Przeczytałam <span style="font-style: italic">Zrodzoną z ognia</span> i tak się zastanawiam, co tu napisać, bo wielkich jakichś wrażeń nie mam - ale spróbuję
Podobało mi się dmuchanie szkła
Gdyż tak się składa, że od zawsze jestem wielką fanką tego rzemiosła czy też sztuki, nawet niekoniecznie gotowych wyrobów, ale samego procesu
Jak dawno temu jak w programach dla dzieci pokazywali jak się to szkło dmucha, to mnie to fascynowało
No więc miło było o tym poczytać.
Poza tym wątek drugoplanowy - bo lubię miłość przeczekującą
Ale główny wątek nie bardzo mnie poruszył i sama nie wiem czemu, raczej nie chodzi o samą fabułę czy o bohaterkę obawiającą się zaangażowania uczuciowego, bo takie w romansach spotykałam i lubiłam (np Sarah Mayberry często o takich pisze i te historie mnie przekonują). Tu jakoś nie mogłam się wczuć, podobnie jak w historię rodzinną (zdecydowanie za dużo stwierdzeń, za mało przykładów), dopiero pod koniec było lepiej. No i jeśli o sprawy rodzinne chodzi, to irytowały mnie wzniosłe dialogi między Concannonami - nie spodziewałam się tego po tak, ekhem, ostrej facetce jak Roberts. Podobnie jak pustych frazesów w rodzaju "silvery slash of pain". Stwierdzam, że próby poetyckości, porównań i metafor jej nie wychodzą
I nie chce mi się wierzyć, żeby np In Death też tak pisała. W dodatku tutaj dochodzi ta wysilona irlandzkość, też przejawiająca się w mowie bohaterów, ale tego akurat pewnie w polskiej wersji nam oszczędzono. Choć już tańców w pubie nie
Reasumując, raczej się rozczarowałam - oczywiście mądrzej byłoby się nie nastawiać za bardzo, ale w końcu mówimy o gwieździe romansu, więc jakieś oczekiwania były uzsadnione, tak myślę
Ciężko mi było wejść w nastrój tej książki, ale druga połowa już lepiej wchodziła (ale też np matka Maggie zrobiła się wtedy nieco mniej karykaturalną postacią).
Ale Brianna zapowiada się interesująco i z chęcią sięgnę po drugą część
PS Seksy nudnawe