Siedzę sobie i tak się zastanawiam czy mogę wkleić swój tekst, bez obawy, że będę musiała zacząć oglądać się czy mi nikt nie wbije noża w plecy. Postanowiłam zaryzykować. Ale też ostrzec:
WSZYSTKIE FANKI ZMIERZCHU I EDWARDA SĄ PROSZONE O NIECZYTANIE TEGO TEKSTU. EWENTUALNIE O PÓŹNIEJSZE NIE SZUKANIE MOJEGO ADRESU XD Nie no, żart [img:i2llnn0e]http://picsrv.fora.pl/images/smiles/new_biggrin.gif[/img:i2llnn0e] Kto czytał moje opowiadanie, zamieszczone tutaj, wie że interesuję się tematyką wampirów, ale nie należę do fanek Stephenie Meyer, szczególnie jeśli chodzi o Sagę Zmierzchu. Tekst który zaraz wkleję powstał w wyniku pewnej zabawnej scysji z koleżanką, zmierzchomaniaczką (którą również opisałam, w innym opowiadaniu, i też się zastanawiałam czy tego nie zamieścić, ale się rozmyśliłam).
W każdym razie, muszę ostrzec,że tekst jest mocno anty-zmierzchowy. A także że nikogo nie chciałam urazić, wyrażam tylko własne poglądy.
Tytuł: Saga Zmierzchu
Autor: Stephenie MeyerZmierzch a la Mikka, czyli logika pojechała na wakacjeOpis z BiblioNETki
"Zmierzch" to porywająca opowieść o miłości, łącząca cechy horroru, romansu i powieści o dojrzewaniu. Jej bohaterka, siedemnastoletnia Isabella Swan, przeprowadza się do ponurego miasteczka w deszczowym stanie Washington, gdzie spotyka tajemniczego, niezwykle przystojnego Edwarda Cullena. Chłopak ma nadludzkie zdolności - nie można mu się oprzeć, ale i nie można go przejrzeć. Bella usiłuje poznać jego mroczne sekrety, nie zdaje sobie jednak sprawy, że naraża tym siebie i swoich najbliższych na niebezpieczeństwo. Już niedługo może nie być odwrotu...No cóż, powieść porywająca i kontrowersyjna na pewno, ale raczej nie ze względu na samą treść, ale z powodu powstałej histerii.
Tytuł tej recenzji nie jest bez znaczenia, ponieważ naprawdę uważam że akurat logiki w Zmierzchu jest niewiele.
Na sam początek rozbierzmy Edwarda (bez kosmatych myśli - chodzi o analizę[img:i2llnn0e]http://picsrv.fora.pl/images/smiles/new_biggrin.gif[/img:i2llnn0e]). Stuletni wampir, który zachowuje się jakby w tym czasie nijak nie rozwinął się emocjonalnie, dalej jest psychicznie siedemnastolatkiem. Cała koncepcja wampirów w Sadze Zmierzchu jest raczej zabawna (jad, błyszczenie), ale Edward to gruba przesada. Pan Idealny, ale chyba tylko dla takiej Belli (nie, nie będę tu komentować rzeszy fanek). Parę przykładów? Proszę bardzo:
- Jasper atakuje Bellę. Co robi Edward? Stwierdza że to jego wina (emo, wszystko jest jego winą, w ogóle cały świat kręci się wokół niego) zabiera całą rodzinkę i wyjeżdża, mimo Wielkiej Nieśmiertelnej Miłości nie przejmując się w ogóle że po okolicznych lasach grasuje żądna zemsty wampirzyca. (taaak.. ona NA PEWNO podąży za nim, w końcu wszystko kręci się wokół Edwarda).
- Edward myśli że Bella nie żyje. Co robi? Nie przejmując się rodziną ani niczym innym leci palnąć sobie samobója. Klasyczny wzór emo.
- Bella całuje się z Jacobem. Co robi Edward? Zamiast zrobić dziewczynie dziką awanturę, stwierdza że to jego wina... bez komentarza.Dalej nie ma sensu się rozpisywać, bo chyba już da się zrozumieć o co mi chodzi.
