Teraz jest 24 listopada 2024, o 11:41

Pocieszacz

Smutno? Tutaj znajdziecie uśmiech i pocieszenie...
 
Posty: 1066
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez dobi » 7 grudnia 2007, o 11:09

dieta cud!! Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 7 grudnia 2007, o 12:51

Przychodzi 8-letni synek do tatusia i mówi, że chce rowerek.



tatuś na to :



- przykro mi nie mogę Ci kupić rowerka bo zaciagnęlismy duży kredyt



na dom a na dodatek mama w zeszłym tygodniu straciła pracę.



Następnego dnia tatuś wstaje i widzi, że synek się spakował i chce



się wyprowadzać więc pyta dlaczego ?



- Synek na to - no cóż, wczoraj wieczorem przechodziłem obok waszej



sypialni i słyszałem jak mama powiedziała, że już odlatuje a ty za chwilę



powiedziałeś, że też zaraz dojdziesz.



Musiałbym być zdrowo stuknięty, żeby zostać tu sam , z takim wielkim



kredytem i bez rowerka...

Avatar użytkownika
 
Posty: 1899
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Kasia » 7 grudnia 2007, o 14:55

Ojejuśku!!!!!!!!!!!!



Nie wytrzymam. ( dobrze, ze nie pije niczego o biedna byłaby ta klawiatura)



Obrazek Obrazek Obrazek

 

Post przez Gość » 7 grudnia 2007, o 22:27

podoba mi sie ta dieta

 

Post przez Gość » 7 grudnia 2007, o 22:33

Co to jest, gdy iluzjonista wyciąga z kapelusza to co chciał?

- Sztuczka.

A kiedy kobieta wyciąga ze swej torebki to czego właśnie potrzebuje?

- Cud!





Nauczyciel wchodzi do klasy Jasia, a tu na tablicy wypisane słowa ogólnie znane jako nieprzyzwoite : pizda, chuj, k**** ...

Przyjrzał się tablicy, pokiwał głową... cmoknął z dezaprobatą i mówi:

- Moi drodzy jesteście zbyt młodzi żeby używać takiego podwórkowego języka... poza tym takich słów kulturalni ludzie w ogóle nie powinni używać... nie będę wnikał w to, kto z Was to napisał. Mam więc taką propozycję. Na mój znak wszyscy zamykamy oczy a ja będę głośno liczył do 50-ciu. W tym czasie niech "sprawca" dokładnie wytrze tablicę i postaramy się zapomnieć o tym incydencie... OK? No to UWAGA! RAZ... DWA... TRZY...

Nauczyciel doliczył do 50-ciu... wszyscy oczy pootwierali... a tu nadal brzydkie wyrazy, a na dole dopisek:

- SPIERDALAJ GOŚCIU! FANTOM UDERZA PONOWNIE!!!





Pewna starsza już pani wsiadła do windy i już miała nacisnąć guzik swego piętra, gdy została potrącona przez wchodzącą do windy młodą, drogo ubraną kobietę, rozsiewającą silny zapach perfum. Kobieta obrzuciła pogardliwym wzrokiem starszą panią i powiedziała:

"Romance" Ralfa Laurena - 250 zł za flakon.

W tym momencie do windy weszła następna młoda, elegancka kobieta pachnąca równie silnym zapachem perfum i równie pogardliwym tonem jak pierwsza powiedziała:

"Chanel No. 5", 400 zł za flakon!

Trzy piętra wyżej winda zatrzymała się, starsza pani zaczęła wychodzić, stanęła w drzwiach, spojrzała na obie młode damy, popatrzyła im głęboko w oczy, po czym tuż przed zamknięciem się drzwi windy pierdnęła i rzekła: "Grochówka - 3 zł za talerz..."





Jasio wysłał list do swoich dziadków. Dziadek czyta list babci na głos:

"Kochani dziadkowie, wczoraj poszedłem pierwszy raz do szkoły i miałem godzinę wychowawczą. Wychowawczyni powiedziała, że musimy zawsze mówić prawdę, więc się Wam do czegoś przyznam. W te wakacje jak byłem u was to zszedłem do piwnicy nasrałem do słoja z kompotem i odstawiłem z powrotem na półkę. Jasio"

Dziadek skończył czytać, jebnął babkę w ryj i mówi:

A mówiłem ci "Gówno"! Ale ty "zcukrzyło sie, zcukrzyło sie"!!

 

Post przez Gość » 7 grudnia 2007, o 22:58

Pan Tadeusz

Ksiega pierwsza:



Tadeusz do biurka zblizyl sie powoli,

"Mam czas" tak pomyslal " W Wordzie sie podszkolic".

Odpalil komputer, poczekal chwil kilka

I by móc pracowac wystarczyla chwilka.

Nastepna sekunda i Word byl gotowy.

Tadeusz odetchnal bo byl w Wordzie nowy.

Wiedzial tylko tyle, co slyszal od Zosi

Która sie zgodzila wiedze mu podnosic.

Kurs komputerowy Zosia ukonczyla

I teraz to Tadzia powoli uczyla.

Zaczal Tadek pisac, potem wyjustowal,

I czcionke pogrubil, i pokolorowal.

Lecz nagle komputer wzrok jego przywabil,

Bo ujrzal tam napis: "Follow the white rabbit".

Zdziwil sie Tadeusz i westchnal gleboko.

Podrapal sie w glowe, potarl silnie oko,

Wstal z krzesla z rozmachem i wyjrzal przez okno.

Co ujrzal? Deszcz padal, a tam królik moknal.

Wybiegl wiec na ganek, by zlapac królika

Lecz ten wciaz uciekal- taka bestia dzika.

Dotarli na koncu do skrytej polany

Wpadl tam pan Tadeusz i krzyknal "O rany!"

Otóz Telimena bedac calkiem nago

Stala tak na deszczu podparwszy sie laga.

"Jestes Tadeuszu" zaczela rozmowe,

Tadeusz stal sztywno nie mówiac ni slowem.

"Królik tresowany Cie tu przyprowadzil,

Spelnil swe zadanie i sobie poradzil".

"Co chcialas ode mnie?" Tadeusz wydusil,

Nie patrzac na dame zapytac sie zmusil.

"Sprawa straszna Tadziu i pomóc mi mozesz,

Ktos ukradl me ciuchy. Tak wiec mi pomozesz".

Zdziwil sie Tadeusz i spytal niesmialo:

"Jak ze mam Ci pomóc w tym co ci sie stalo?"

"To proste mój drogi. Pójdziesz wiec do dworu

I stamtad przyniesiesz cos mi do ubioru".

Zrobil tak Tadeusz jak mu nakazala

I przyniósl jej ciuchy co by sie ubrala.

