przez kasiek » 14 listopada 2009, o 03:03
Wprawiona w nastrój baloghowy przez <span style="font-style: italic">Zatańczymy?</span> wzięłam się za <span style="font-style: italic">Najpierw ślub</span>. Mogę powiedzieć, że przeczytałam wiele książek lepszych, ale i gorszych. dało się to czytać. Tym bardziej, że byłam ostrzeżona i nie spodziewałam się, żadnego cudu. Jednak jednej rzeczy darować jej nie mogę. To ciągłe podkreślanie jaka to Vanessa jest nijaka, nieładna w porównaniu z siostrami, że to w niej jest brzydkie i tamto. Litości ileż można, nie jestem fanką cud piękności o porcelanowej cerze, fiołkowych oczach, rudozłotych włosach i figurze, dla której każda kobieta by zabiła, ale to co Balogh zrobiła tej biednej Vanessie to przesada. Dalej on, na razie wicehrabia, w perspektywie książę, piękny jak marzenie. Agrest napisała, że to niedorobiony Wulf, bardzo niedorobiony, oj bardzo. On chyba sam w swoim znudzeniu+sztywniactwie+skrzywdzeniu, nie wie czego chce. Nie wiem, to znaczy wiem u Balogh to jest tak, że a co tam zakocham się z rozsądku, i na ogół mi się to podoba, ale tu jednak było tego rozsądku za dużo. I na koniec napiszę, że mi się imię i nazwisko głównej bohaterki nie podoba.