Dalej Bella, i tu mamy ciężki przypadek. Niby zwyczajna nastolatka, ale jej depresja po odejściu Edwarda, przynajmniej mnie, zasugerowała że z jej psychiką jest coś nie tak. Bo ja wiem, też jeszcze niedawno byłam całkiem zwyczajną nastolatką, a na pewno w takiej sytuacji nie ześwirowałabym tak jak ona (czytała któraś z was Wide Awake? Bo mi się tu samo nasuwa określenie użyte przez Edwarda: "Piep***ne skłonności prześladowcze"). Łatwiej by mi było ją zrozumieć, gdyby po chwilowym załamaniu (nie stan "stand by" na cztery miechy) doszła do wniosku "niech się dupek goni!" i posłała go w diabły. To bardziej naturalna reakcja psychiki.
Właściwie cała ta ich Wielka Nieśmiertelna Miłość ma więcej cech obsesji czy uzależnienia niż miłości.
W gruncie rzeczy wystarczy się głębiej zastanowić żeby dojść do wniosku że ich reakcje w niemal każdej sytuacji są mocno przesadzone.
Jak zauważyła, moja znajoma z innego forum, istnieją pewne wątpliwości, co do tego czy Bella w ogóle myśli, skoro Edward jej nie słyszy
Ale teraz chcę wrócić do wątku Wielkiej Nieśmiertelnej Miłości. Czy nie rozdrażniło was, że owa "miłość" pojawiła się nieprawdopodobnie szybko? No bo jednego dnia się pierwszy raz zobaczyli i bach, obsesja gotowa. (Do tej pory nie mogę odżałować że Edek jej nie zeżarł przy pierwszym spotkaniu). Bardzo szybko też Edek przezwyciężył swój głód w stosunku do jej krwi.
Innym mocno drażniącym wątkiem (przynajmniej dla mnie) jest depresja Belli w KwN. Już o tym wspominałam, ale wróćmy do tego. Ten wielki ból jaki odczuwała, "ziejącą w piersi ranę" i jej schizy gdy skakała jej adrenalina. Nie wiem jak dla kogo, ale dla mnie to chore. Ja nie wiem, ale czy tak właśnie Meyer wyobraża sobie idealną miłość? Takie chore, wyniszczające uczucie? Tym karmi wyobraźnię biednych nastolatek? Toż każda inteligentna istota powinna ją teraz pozwać za straty moralne.
Meyer stworzyła Edwarda, pseudo-idealnego faceta (który jest idealny tylko ze względu [chyba] na wygląd, samochód i zdolności, bo o psychice wiecznego siedemnastoletniego prawiczka nie warto raczej wspominać), potem dodała pseudo-normalną Bellę, nadając jej na tyle normalnych cech by można się z nią identyfikować (która, jak już mówiłam, po prostu musiała mieć coś nie tak z główką) i dobiła mieszając do tego obsesję, którą nazwała miłością. Pomyślcie jakie spustoszenie zrobiła tym w głowach biednych dziewczynek, które nigdy jeszcze nie były zakochane, nie mają pojęcia jak to wygląda naprawdę, a dostały taki wzór, do tego popierany przez kopnięte mamusie, telewizję i prasę.
Teraz biedaczki będą szukać takiej niszczącej miłości, idealnego Edzia i nawet nie zauważą że gdzieś tam może być całkiem normalny facet, idealny dla nich samych, jako naprawdę normalnych, a nie tylko pseudo.
To trochę smutne.
Ale żeby nie kończyć w takim tonie, wróćmy do wampirów stworzonych przez SM. Czym różnią się od innych wersji:
1. Błyszczenie w słońcu [jeden z najdurniejszych pomysłów, jakie widziałam. Powiedziane jest, że ma to przyciągać ofiary, jak kolorowy kwiat pszczołę. Ale przecież w naturze drapieżniki są najskuteczniejsze gdy wtapiają się w krajobraz, a nie gdy maksymalnie od niego odstają]
2. Jad [po prostu bleee... istoty którym mordy ociekają nieznanej konsystencji substancją (która do tego jak twierdzi SM ma właściwości zapładniające *robi się zielona*)]
3. Marmurowa skóra [a w prążki czy paski? bez komentarza, brrr]A teraz mam nadzieję, że nie dostanę bana, ani solidnego kopa *patrzy z przerażeniem*