A, ze znalazl tylko sutanne Robaka

Wiec zdziwila dame garderoba taka.

Lecz co bylo robic? Sutanne wlozyla

I tak to ubrana za Tadkiem ruszyla.

Moral z tego taki niech wam pozostanie:

Dzieki komputerom ujrzysz gole panie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 7 grudnia 2007, o 23:12

dlaczego musieli tego Tadka przerobić? w tej wersji o wiele lepiej czytałoby sie

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

bardzo durne ale mnie śmieszy :D

Post przez pinksss » 8 grudnia 2007, o 18:56

Wszyscy znamy te slodkie symbole komputerowe zwane "emotikonami", gdzie:



Obrazek oznacza wesoly



Obrazek oznacza smutny.



Czasami pokazywane sa w ten sposob:



Obrazek



:-(







Ale czy ktos zna "dupokony"?







No to jedziemy:







(_!_) normalna dupa







(__!__) gruba dupa





(!) chuda dupa







(_*_) boląca dupa







{_!_} drząca dupa







(_x_) pocałuj mnie w dupę







(_X_) z dala od mojej dupy





(_zzz_) zmęczona dupa







(_E=mc2_) inteligentna dupa









(_?_) glupia dupa

Avatar użytkownika
 
Posty: 210
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: WARMIA I MAZURY

Post przez grajabo » 8 grudnia 2007, o 22:19

superskie dowcipy

Avatar użytkownika
 
Posty: 11887
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Hellfire

Post przez Kat » 9 grudnia 2007, o 14:21

Pinks - booooskie ObrazekObrazekObrazek

 
Posty: 1066
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez dobi » 9 grudnia 2007, o 16:02

Obrazek Pinks rewelacja

Avatar użytkownika
 
Posty: 1899
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Kasia » 9 grudnia 2007, o 16:29

Tadzio fajny hehehe Obrazek



Dupeczki też nie złe Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 198
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez anunlka » 10 grudnia 2007, o 22:45

Wielka kumulacja. Stoi dziennikarz pod budką Lotto i robi wywiady.

Podjeżdża

facet trabantem, dziennikarz przyskakuje i pyta:

- Co pan zrobiłby z tą wygraną.

Facet myśli i mówi:

- No to większe mieszkanie, poloneza...

- A reszta?

- Reszta na konto.

Podjeżdża facet polonezem. Dziennikarz pyta:

- A co pan by zrobiłby...

- No, to jakiś dom, mercedes...

- A reszta?

- Reszta na konto.

Podjeżdża facet mercolem 600 SEL. Dziennikarz ponawia pytanie...

- Taaak, no to spłaciłbym skarbowy, potem ZUS...

- A reszta?

- A reszta niech k***a czeka!

 

Post przez Gość » 11 grudnia 2007, o 13:30

Usłyszałam to na Zetce i bardzo mi się spodobało.



Opinia przełożonego o pracowniku:



Pracownik sięgnął dna .................... i kopie dalej! Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 198
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez anunlka » 11 grudnia 2007, o 19:10

ach te złote myśli ObrazekObrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 11 grudnia 2007, o 21:19

Żona do męża:

- Wiesz? Dzisiaj mi się poszczęściło! Idę obok zsypu na śmieci,

patrzę a tam para pantofelków stoi. A jakie piękne!

Przymierzam - mój rozmiar!

Mąż:

- Taaa... Poszczęściło Ci się.

Po paru dniach żona znowu mówi:

- Słuchaj, idę do domu, a u nas na podjeździe, na żywopłocie,

futro z norek wisi. Przymierzam - mój rozmiar!

Mąż kręci głową z podziwem:

- Szczęściara z Ciebie. A ja - popatrz - nie wiem czemu,

ale szczęścia nie mam. Wyobraź sobie, wkładam wczoraj rękę pod

poduszkę, wyciągam bokserki, przymierzam - i k...a nie mój rozmiar



Syn pyta ojca:

- Czy to prawda, że w niektórych krajach Afryki mężczyzna nie zna swojej żony do momentu, aż się z nią ożeni?

- To się dzieje w każdym kraju, synu...



Ojciec po długiej i dość jednostronnej dyskusji z teściową kieruje prośbę do syna:

- Jasiu przynieś proszę, babci krem do ust.

- Tato - pyta syn - a który to jest?

- Ten z napisem "Kropelka" - odpowiada poirytowany ojciec.



Pewne małżeństwo ogląda film przyrodniczy.

Zona pyta męża:

-Kochanie, czy płazy maja rozum?

-Nie, żabciu...



W środku nocy przeraźliwie dzwoni telefon, zaspany facet wstaje, żeby odebrać:

- Czy to numer 22 - 22 - 22 ?

- Nie, 222 - 222...

- A, to najmocniej przepraszam za pomyłkę.

- Nic nie szkodzi, i tak musiałem wstać, żeby odebrać telefon



Jasiu, jeśli przed sobą masz północ, po lewej ręce zachód, a po prawej wschód, to co masz z tyłu? - pyta nauczyciel geografii.

- Powiedziałbym, ale się wstydzę - odpowiada Jasiu.



Hrabia z hrabiną siedzą w salonie. Hrabia czyta gazetę, hrabina wyszywa. W pewnym momencie hrabina puściła bąka . Skonfundowana spojrzała na hrabiego i prosi:

- Hrabio, niech to zostanie między nami.

Hrabia spojrzawszy na hrabinę znad okularów i machając przed nosem gazetą rzecze:

- Wolałbym, żeby się rozeszło...

Avatar użytkownika
 
Posty: 1899
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Kasia » 11 grudnia 2007, o 21:27

Od razu humor mi się poprawił, zwłaszcza jak o hrabiostwie przeczytałam...

Dobre... Obrazek Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 11887
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Hellfire

Post przez Kat » 11 grudnia 2007, o 21:34

dobre ObrazekObrazekObrazek

 

Post przez Gość » 12 grudnia 2007, o 00:48

*DZIEŃ 1*

...dzisiaj znów mama zaprowadziła mnie do przedszkola, chociaż całą drogę musiała mnie ciągnąć. Czy ci dorośli naprawdę nie mogą zrozumieć, że człowiek czasami pragnie odpocząć od tego wrzasku i ciężkiej harówki. Na przykład wczoraj przez cały dzień robiliśmy błoto na podwórku, przez co dzisiaj czułem się wykończony. Ba, ale co to kogo obchodzi. Jak się ma prawie pięć lat to już się jest poważnym człowiekiem, a starzy traktują mnie ciągle jak dzieciaka. Jak sikam w majtki to wcale nie znaczy że jestem dziecko! Po prostu czasami nie zdążę dobiec do kibla. No ale dosyć tych narzekań. Nie było ostatecznie tak źle, najpierw z młodym Gałązką rzucaliśmy klockami w dziewczyny. Ten kto trafił w głowę dostawał premię. Wygrałbym, ale te głupie dziewuchy wogóle nie znają się na sporcie: od razu poleciały na skargę do pani. Całe szczęście że zaraz szliśmy na obiad, bo w tym kącie chybabym z nudów umarł. Po obiedzie pani pokazała nam alfabet. No kurewsko zajebista sprawa. Można sobie wszystko zapisać i potem nic nie trzeba pamiętać. W praktyce jednak okazało się że wcale nie jest to takie genialne. Pani pokazała nam literę to ją sobie zapisałem, no a skoro zapisałem to mogłem ją zapomnieć, tyle tylko że jak już zapomniałem to nie wiedziałem co zapisałem. Popieprzone to wszystko...



