A co do tej ahistoryczności, do której jeszcze aralk nawiązała we Właśnie czytam
To tak - ja się na historii nie znam
Większości błędów faktograficznych i tak bym nie zauważyła. One zresztą aż tak bardzo mi nie przeszkadzają, jeśli sama opowieść jest ok, zdarza się zresztą, że przeinaczenia wprowadzone są przez autorkę świadomie (np w walijskich powieściach Balogh, na końcu tłumaczy jak było naprawdę i co zmieniła).
Gorzej z ahistorycznością, dajmy na to, obyczajową - i tu już większe odstępstwa mnie irytują. Nie po tym czytam regencyjne historyki, żeby niewinna do tej pory bohaterka bez mrugnięcia okiem spędziła upojny tydzień z jakimś hulaką, nie zastanawiając się nad konsekwencjami. W zalinkowanej przeze mnie recenzji taki typ ahistoryczności jest właśnie przedstawiony jako problem i z tego chyba wynika postrzeganie niektórych książek (nie tylko Dodd przecież) jako współczesnych w przebraniu.
Tak więc uważam, że historia nie musi być odwzorowana dokładnie, bez żadnych zmian, ale jednak jakieś pozory należałoby zachować.