Nie czując się zobligowania do czegokolwiek napisałam co następuje:
Tylko proszę pamiętać, że – jak nadal utwierdza mnie w przekonaniu biblionetka romanse mam jedynie na poziomie 60-70% we krwi - nadal jestem fantasyholikiem i wszelkie tego typu zmiany, ciemności, niewyjaśnione osobliwości fascynują mnie bardzo. I być może z tego powodu nie jestem w stanie zanegować samego pomysłu. Może – przynajmniej jak na poziom znajomości jedynie pierwszej części – nie jest on zbyt odkrywczy, oszałamiający i porywający, ale bardzo chciałabym wierzyć, że skonstruowany jest bardzo przemyślanie i autorka wie na poziomie pierwszej części, co chce przekazać w ostatniej. I z tym przekonaniem i nadzieją, oraz odpowiednią ilością środka rozweselającego wzmagającego odwagę napisałam co następuje
Christina Dodd
Zapach ciemności czyli kilka krótkich godzin szybkiej lektury.
1. Czyta się rewelacyjnie szybko. Z jednej strony wydawałoby się, że to dobrze, bo fabuła ciekawa i człowiek biegnie przed siebie. Z drugiej jednak – każdy z nas ma książki, które choć ciekawe stara się rozłożyć, spowolnić czytanie i przedłużyć ten moment przyjemności. Tutaj – przynajmniej w moim przypadku – tak nie było. Czytałam, aby skończyć.
2. Ann bywała żywa i szczera. Ludzka, bardzo ludzka i bardzo kobieca w swoich reakcjach. I chyba podobała mi się najbardziej ze wszystkich. Wątpliwości i rozterki i złość, dosadnie wyrażana. Nierozwaga. Upór, konsekwencja i totalny jej brak. Wkurzała mnie często, ale uważam, że skonstruowana był całkiem sensownie. W swojej bezsensowności.
3. Nie podobały mi się nierówności czasowe. Najpierw wolno i długo, a potem na łeb na szyję w kilku linijkach i seks i telefon (swoją drogą ciekawe z której kieszonki go wyjęła kiedy była naga) i róg Piątej i Union w centrum Seattle. Potem znowu spowolnienie akcji i zawieszenie jej w kuchni Wilderów. Niby jest konkretny powód, ale znowu wszystko stanęło w miejscu. Ja bym powiedziała, że zabrakło mi tutaj jakiejś perspektywy. Czasowej i lokalizacyjnej.
4. Sceny płomienne rozczarowały mnie, być może z tego powodu braku tego czegoś co było w pierwszej z nich i mojego własnego prywatnego postrzegania tego, co mogłoby wydarzyć się w takiej sytuacji, co autor może z niej wyciągnąć.
5. Ogólnie – jak na romans, za mało tam romansu. Jak na szeroko rozumiane fantasy, to za mało tego fantasy w środku. Inaczej – czegoś w tym Zapachu jest za mało lub za dużo.
6. Motyw ogólnie zwanego fantasy – ogólnie średni. Zresztą, to chyba stanowiło mój, a być może nie tylko mój problem, w odbiorze tej książki. Romans to czy fantasy czy totalne pomieszanie jednego z drugim? W zasadzie lubię oddzielnie i jedno i drugie, pomieszanie w kierunku fantasy z wątkiem romansu czytałam niejednokrotnie, ale wtedy miałam wrażenie, że autor doskonale wiedział na czym mu zależy. Tu mam wrażenie niepewności. Moim zdaniem, być może sama Dodd zbyt wiele eksperymentuje. Jest romans, sceny płomienne i próba zamknięcia sytuacji między bohaterami w (przynajmniej na ogólnopostrzegalnym poziomie) całość. Ale jest i motyw fantasy, coś co ogólnie dopuszcza rozciągnięcie na kilka, a jak uczy nas Jordan kilkanaście (oby nie kilkadziesiąt
) części, tyle, że wymaga to trochę innego postrzegania świata, a moim zdaniem zdecydowanie bardziej przemyślanej konstrukcji fabuły. Nie kupuję w tych kategoriach <span style="font-style: italic">Zapachu ciemności</span>.
7. Nie kupuję też amerykańskiego obrazka ukraińskiej rodziny zajmującej się winobraniem, jedzącej barszcz czerwony z ziemniakami, śledzie, ciasta cytrynowe i rabarbarowe i zapijającej wszystko wódką. Umiar i brak przesady wywołuje we mnie pusty śmiech i niedowierzanie. Szkoda, że Dodd nie zadała sobie trudu na zreformowanie nawyków żywieniowych bohaterów.
8. Lubię szarości i w nie wierzę, a świat Dodd to czerń i biel. Z jednej strony gwałty, matkobójstwa, bratobójstwa, hybrydy, pakt z diabłem, z drugiej wyidealizowana w swoich relacjach rodzina, wyrozumiała, tolerancyjna, pobłażliwa, wielkoduszna. Jak dla mnie zwielokrotniona przez tych złych, wynaturzonych, dodatkowo chorych, poddających się dewiacjom, chorobom. Czarna czerń kontra biała czerń. Zbyt proste, abym to kupiła.
9. Ale myślę, że <span style="font-style: italic">Zapach ciemności</span> może się podobać jeśli ktoś umie, lub nie ma potrzeby go klasyfikować. Ja nie umiem i dla mnie, jest to główna wada tej książki. Albo czegoś za mało, albo za dużo.
10. Nie potrafię powiedzieć na ile zawieszone przez Dodd strzelby w postaci choćby znamienia Ann wystrzelą i połączą wszystko w logiczną całość. To już będzie można ocenić dopiero po ostatniej części, ale nie wiem czy do niej wytrwam. Na ile będę w stanie zapamiętać te niuanse i niedopowiedzenia z <span style="font-style: italic">Zapachu ciemności</span> i docenić je po ostatniej części. I znowu być może wracamy do tego, że nie umiem zaklasyfikować tej książki – gdyby to było fantasy zapamiętałabym i czekała, tak jak potrafię czekać długimi miesiącami na kolejnego Martina, ale gdy myślę o romansie, to wiem, że zapomnę, nawet nie celowo, ale pod naporem kolejnych książek, które czytam z zainteresowaniem, ale bez potrzeby zachowania w pamięci.
11. Lubię Dodd autorkę romansów historycznych, zdecydowanie bardziej niż Dodd jaką poznałam dzisiaj, a jako, że <span style="font-style: italic"> Zapach ciemności</span> nie jest klasycznym romansem pozwoliłam sobie spojrzeć na niego jak na coś co wymyka się definicji.