*DZIEŃ 2*

..wczoraj mama znów zawiozła mnie w wózku do przedszkola.Dobra by z niej była baba,tylko ma słabe przyspieszenie pod górke.Młody gałązka się chwali,że jego mama jak się spieszy , to wyprzedza nawet rowerowców.Co tam.Gruby Artur ma jeszcze gorzej.On już musi chodzić do przedszkola piechotą.Gruby Artur jest zresztą całkiem głupi.Przez całe dnie nic nie robi ,tylko zagląda dziewczynom pod sukienki.Naprawdę nie wiem ,co w tym ciekawego.Jak kiedyś zajrzałem cioci Basi to zobaczyłem tylko majtki.,a pod nie już nie zaglądałem.Zresztą jak kiedyś wujek Boguś próbował zajrzeć to dostał od cioci po pysku.Tata mówi że jak się ludzie biją to zawsze chodzi o pieniądze. Dziwne miejsce na przechowywanie portfela . No dobra , muszę kończyć bo idzie pani,żeby zabrać mnie z kąta......



*DZIEŃ 3*

...i znowu siedzę w przedszkolu jak ten palant, a za oknem śliczna pogoda. Już bym tak nie narzekał, żeby chociaż pani pozwoliła nam na 5 minut wyjść, ale NIE!!! Na podwórku jest błoto i się utaplamy. Mnie się do tej pory zdawało że to zaleta. Mieszać błoto mogę godzinami, chyba politykiem zostanę bo ostatnio słyszałem jak ktoś mówil że cała ta polityka to niezłe błoto. Politykiem to bym chciał zostać jeszcze z jednego powodu. Mama mówiła, że oni cały dzień nic nie robią tylko pierdzą w stołek, a mają z tego kupę forsy. Jako że ostatnio moje kieszonkowe uległo nadspodziewanemu zamrożeniu z okazji wylania do kibla mamy perfum żeby z butelki zrobić psiukawkę, postanowiłem z chłopakami trochę podreperować swój budżet. Młody Gałązka przyniósł stołek, Gruby Artur i ja objedliśmy się fasolówy i umówiliśmy się u Grzesia Klapidupy. Pierdzieliśmy w ten stołek cały dzień, a jedyne cośmy zarobili, to Gruby Artur w tyłek od swojej mamy bo tak się nadął że walnął bąka z kleksem. Forsy też żadnej nie dostaliśmy, tylko Grzesio przez tydzień musiał wietrzyć pokój bo się tam wejść nie dało. To chyba jednak tylko politycy tak potrafią. My mamy jeszcze za mało wprawy. Swoją drogą to w tym sejmie musi być niezły smród, jak tyle polityków w jednym miejscu. Zresztą co jakiś czas słychać że jest jakaś śmierdząca sprawa i że rozszedł się smród. Sie chłopaki poświęcają.... No dobra, dość tego leżakowania, trzeba się trochę pobawić...



*DZIEŃ 4*

Życie młodego człowieka jest naprawdę ciężkie. Zawsze można dostać w tyłek, nawet jak się jest niewinnym. Inna sprawa że trochę winny byłem, ale to był nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Było to tak: tata był w pracy a mama wyszła gdzieś po zakupy. Przyszedł do mnie młody Gałązka, Gruby Artur i Maniek zwany Letkim (zupełnie nie wiem dlaczego). Bawiliśmy się w kuchni w faraona, i mieliśmy zrobić mumię. Nikt nie chciał się zgłosić więc wybraliśmy na mumię Mańka. Maniek nie protestował, bo on jeszcze nie bardzo umie mówić. Owijaliśmy go taśmą samoprzylepną, aż tu nagle, gdy już byliśmy w połowie Maniek zaczął się drzeć "mamatijakupaja". Mówił to zawsze wtedy kiedy chciał kupę, no to go zaczęliśmy rozwijać. Tyle że ta taśma jakoś nie bardzo chciała go puścić. Gałązka wymyślił, że skoro nie możemy uwolnić go całego to chociaż rozkleimy mu spodnie i zaniesiemy do kibla żeby zrobił swoje. Tyle, że jak już zdjąłem Mańkowi gacie to on nagle zaczął. Nie zdążylibyśmy go donieść do kibla więc wstawiliśmy go do zlewu. Ja złapałem za szklankę i podstawiłem ją przed niego żeby nie zasikał mamie garnków a Gruby Artur łapał klocki. No i pech chciał, że jeden mu wypadł i wleciał wprost do grochówki która stała na kuchni. Próbowaliśmy go wyłowić sitkiem do herbaty, ale się nie udało, chyba sie rozpuścił. Myślałem że to będzie najgorsze, ale nie, tata zjadł i nawet się nie skrzywił. Wkurzył się o co innego: Artur po wszystkim wytarł ręce w ścierkę. Nie wiedziałem co z nią zrobić więc wrzuciłem ją do kibla i spuściłem wodę. W tym momencie sedes zamienił się w wulkan. Chciałem go trochę przetkać, najpierw ręką, potem szczoteczką do zębów mamy, ale nic nie pomogło. No to nawrzucaliśmy tam papieru żeby nie było widać ścierki i wróciliśmy do kuchni pełni nadziei że tata i mama nic nie zauważą. Niestety, cud się nie zdarzył. Następnym razem zacznę od pochowania mamie i tacie wszystkich pasków do spodni...



