drobiazgi
a ja wam zapodam opis do <span style="font-style: italic">Kochając większą kobietę</span>:
na merlinie znalazłam
<span style="font-style: italic">Świetny materiał dla chcących tłumaczyć z polskiego z powrotem na angielski
Józef Lorski
Mam wrażenie, że recenzenci nie czytali książki. Oto kilka cytatów z powieści: " - Wiem, że ty i Bruce zerwaliście ze sobą - powiedziała. - Czy to dlatego, że on nie zaproponował?" [to znaczy: nie oświadczył się - proposed] (...) "O, Boże. Poczułam, jak łzy zaczynały pojawiać się za moimi oczami. Znowu. Płakałam podczas mszy [rzecz dzieje się w synagodze!], kiedy Bruce stał na bimahu [!] i opowiadał o tym, jak ojciec uczył go łapać piłkę..." [str.96-97] "...wykonała wielki wysiłek, polegający na podniesieniu się na swoje nogi..." [str.99] "Kiedy oglądam swoje zdjęcia z tamtego okresu [z dzieciństwa](...) w moich oczach widać jakąś okropną desperację. Proszę, lubcie mnie, błagałam, nawet jeśli starałam się ukryć za rzędem kuzynek w barze mitzwah, pod bąbelkami gorącej kąpieli w czasie przyjęcia basenowego [!]..." [str.111] Zresztą błędy gramatyczne, stylistyczne, interpunkcyjne, ortograficzne są na każdej stronie, wybierając przykłady tylko z pierwszego rozdziału, znajdziemy np.: "W pierwszej chwili moje oczy nie potrafiły pozbierać ze sobą liter, by utworzyły sensowne słowa" [str. 12] "...Gabby (...) patrzyła w naszym kierunku, jej brązowe oczy małe jak paciorki szukały oznak kłopotu, a jej grube paluszki trzymała tuż nad klawiaturą..." [str.13] "Gabby zaczęła pisać na klawiaturze" [str.13] "Trzy razy próbowałam dodzwonić się do Bruce, ale kiedy jego sekretarka automatyczna poinformowała mnie, że nie może podejść do telefonu..." [str.14] Krótko mówiąc - tłumacz poprawną polszczyzną nie włada, niewielkie ma też pojęcie o kulturze i języku angielskim. Tłumaczy dokładnie według reguł niedawno proroczo zaprezentowanych przez Stanisława Barańczaka (jeden z najzabawniejszych przykładów, to ogłoszenie matrymonialne: "Christian, dżentelman, wysoki, atletycznie zbudowany" - chodzi, oczywiście, o "chrześcijanina" [str.62], albo: "Nasze testy wyszły bez zarzutu, a ja w końcu zaczęłam zażywać pigułkę, po serii przerażających sytuacji, kiedy to jego erekcja opadała w chwili, gdy ja produkowałam Trojanów [str.85-86][bohaterka wyciągnęła - ' - prezerwatywy, które tak się nazywają). W związku z powyższym - rzeczywiście bardzo zabawna książka. Polecam. </span>