</span>
*Susan Andersen nie byłą tłumaczona na polski, przynajmniej mi ani Fringilli nic o tym nie wiadomo.
**Tłumaczenie jest wynikiem połączonych wysiłków Fringilli i moich - Frin tłumaczyła wstęp i fragment o J.A.Krentz, a ja o J.Quinn i S.Andersen.