*DZIEŃ 5*

Dziś od samego rana postanowiłem być dobrym człowiekiem. Chciałem zrobić coś dla ludzkości. Jako że najbliższa ludzkość to moja mama i tata, postanowiłem im zrobić śniadanie. Kroić chleba jeszcze nie umiem, do patelni nie dosięgam, ale coś jednak zrobić trzeba. Pogrzebałem w szafkach i znalazłem kisiel malinowy. Nie bardzo wiedziałem jak się to robi więc poleciałem do młodego Gałązki, bo ten kujon już się trochę nauczył czytać i mógł przeczytać instrukcję. Okazało się że wystarczy do kubka wsypać trzy czubate łyżki cukru i to co jest w torebce, a potem zalać wrzącą wodą. Z wodą bym sobie poradził, ale przekopałem cały dom i okazało się że nigdzie nie ma ani jednej czubatej łyżki. Inna sprawa że ja nawet nie wiem jak taka czubata łyżka wygląda, więc dałem sobie spokój. Swoją dobroć przeniosłem na obiad. Chciałem trochę pomóc mamie. Mama powiedziała że na obiad będą ryby i mogę jej pomagać obtaczać te ryby w mące. Wszystko szło super dopóki nie wrócił z pracy tata. Strasznie się gdzieś spieszył i powiedział że jeść nie będzie. To po to ja się tak dla tej ludzkości męczę? Ze złości aż mi łzy napłynęły do oczu i zakręciło mnie w nosie. Tata właśnie podszedł w swoim nowym garniturze żeby pożegnać się z mamą, a ja w tym momencie kichnąłem: prosto w talerz z mąką! Chyba pobiłem rekord szybkości w zamykaniu się w łazience, bo tato ostatnio to coś nerwowy, a jak się zdenerwuje to bardzo szybko biega. No cóż, nie opłaca się poświęcać, nikt tego nie ceni...



*DZIEŃ 6*

Chyba muszę zmienić swój stosunek do Grubego Artura. Okazał się bardzo mądrym człowiekiem. Zaczęło się od tego jak młodemu Gałązce zaklinowało się gówno w tyłku. Siedział w kiblu z pół godziny i gdyby mu mama nie pomogła widelcem to chyba by tam siedział do śmierci. No właśnie, teraz już wiem jak wygląda usrana śmierć o której tyle się słyszy od dorosłych. Tak mi się wydaje że to musi być straszna choroba i dużo ludzi na nią zapada. Kiedyś jak mi się udało spinaczem otworzyć taty biurko to nawet widziałem kasetę na której chyba były sfilmowane przypadki tej choroby, bo na okładce były jakieś panie z tak porozciąganymi otworami w tyłkach, że to co Gałązka zrobił to był mały pikuś w porównaniu z tym co one musiały przejść. Nawet pamiętam nazwę łacińską tej choroby, bo była nadrukowana na kasecie: Anale Perwersjum czy jakoś tak. Co jeszcze zauważyłem na tej kasecie to to, że tym paniom poodpadały siurki. Jak powiedziałem o tym Gałązce to się trochę przestraszył, ale kolektywnie sprawdziliśmy czy jemu to grozi i okazało się że jemu trzyma się dosyć mocno. W każdym razie mieliśmy go co tydzień kontrolować. To była tajemnica, ale w jakiś sposób dowiedział się o tym Gruby Artur. Zaczął się z nas śmiać świnia jedna, i powiedział że dziewczyny bez siurków się RODZĄ!!! Zaczęliśmy mu tłumaczyć że jest głupi, bo jakby miały wtedy sikać, ale potem przypomniałem sobie że i Baśka Smalec i Jolka z jednym zębem i nawet ta ruda Mariola jak sikają do piaskownicy to kucają. Kurde frans, faktycznie z nimi coś jest nie tak. Poszliśmy z młodym Gałązką do Baśki Smalec i kategorycznie zażądaliśmy żeby pokazała nam siurka. Faktycznie, zamiast niego miała tylko jakąś szparkę. No proszę, człowiek całe życie się uczy, a głupi umiera...



*DZIEŃ 7*

Dzis dowiedziaiłem się o sobie bardzo niemiłej rzeczy. A wszystko przez Grzesia Klapidupę, Grubego Artura i mojego tatę, ale od początku. Dziś po obiedzie przyleciał do mnie Grzesio i zaczął mi opowiadać co mu się przytrafiło. Bawił się z chłopakami w chowanego i w nagłym przypływie geniuszu schował sie do skrzynki na piasek przed klatką, wtedy zobaczył przez szparę jak do skrzynki podeszło trzech panów w dresach, wygodnie sobie na niej usiedli i zaczęli coś popijać. Grzesio przez nich przesiedział w skrzyni trzy godziny, ale nie żałuje, bo dowiedział się bardzo ciekawych rzeczy i poznał parę fajnych przekleństw. Opowiedział mi wszystko i muszę przyznać że jedna rzecz mnie bardzo zainteresowała. Podobno każda dziewczyna ma przy sobie kakao tylko nie każdemu daje. Być może Grzesio coś przekręcił, ale jak się go dopytywałem to przysięgał że tak właśnie powiedzieli. A faceci byli na pewno bardzo mądrzy bo byli całkiem łysi, a mama mówi że jak komuś wychodzą włosy to musi być bardzo mądry. Interesowało mnie to dlatego że strasznie lubię kakao, więc jakbym je od jakiejś dziewczyny wycyganił to by było fajnie. Tyle że najwyraźniej te dziewuchy to straszne sknery. Myślałem, myślałem, aż w końcu wymyśliłem, że spytam o radę Grubego Artura. On z wszystkich chłopaków najlepiej zna się na kobietach. Gruby Artur powiedział mi, że jak chcę coś od dziewczyny to muszę być kurtularny i powiedzieć jej jakiś kontplement. Nie bardzo wiedziałem co to znaczy więc Arturo wyjaśnił że po prostu trzeba je prosić i zawsze mówić że coś mają ładne. Nie bardzo mi to pasowało, ale w końcu Gruby Artur to fachowiec; to on pierwszy odkrył że dziewczyny nie mają siurków. Pamiętając o wskazówkach przystąpiłem do działania. Akurat w pobliżu nie było żadnej innej dziewczyny jak tylko siostra młodego Gałązki. Wprawdzie jest już stara bo kończy gimnazjum, ale kiedy była młoda to była z niej całkiem niezła laska, widziałem ją na zdjęciach. Ułożyłem sobie przemowę i podszedłem do niej. Pamiętając nauki Grubego Artura powiedziałem, że słyszałem że ma ładne kakao i czy mogłaby mnie poczęstować. No i klops, nie podzieliła się, franca jedna. Jeszcze mnie tak zwymyślała, że gdybym to powtórzył to do końca życia nie obejrzałbym dobranocki. No i na koniec powiedziała że jestem zboczony: to już mnie trochę ubodło! Jak poszedłem z reklamacjami do Artura, to on stwierdził że miała rację, przecież kakao jest mdłe, jest na nim korzuch no i wogóle jest do kitu. Wtedy sobie uświadomiłem że nie znam nikogo kto lubiłby kakao. No i masz. Faktycznie jestem zboczony. Słyszałem że to można leczyć, tylko nie wiem gdzie. Postanowiłem porozmawiać z tatą: w końcu jest lekarzem i powinien wiedzieć takie rzeczy. Tyle, że jak spytałem go gdzie mogę się wyleczyć ze zboczenia, to najpierw zrobił oczy wielkie jak cycki cioci Basi, a potem posadził na stole i zaczął opowiadać jakieś koszmarne bzdety o pszczółkach i kwiatkach, o tym że jak się ludzie całują to się kochają i odwrotnie i tym podobne świństwa których aż się słuchać nie dało. Doszedłem do wniosku że tata jest bardziej zboczony niż ja, a skoro on się z tego nie leczy, a wręcz przeciwnie, jeszcze leczy innych, to i ja nie muszę się martwić. Chociaż, jeśli to dziedziczne, a tata o tym nie wie to może muszę go uświadomić? Nie wiem, muszę to sobie jeszcze przemyśleć...



