Bo czasem w dwie sierotki łatwiej uwierzyć
Ostatnio, w trakcie ferii i wczoraj, dwie Balogh "przerobiłam".
<span style="font-weight: bold"><span style="color: darkblue">"Niedyskrecje"</span></span> najpierw, potem <span style="font-weight: bold"><span style="color: darkblue">"Tajemniczą perłę"</span></span>. W obu bardzo mi się podobało, że bohaterki nie dusiły męczeńsko swych tajemnic przez dłuższy czas. Drażni mnie, gdy do końca książki bohaterowie patrzą na siebie spod byka, bo ona tak się bardzo wstydzi, boi czy cokolwiek innego, iż milczy. Dlatego doceniam fakt, że tutaj nie musiałam się tym gnębić.
Obie książki dobre, a każda inna
W sumie to w tej pierwszej bardzo mi było żal bohaterki. Trzy tego typu doświadczenia sprawiły, że już dawno nie było mi tak smutno w trakcie czytania książki. Z kolei w tej drugiej w beznadziejnej sytuacji był książę. Niby Fleur biedna i w ogóle, ale Adam przekracza w swym poświęceniu granice. Gdyby go jeszcze do tego przymuszono, ale nie.
Balogh ma swoją specyfikę. Temu zaprzeczyć się nie da