Wcale nie było tak źle jakby mogło wydawać się po wszelkich znakach na ziemi i na niebie.
<span style="font-style: italic">Grota</span> to moja trzecia Medeiros.
Pierwszy był <span style="font-style: italic">Pamiętnik</span>. Do tej pory jakoś nie potrafię jednoznacznie go ocenić. Słowo, które nieodmiennie kojarzy mi się z tą pozycją to subtelność. Tylko proszę nie pytać dlaczego
Może to moje odczucie swoistego miksu tematycznego zafundowanego przez autorkę, a może sposób rozwiązania problemu, a może to bohaterowie, którzy przy całej swojej sile wydawali mi się tacy krusi. Nie wiem. A że <span style="font-style: italic">Pamiętnik</span> podobał mi się sięgnęłam po kolejną Medeiros. Swoje zdanie na temat <span style="font-style: italic">Mistyfikacji</span> wyraziłam już w tym temacie. Dla przypomnienia mogę tylko powiedzieć, że w swoim własnym odczuciu dawno, bardzo dawno, o ile kiedykolwiek, nie czytałam tak beznadziejnie głupiej, egzaltowanej i płytkiej książki. I pewnie długo nie sięgnęłabym po Medeiros, gdyby nie ten nieszczęśnie subtelny <span style="font-style: italic">Pamiętnik</span>.
Sięgnęłam po <span style="font-style: italic">Grotę</span> bo była w bibliotece, a zresztą ktoś, gdzieś tutaj napisał, a ja zapamiętałam, że wcale nie jest taka zła.
No i śmiało mogę powiedzieć, że nie jest
Dla mnie oczywiście.
W pierwszym momencie fuknęłam na stylizację, bo o ile kocham miłością ślepą Garwood i mogę jej pewne uchybienia wybaczyć, o tyle Medeiros niekoniecznie. Zgrzytnęłam więc, ale i z radością pomyślałam, że potwierdzę swoje przekonanie i pójdę w inne rejony poszukiwać ciekawszych książek.
I zdziwiłam się wielce, bo połączenie tematyki z właśnie taką stylizacją jest moim zdaniem, jednym z silnych atutów <span style="font-style: italic">Groty</span>. Współgrają ze sobą idealnie, a co równie ważne – IMHO – właśnie taka stylizacja doskonale może ukryć niedociągnięcia fabularne czy kreacje bohaterów. Pasują niedomówienia, pasują pewne dłużyzny fabularne, a potem lawinowo gnające wydarzenia, pasuje nawet stosunkowo płaska szarpanina emocjonalna, że o tej fizycznej nawet nie wspomnę, bohaterów. Tak jakby fabuła dopasowana była do formy prezentacji. Jakby współgrały.
Ale nie tylko to oceniłabym na plus.
Podobają mi się postaci. I to nie tylko pierwszoplanowe. Sean ze swoją realną oceną miłości do Geliny, Moira równie mocno kochająca jak i obojętna, wykonująca polecenia króla, bezbłędnie dopasowująca się do sytuacji, nawet otoczony piórami Mer-Nod jest ciekawy. I Nimbus. Zdecydowanie mam słabość zapoczątkowaną wiele lat temu do błaznów, karzełków, trefnisiów, pajaców czy jakby ich tam nazwać. W każdym razie do małych ciałem, często ułomnych fizycznie literackich postaci, które w dobrze rozegranym scenariuszu pełnią kluczową lub co najmniej ważną rolę. Taki był Nevile z Rosecliffe
I taki jest Nimbus. Jak dla mnie, Medeiros namalowała go bardzo sprawnie. Kilka wyraźnych maźnięć i już. Bez zbędnego wkładania mu w usta i głowę (podobnie jak Seanowi zresztą) dylematów miłosnych, emocjonalnych, poddańczych i wiernościowych. Obydwaj postawieni zostali w trudnej sytuacji i poradzili sobie z nią. A ona właściwie to opisała. Bez zbędnego patosu, potoku słów. Kilka jednoznacznych czynów, gestów i wystarczyło. Zgodnie z przyjęta konwencją.
Podoba mi się Conn i Gelina. I to co ich łączy. Narastanie emocji, szybko zbite rozterki Conna, odsunięcie tych Trzecich. Bardzo życiowe to się wydaje. Obdarte emocjonalnie być może, ale ktoś już mnie tutaj pouczał, żebym nie oczekiwała gór, gdzie teren najwyżej wyżynny. A już pierwsze zbliżenie Geliny i Conna uważam, za coś wyjątkowo literacko udanego. Nie żebym lubowała się w lakonicznych scenach wymuszonego seksu, ale to ograniczenie słów i emocji było dla mnie tutaj po prostu na miejscu. Ogólnie przyznać muszę, że <span style="font-style: italic">Grota</span> ze swoimi scenami miłosnymi, a właściwie ich brakiem, zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. I znowu być może jest to wynik wpisania sytuacji w słowa. Jeśli nawet tak jest to przyklasnę temu bardzo.
Ogólnie w mojej ocenie <span style="font-style: italic">Grota</span> imponuje odpowiednio rozłożonymi akcentami.
Jak na mnie dziwne również to, że nie przyczepiam się do fragmentaryczności. Też mi tutaj pasowała.
Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o braku poszanowania Medeiros dla czasu i wynikających z niego zmian. Autorka z właściwym sobie wdziękiem gubi dni, godziny oraz inne wyznaczniki upływającego czasu jak choćby gojące się rany czy rosnące włosy. Chronologia czasowa w przypadku tej pani to zwykły oksymoron. Mnie już nie denerwuje to tak bardzo, ale to zauważam i czym prędzej staram się o nim zapomnieć. Zawsze można powiedzieć, że to nie ona tylko tłumacz
Ogólnie, nie wrzuciłabym <span style="font-style: italic">Groty</span> do jednego worka z typowymi romansami. Jest inna. I moim zdaniem wyróżnia się sposób tych kilkudziesięciu typowych jakie do tej pory przeczytałam. Nie każdemu będzie się podobać i pewnie łatwiej znaleźć argumenty „przeciw” niż „za”, ale myślę, że warto zajrzeć po nią.
Ja nie żałuję.
A kwestia Pani Medeiros znowu jest odwarta
O czym donoszę z właściwą sobie oszczędnością w słowach