*DZIEŃ 8*

...jak to na wojence ładnie gdy przedszkolak w dziurę wpadnie. Tak sobie dziś śpiewałem cały dzień bo dzisiaj bawiliśmy się w wojnę. Zebrała się cała paczka: ja, młody Gałązka, Grzesiu Klapidupa, Gruby Artur, Letki Maniek i na dokładkę parę dziewczyn. Podzieliliśmy się sprawiedliwie na dwie drużyny tzn. chłopaki kontra dziewczyny plus Letki Maniek i przystąpiliśmy do działań zaczepno obronnych. Naszą kwaterę ulokowaliśmy w garażu Grubego Artura i na początek się okopaliśmy. Okop nie był głęboki, ale w kucki można było tam się nieźle bronić. Potem przygotowaliśmy amunicję: Gruby Artur proponował kamienie, ale doszedłem do wniosku że konwencje międzynarodowe nie dopuszczają tego typu amunicji do wojen podwórkowych, więc stanęło na kulkach z błota. Następnie przygotowaliśmy broń osłonową, czyli wiaderka z suchym piachem i czekaliśmy na nieprzyjaciela. Nieprzyjaciel jak to nieprzyjaciel zjawił się niespodzianie i wcale nie w przyjacielskich zamiarach: mianowicie przyleciał tata Grubego Artura i zaczął wrzeszczeć że mamy natychmiast zasypać nasz okop, bo on nie będzie mógł wyjechać z garażu. Nie zdążyliśmy mu wytłumaczyć że wojna wymaga poświęceń bo w biegu ciężko się mówi i można sobie język przyciąć. Całe szczęście że tata Artura jest trzy razy grubszy niź Artur, więc nas nie dogonił. Tym razem okopaliśmy się w piaskownicy. Na atak nieprzyjaciela nie trzeba było długo czekać, dziewczyny wyskoczyły z wrzaskiem z pobliskich krzaków i zaczęły nas obrzucać grudkami ziemi. Pierwszy atak odparliśmy bez problemów, ale okazało się że nasze kulki błota wyschły i ciężko je rzucać rękami; potrzebowaliśmy jakiejś wyrzutni. Gruby Artur wpadł na pomysł i za chwilę przybiegł z biustonoszem swojej mamy. W tym momencie nasze szanse wzrosły niepomiernie, bo mama Artura ma taki kaliber że można strzelać nawet arbuzami. Oddział Letkiego Mańka doszedł do wniosku że frontalnym atakiem nic nie wskóra i zaczął uciekać się do podstępów. Broniliśmy się dzielnie dopóki do naszych okopów nie wpadły skarpetki taty Letkiego Mańka. Wtedy wysłaliśmy lampamentariusza w osobie Grzesia Klapidupy żeby podpisać pakt o zakazie używania broni chemicznej. Przy okazji podpisał też pakt o zakazie używania broni biologicznej (dziewczyny miały cały słoik mrówek) jak i atomowej (Baśka Smalec wyciągnęła ze śmietnika pieluchy swojej młodszej siostry). Grzesio podpisałby pewnie jeszcze parę paktów bo jako jedyny z nas umie coś napisać, ale niestety wichry dziejowe w osobie mojej mamy zadecydowały inaczej tzn. zawołały mnie na obiad. Na wojnie to się ma apetyt....



*DZIEŃ 9*

...kto by pomyślał że w przedszkolu można się dowiedzieć czegoś ciekawego!?! Dziś nasza pani przyprowadziła jakiegoś pana który zaczął nam opowiadać o nauce. Wprawdzie dużo nie skorzystałem, ale między jednym a drugim staniem w kącie usłyszałem że nauka ma męczenników. I to że oni są bardzo sławni i wszyscy o nich mówią z szacunkiem i za to że się tak męczą dla tej nauki to potem wszyscy są im wdzięczni. Jak tak patrzę na swojego brata to on też jest męczennik, bo tak się codziennie męczy nad lekcjami, ale niedoczekanie jego żebym zaczął o nim mówić z szacunkiem. Podzieliłem się swoimi przemyśleniami z tatą, a on mi wytłumaczył że to nie do końca tak. Męczennik to taki który cierpi za pokazywanie swojej wiedzy. No to też mam kandydata. Kiedyś Grzesiu Klapidupa chciał pokazać że już umie pisać, więc napisał mazakiem na szafie DUPA, męczennikiem okazał się chwilę potem, bo mazak okazał się niezmywalny. Niestety znowu coś źle zrozumiałem bo mama omal nie padła na zawał ze śmiechu jak usłyszała że mówię do Grzesia "proszę pana Klapidupy". Okazało się że męczennikiem można też zostać kiedy poświęca się swoje zdrowie lub życie dla eksperymentu. No to zaraz przypomniało mi się jak młody Gałązka poświęcił się dla dla sprawdzenia czy kotu jest przyjemnie na karuzeli. Jego poświęcenie się polegało na tym, że dostał od ojca pasem kiedy ten wszedł do kuchni i zobaczył kota w mikrofalówce. Ale kot był wniebowzięty bo jeszcze przez jakiś czas miałczał i skakał z radości jak głupi. W każdym razie eksperyment się powiódł. Tyle że tata mówi że to też nie wystarczyło żeby zostać męczennikiem. Kurde frans, czy wszystko co ci dorośli robią i mówią musi być takie skomplikowane. Mam nadzieję nie dorosnę zbyt szybko...



