jasne
u mnie ze strony rodziny z Kresów (szeroko geograficznie rozciagniętych, bo i różne gałęzie z różnych rejonów) zero pamiątek - kryzysy, fronty bynajmniej nie atmosferyczne, pożary, aż w sumie to nic prawie nie zostało i trzeba było zmykać szybko w "nowe granice"
a z drugiej strony rodziny migracja w XIXw. (z różnych stron - aż po Holandię i Austrię) a potemi czysta "ziemia obiecana" i pożary nieubezpieczonych zakładów, a jakże, a na koniec wojna
jedyna gałąź, która nie migrowała przez min. ostatnie 150 lat to ta wspomniana (scalanie majątków) - chłopski ród, a jakże
i co z tego, skoro prababka serca raczej nie miała i rozparcelowała jak mogła żeby się wspomnień złych pozbyć chyba
ogólnie cieszyć się można tylko z samego powojennego faktu fizycznego przetrwania
cóż... za cho... chocho nie chciałabym uczestniczyć w tamtych wydarzeniach (że o hiszpance nie wspomnę