*DZIEŃ 10*

Ale numer! W zyciu nie myślałem że w przedszkolu może być tak ciekawie! Ale po kolei. Dziś jak tylko mama przyciągnęła mnie do przedszkola, pani ogłosiła że zabiera nas na wycieczkę. I to żeby było jeszcze straszniej ta wycieczka miała być na wieś do jakiegoś gospodarstwa, żebyśmy sobie pooglądali jak wyglądają żywe zwierzęta. To już nie można było iść do zoo? Tam jest znacznie bezpieczniej bo te zwierzaki stoją w klatkach, a nie łażą po łące bez żadnego nadzoru. No ale skoro to pani decyzja to trudno. Wsiedliśmy do pociągu i po godzinie byliśmy na miejscu. No kto by się spodziewał że ta wieś jest aż tak daleko za miastem. No ale do rzeczy. My ustawiliśmy się w parach na łące a pani poleciała porozmawiać z szefem tego całego bałaganu który nazywał się pan Rolnik. Na odchodne powiedziała że możemy podejść pooglądać sobie krówki. Podeszliśmy, i zamarliśmy z przerażenia - tam nie było ani jednej krowy, same byki, a co gorsza prawie każdy z nas miał na sobie coś czerwonego. Szybko zaczęliśmy zdejmować wszystkie czerwone rzeczy: skarpetki, koszulki i tak dalej. W końcu co niektórzy nie bardzo już mieli co zdjąć, bo okazało się że Baśka Smalec wszystko ma czerwone, łącznie z majtkami. Był jeszcze jeden problem z Grubym Arturem, bo jemu było gorąco, a jak jest mu gorąco to ma całą czerwoną gębę. Na szczęście Grzesio znalazł jakiś kubełek który założyliśmy Arturowi na głowę i poczuliśmy się trochę bezpieczniej. Po chwili wróciła pani i oczywiście zaczęła wrzeszczeć że mamy się ubierać z powrotem. Po naszych gorących protestach wyszło na jaw, że nie tylko byki mają rogi, krowy też. Trochę się uspokoiliśmy, ale dla pewności puściliśmy Kaśkę przodem, a Grubego Artura nie czyściliśmy zbyt mocno (ten kubełek był po węglu). Mimo wszystko te krowy tak się dziwnie na nas spod byka patrzyły. Po tej przygodzie przeszliśmy sobie do mieszkania z krowami które nazywało się obora. Tam dowiedzieliśmy się mnóstwa pożytecznych rzeczy: po pierwsze, że krowa nie daje mleka jak się ją pompuje za ogon, po drugie że to co wtedy ta krowa daje to wcale nie jest mleko, po trzecie, że tego co ta krowa wtedy daje nie powinno się pić bo się potem strasznie nieprzyjemnie odbija, i po czwarte że jak już krowa skończy dawać to coś to trzeba się szybko odsunąć i nie zaglądać pod ogon bo się będzie, jak Gruby Artur, cały dzień śmierdziało krowią kupą. Przy okazji dowiedzieliśmy się że świnie jedzą wszystko, łącznie z moim workiem na kapcie, i że krowy na łące zostawiają miny poślizgowe (Mariolka nawet na jedną trafiła). Dowiedzielibyśmy się pewnie znacznie więcej, ale najpierw pani zabroniła nam szukać gdzie w kurze siedzą jajka, a potem przyleciała pani Rolnikowa i zaczęła krzyczeć że ją w oborze jakieś demony atakują. Na szczęście nie były to demony, tylko Letki Maniek wlazł w bańkę po mleku i krzyczał że nie może się wydostać, a że pani Rolnikowa nie zna tego narzecza to myślała że to diabeł. Trzeba było zabrać bańkę z Mańkiem do warsztatu mechanicznego, żeby ją porozcinali, a my wrociliśmy do przedszkola. Jednak na wsi nie jest tak strasznie. Nikt nie zginął.



*DZIEŃ 11*

...jak ciężko człowiekowi w wieku przedszkolnym rozwijać swój talent. Wczoraj naprzykład wymyśliliśmy że założymy zespół. Jeszcze nie bardzo wiedzieliśmy kto na czym będzie grał, ale to ustali się później. Największy problem był z nazwą. Za żadne skarby świata nic nie przychodziło nam do głowy. W końcu Grzesiu Klapidupa stwierdził że pamiętał jakąś fajną nazwę, ale właśnie uciekła mu z głowy. Domyśliliśmy się że daleko uciec nie mogła, więc powiesiliśmy Grzesia za nogi na wieszaku żeby mu wróciła. Niestety natychmiast zalał go taki tłok uciekniętych wcześniej myśli, że aż poszła mu krew z nosa. Kiedy już wróciła mu przytomność powiedział że sobie przypomniał: mieliśmy się nazwać NECROCANIBALISTIC VOMITORIUM *). Nazwa była bardzo fajna, ale okazało się że Grześ przeczytał ją w jakimś komiksie, i że taki zespół już był. No to klapa, wymyślamy coś innego. Ja wymyśliłem KARTOFEL BOFEL ale chłopaki powiedzieli że to głupia nazwa. W końcu pomogła nam siostra Gałązki: od tej pory naszą oficjalną nazwą było FAT ARTURUM AND LIGHT MANIECK. Zupełnie nie wiem co to znaczy, bo to po jakiemuś murzyńsku, ale bardzo fajnie brzmi. Potem zaczęliśmy przydzielać sobie instrumenty. Gruby Artur wziął perkusję, ja cymbałki, Gałązka gitarę swojej siostry a Letkiego Mańka daliśmy na wokal, bo jak śpiewał to brzmiało to mniej więcej tak jak te zagraniczne zespoły. Natychmiast zaczęliśmy nagrywać kasetę demo i pewnie nasza piosenka pod tytułem "zjedz swojego jeża" stałaby się przebojem, ale przyleciała sąsiadka i zaczęła opierniczać mamę że u nas jest taki hałas że jej mąż nie słyszy własnej wiertarki. No to mama zabrała nam perkusję, magnetofon i jeszcze nas ochrzaniła za pogięte garnki bo Artur strasznie mocno uderzał. Ciekaw jestem co powie siostra Gałązki jak zobaczy że została jej tylko jedna struna w gitarze. I miej tu człowieku talent....



*) komiks nazywał się "Wilq" - polecam



*DZIEŃ 12*

Ale jaja, niech ja skonam! Gruby Artur się zakochał. I to w kim, w tej rudej Marioli! Muszę przyznać że na początku to mieliśmy z niego niezłą nabitkę, ale później zaczęliśmy chłopakowi współczuć, chodził smętny, nie bawił się, nie mieszał z nami błota, no po prostu cień człowieka (dosyć duży cień zresztą). W końcu postanowiliśmy chłopakowi pomóc! Najpierw staraliśmy się go uzdrowić: tłumaczyliśmy jak komu dobremu, że dziewczyny są głupie, nie umieją się bawić a co gorsza jak się takiej spodobasz to bedziesz się musiał z nią ożenić i całować, normalnie ohyda. A do tego jeszcze dziewczyny są takie że chcą mieć dzieci. Ale Artur powiedział że ożenić się może, całować się nie zamierza, bo to facet rządzi w domu, a do roli rodzica jest już gotowy. No trudno jego problem. No to zaczęliśmy myśleć co zrobić żeby Mariola chociaż na niego popatrzyła. A jak na złość to jej chyba okulary bardzo zmętniały bo patrzyła i rozmawiała ze wszystkimi, tylko nie z Arturem chociaż to zawsze jego najbardziej widać. Zamontowaliśmy mu nawet żarówkę na czapce, ale to nic nie pomogło, Mariola zawsze patrzyła się w inną stronę. Jak już zawiodły wszystkie sposoby, to poszliśmy po poradę do starszych. Najpierw siostra młodego Gałązki tłumaczyła nam że jak chce się poderwać dziewczynę to trzeba być Romanem Tycznym, kupować kwiatki i chodzić do kina. Do kina to Artur jeszcze by poszedł, ale kupować kwiatki? Jakby na klombach mało tego sadzili. A już zmiana nazwiska i imienia zupełnie nie wchodzi w grę. No cóż, tym razem poszliśmy do dużego Freda żeby nam coś poradził. On powiedział że po primo trza mieć gadkie, po sekundo fulkasy, a po tercjo to trza sie myć bo jak spod napleta jedzie to żadna laska pały nie wymlaska. Zupełnie nie wiedzieliśmy co to znaczy, ale na wszelki wypadek umyliśmy Artura bardzo dokładnie. Potem mieliśmy problem z gadką, bo Artur jakoś dziwnie się przy Marioli zapowietrzał, więc wymyśliliśmy że weźmiemy Grzesia, zapakujemy do torby i to on będzie mówił a Gruby Artur tylko ruszał ustami, a w tej torbie niby będą te fulkasy. Potem daliśmy mu swoje kieszonkowe żeby mógł iść do kina i pomogliśmy zanieść torbę z Grzesiem pod drzwi Marioli. Zadzwoniliśmy i szybko uciekliśmy. Potem się okazało, że Artur przeżarł całą naszą kasę na lodach i się od tego rozchorował, a Mariola nie wiedzieć czemu lata teraz cały czas za Grzesiem Klapidupą i biedny Grzesio boi się wyjść z domu. Ach ta miłość to niebezpieczna rzecz...



*DZIEŃ 13*

...czasem to można się głupio przestraszyć. Jako że dziś niedziela przyjechała do nas w odwiedziny ciocia Basia ze swoim synkiem Puckiem (swoją drogą jakby mi dali na imię Nepomucen to bym się chyba pod ziemię zapadł). Pucek jest jeszcze mały ale całkiem do rzeczy gość, całkiem przypadł mi do gustu. Pogadaliśmy se trochę o sprawach zawodowych i okazało się że na mieszaniu błota zna się całkiem nieźle, nawet opisał mi nową, bardzo ciekawą metodę doboru proporcji ziemi do wody, i już mieliśmy iść się bawić kiedy moja mama wpadła na genialny pomysł że pójdziemy do kościoła. Jakoś niespecjalnie lubię tam chodzić, ludzie bez żadnego powodu wstają, klękają, siadają i zupełnie znienacka śpiewają (żeby chociaż coś ładnego, ale czasem to tak wyją, że się tylko rozglądam czy gdzieś wilki się nie zjawią). Potem jeszcze dają kasę na bilet, a kiedy ksiądz wreszcie powie "Idźcie ofiary do domu" wychodzą i się cieszą że zrobili dobry uczynek. Nie wiem co dobrego w tym wszystkim, ale skoro tak lubią to pies ich trącał. I tu wyszła cała historia, bo Pucek jeszcze w życiu nie był w kościele i co więcej nigdy o czymś takim nie słyszał, więc ja, jako znacznie od niego starszy (całe półtora roku) postanowiłem dyskretnie się nim opiekować. Poszliśmy we czwórkę, tzn. ja, mama, ciocia Basia i Pucek. Heca zaczęła się już przed kościołem bo Pucek zaczął się dopytywać co to za zamek, i czy tam przypadkiem nie mieszka Gargamel. Oczywiście wszyscy zapewniliśmy go że nie, ale to go nie przekonało. Potem rozbeczał się jak usłyszał nasz chór kościelny bo ubzdurało mu się że tam jednak mieszka Gargamel i właśnie gotuje Smerfy na zupę a la Smerf, i to one tak żałośnie lamentują. Tylko zdążyliśmy go uspokoić Pucek wpadł w histerię bo zobaczył jak nasz ksiądz wyleciał z półmiskiem żeby zebrać kasę za wstęp. Prawdę powiedziawszy wcale mu się nie dziwię, gdybym nie wiedział co to za checa też bym się przestraszył, tym bardziej że nasz ksiądz chodzi ubrany na czarno, a z fizjonomii to taki podobny do Gargamela jakby tym rysownikom pozował. Ciocia i mama złapały Pucka dopiero przy trzecim skrzyżowaniu. Próbowały go zaciągnąć z powrotem, ale w życiu by im się nie udało gdybym mu nie wytłumaczył że to trochę głupio dać kasę za wstęp, a potem wyjść przed końcem. Jak wróciliśmy to akurat był ten moment jak ksiądz sobie kielona wycierał żeby se alpagę walnąć, ale jak zwykle ludzie są niecierpliwi; nie poczekali aż skończy, tylko od razu polecieli tam do tego stołu żeby dał i im. Pucek nagle nabrał odwagi i też chciał lecieć ale ciocia przetłumaczyła mu że jest za młody. No to Pucio się wnerwił i powiada że skoro tak, to niech mu zwrócą za jego bilet. Niestety kasa za wejście nie zwraca, bo tam nawet nie ma kasy. Zysk jednak był z tego taki, że jak Pucek poleciał do stołu żeby sie upominać o swoje to zobaczył, że ksiądz nie daje ludziom pić, tylko jakieś białe tabletki. No cóż, nikogo z nas nie bolał ani brzuch, ani gardło, więc tabletki nie były nam potrzebne. Ksiądz jeszcze sobie trochę pogadał, w końcu kazał wszystkim iść do domu. No cóż, muszę przyznać że tym razem było ciekawiej niż zwykle, ale biorąc pod uwagę minę mojej mamy po wyjściu, chyba nieprędko znowu pójdziemy z Puckiem do kościoła. A szkoda ...

Avatar użytkownika
 
Posty: 198
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez anunlka » 12 grudnia 2007, o 01:03

HOROSKOP INACZEJ Obrazek



BARAN

Wygrasz w totka trzy i pół miliarda. Bardzo, ale to bardzo ucieszy to bliską Ci osobę, która odziedziczy te pieniądze, jako że ty dostaniesz zawału zaraz po losowaniu.



BYK

Awansujesz w pracy. Od tej chwili będziesz tak ciężko pracować, że zorientujesz się o co tak właściwie chodzi w życiu dopiero wtedy, kiedy już będzie za późno. Nie przejmuj się, twoi szefowie zarobią na tobie pieniądze i pełni wdzięczności będą Ci przysyłali z Florydy kartki z pozdrowieniami.



BLIZNIĘTA

W tym miesiącu zakocha się w Tobie osoba o jakiej tylko marzą inni. Kiedy zdecydujesz się już z nią zostać i spalisz za sobą wszystkie mosty okaże się, ze ta zjawa jest, niestety, bezdennie głupia i na dodatek nie sposób jej się teraz pozbyć.



RAK

Doskonały czas na założenie własnego interesu. Raki właśnie teraz są pod wpływem szczęśliwej gwiazdy. Warto pożyczyć z banku dziesięć miliardów i zainwestować je. W przyszłym miesiącu natomiast kłopoty finansowe - bank poprosi o spłatę odsetek.



LEW

Lew, królewskie zwierze, powinien bardzo poważnie zastanowić się nad karierą polityczną. Wybory prezydenckie to dla niego ogromna szansa. Niech wiec nie zwlekając zacznie przygotowywać się do tej roli poprzez grzebanie w brudach, kłamanie osobom najbliższym i to koniecznie w żywe oczy, okopywanie znajomych rencistów i emerytów, obrzucanie błotem sąsiadów, naciąganie na pieniądze rodziny, i kiedy będą mu pluli w twarz niech odpowie, ze to deszcz pada.



PANNA

Dla osób spod tego znaku spokojny miesiąc - tak jak poprzedni i tak jak następny. Trochę emocji pod koniec marca, kiedy uświadomią sobie, że najbliższa zmiana w ich życiu, to emerytura i to bez względu na lata, jakie im jeszcze do niej zostały.



WAGA

Chyba powinna ucieszyć Cię wiadomość, że rodzina nareszcie doceni Twe wysiłki. W konsekwencji ich przejrzenia na oczy, w ciągu tygodnia, zostaniesz sam, jak palec.



SKORPION

Wreszcie upragniony, luksusowy samochód stanie się Twoją własnością. Wszyscy znajomi popękają z zazdrości! Ale pamiętaj, abyś w trakcie pilnowania go przywiązał się łańcuchem do koła na wypadek zaśnięcia. Bądź też przezorny i kup broń, bo mafia potrafi być teraz bardzo brutalna.



STRZELEC

Tak długo oczekiwany wyjazd na wczasy wreszcie się urealni. Pojedziesz tam, gdzie zawsze chciałeś. Po powrocie pamiętaj, żeby robić zakupy tuz przed zamknięciem sklepu, bo wtedy czerstwy chleb jest przeceniany.



KOZIOROZEC

Wiele miłych wizyt. Każdego dnia odwiedzi Cię ktoś z dobrych znajomych. Nawet pieniędzy nie będziesz musiał wydawać, bo goście przychodzą z własnym alkoholem i zakąskami. Pod koniec miesiąca poproś lekarza, żeby Esperal wszył ci w pośladek, a nie pod pachą - pod pachą strasznie uwiera.



WODNIK

Przejdziesz metamorfozę. Bliska już wiosna całkowicie Cię odmieni - zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Patrząc rano w lustro nie krzycz za głośno: "Tato, a co ty robisz w mojej łazience!", bo obudzisz rodzinę i ona też zacznie krzyczeć.



RYBY

Wreszcie uwolnisz się od problemu, jaki towarzyszy Ci już od dłuższego czasu. Dlatego lepiej, żebyś już teraz zaczął uczyć się grypsery. Przypomnij swojemu obrońcy, aby wyraźnie podkreślał, że uwalniałeś się od problemu w afekcie i będąc chwilowo niepoczytalnym.

Avatar użytkownika
 
Posty: 1899
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Kasia » 12 grudnia 2007, o 02:16

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek nie źle...

Dobrze, że nie czytam horoskopów, bo inaczej albo bym umarła ze śmiechu albo ze strachu...

Avatar użytkownika
 
Posty: 1569
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Nettetal

Post przez Kamila W. » 12 grudnia 2007, o 02:17

teraz podam 2 kawaly i moze ktos mi wytlumaczy co tu jest takiego smiesznego?



Kelner do klienta w barze:

- Proszę pana, skoro nie smakuje panu danie, to po co pan w nim grzebie?

Kto to teraz zje?



Sytuacja dzieje się w hotelu. Gość chce zamówić dwie herbaty do pokoju 22.

- Tu ti tu rum tu tu.

Po czym otrzymuje odpowiedź:

- Tra la la la la.



<span style="font-weight: bold">Teraz cos z czego mozna sie posmiac Obrazek



Dwie prostytutki rozmawiają po pracy

- A wiesz, zdarzył mi się dzisiaj taki dziwny klient. Facet dobrze już po 50-tce. Zapłacił, zdjął spodnie i dawaj na ręcznym! Skończył i poszedł sobie.

- Ech, cały Andrzej! Jak nie zboże na tory, to nasienie na podłogę...



Pewnej nocy mały chłopiec przyłapał rodziców podczas seksu i zapytał:

- Tato, co robisz mamie?

Ojciec na to:

- Synku, wkładam malutkie dziecko w mamę.

Następnego dnia ojciec wraca z pracy i patrzy, a jego syn siedzi na ganku i płacze. Ojciec siada obok niego i pyta, co się stało. Chłopiec na to:

- Wiesz tato, wczoraj w nocy włożyłeś mojego malutkiego brata w mamę, a dziś rano przyszedł mleczarz i go zjadł.





Ojciec rozmawia z dorosłym synem.

- Nie myśl, że nie szanuję twoich upodobań ale zastanawia mnie dlaczego przy twoim wzroście, za każdym razem przyprowadzasz do domu same niskie dziewczyny?

- Oj tata! - staram się mieć na uwadze to co mi wpajałeś od dziecka.

- Cieszy mnie ale o czym teraz myślisz?

- Żeby wybierać zawsze mniejsze zło!

</span>

Avatar użytkownika
 
Posty: 1899
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Kasia » 12 grudnia 2007, o 02:25

Obrazek oj chyba pójdę spać tak ucieszona, że przez całą noc będę miała głupią minę... Obrazek Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 1569
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Nettetal

Post przez Kamila W. » 12 grudnia 2007, o 02:34

to kolorowych snow i ja rowniez udam sie maz juz dawno lezy w lozku wiec przydaloby sie dolaczyc Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 11887
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Hellfire

Post przez Kat » 12 grudnia 2007, o 14:14

dobre dobre Obrazek

Kmais zyczysz sobie wyjasnienie, co jest takie smiesznego w dowcipie 2??

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Kącik Humoru

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości