Teraz jest 23 listopada 2024, o 07:51

Stephenie Meyer

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 14 października 2009, o 00:05

no mnie jednak ta książka trochę... eee... przeraziła Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 425
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Poznań

Post przez agula » 14 października 2009, o 18:48

Mnie przeraził Zmierzch-swoją zwyczajnością nieadekwatną do peanów na jego cześć. Intruz to przynajmniej fantastyka z jakimś sensem. I pomysł moim zdaniem ciekawy. Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 14 października 2009, o 18:59

ok, porównując ze zmierzchem to jest to a) książka, która b) posiada fabułę i c) podbieństwo do tego co zwykle za literaturę uchodzi Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 15209
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez kasiek » 18 października 2009, o 13:05

Podjęłam decyzję <span style="font-style: italic">Intruza</span> przeczytam.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 18 października 2009, o 13:11

zaatakowana zostałam niedawno że : "tyle tego badziewia przeczytałam a na Zmierzch najeżdżasz " Obrazek

odpowiedziałam:

"właśnie dlatego że tyle tego badziewia przeczytałam" Obrazek



ale to mówiła wielbicielka Pamiętnika Księżniczki i Highschool Musical Obrazek wybaczyłam więc Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 305
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post przez Mikka89mak » 18 października 2009, o 13:50

Mnie do Intruza zagoniła nuda, nawet mimo ciężkiego przerażenia, że zryje mi psychikę bardziej niż Zmierzch.

Ale się pozytywnie rozczarowałam, na szczęście. Początek nudnawy, ale gdy akcja ruszyła z miejsca spodobało mi się.

Przeczytałam i szczerze mówiąc gdyby nie parę pierwszych i parę ostatnich stron to w życiu bym nie powiedziała, że to tej samej autorki co Zmierzch (chyba przede wszystkim dlatego że nie ma tam żadnych cudacznych wampiórów co by mnie wyprowadzały z równowagi) Pomysł naprawdę ciekawy i wykonanie też niezłe (no może poza paroma fragmentami).

Główna bohaterka Wagabunda, fajna bardzo (i to nawet przez większość czasu, tylko na koniec SM trochę jej w główce przestawia, jak to ona). Dwie denerwujące mocno postacie: Melanie (mówcie co chcecie, ale napisana chyba na podstawie Belli z dodaniem lekkich skłonności do brutalności, grrr) i Jared (jak dla mnie to może startować do konkursu na śfinię literacką, frajer znajdzie się w czołówce). No i jedna postać po prostu SUPER, czyli Ian (ufff, żeby takiego spotkać No i mam słabość do połączenia ciemnych włosów i błękitnych oczu ). W ogóle to muszę przyznać, że doznałam pewnej słabości jeśli chodzi o Iana. Jak to leciało... "człowiek tak dobry, że mógłby być duszą i tak silny, jak tylko człowiek potrafi być"? Fajnnnyy byyył...

Co do zmaszczonych fragmentów, to na pewno można za nie uznać okolice początku. Wagabunda jakoś dziwnie szybko ulega sugestii Mel i w ogóle na początku jest ta postać strasznie słabo skonstruowana, wydaje mi się że pokazuje co potrafi dopiero po pierwszym spotkaniu z Jaredem. Następnie zaliczyłabym do tej kategorii koniec, jak nagle Meyer przerabia jej psychikęObrazek na dziwnie „bellowską”

Oczywiście Meyer nie była by sobą gdyby nie było motywu „obsesyjnej” miłości. Tym razem ciężki przypadek między Mel a Jaredem. Ja oceniam że to nawet cięższe niż w Zmierzchu skoro koleś cały czas knuł tylko jak się Wagabundy pozbyć (parę drastycznych scen).

Jest parę komicznych fragmentów (utarczki między Jaredem i Ianem i między Ianem a Mel).

Ale ogólnie książka mnie się wydaje niezła i naprawdę wciągająca.

Chociaż może, bardziej chodzi o to, że jednak coś się tu dzieje. W Zmierzchu wykończały mnie nieskończenie długie peany uwielbienia na cześć Edka. Tu oczywiście też można znaleźć fragmenty pod tytułem: "jaki to Ian/Jared jest urodziwy", ale ogranicza się to do paru krótkich zdań. I większość książki, a przynajmniej ta część co mnie się podobała, to jednak jakaś akcja.

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 18 października 2009, o 15:04

I pod tym się podpiszę Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 425
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Poznań

Post przez agula » 18 października 2009, o 17:33

A mnie się podobała śfiniowatość Jareda. Przynajmniej nie był ideałam i cudownie dobrym i szlachetnym człowiekiem. To do mnie przemówiło bo Meyer ma tendencje do stwarzania cukierkowych postaci. Co do Wagabundy to trochę raził mnie brak logiki w jej myśleniu. Z jednej strony podkreślała różnice pomiędzy ludzmi a "duszami" z korzyścią dla tych drugich (którzy ponoc byli tacy dobrzy) a zdrugiej zapominała o tym, że ci przewspaniali- tak jakby wymordowali kilka miliardów ludzi. Obrazek

Ale to tylko taki drobiazg- kto by się go czepiał. Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 18 października 2009, o 18:06

z wyżyn speca powiedziane Obrazek



do mnie Intruz nie przemówił, ale pewnie też mamostre skrzywienie - na innym sf się wychowałam oraz czego innego w romansach szukam Obrazek

ps.obsesyjna miłość a la meyer to zdecydowanie nie to - tu pachnie mejnstrimem wręcz Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 15209
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez kasiek » 18 października 2009, o 22:23

Przeczytałam tego <span style="font-style: italic">Władcę marionetek</span> dla ubogich znaczy się <span style="font-style: italic">Intruza</span>. I nie podzielam zachwytu moich przedmówczyń. Ta książka jest zwyczajnie nudna i niemożliwe wręcz przewidywalna. W chwili, w której Wandeczka pierwszy raz usłyszała głos, Mel iluminowało mnie. I przed oczami duszy mej ujrzałam szczęśliwe zakończenie. Ale nie to było najgorsze, nie wcale nie to. Dobijało mnie niedopracowanie. Bo pani Meyer poszła na łatwiznę. Ja się pytam jak jak dusze się rozmnażają, jakim cudem udało im się stworzyć całą tę cywilizację, jakim cudem skoro są takie dobre nie dostrzegają, że robią ludziom krzywdę. Przecież w chwili, gdy przejmują ciało, spychają ludzkie ja w niebyt, ba czasami słyszą walczące ludzkie "ja". To ja nie wiem dobre one czy złe. Dalej ta przyjaźń między Wandeczką a Mel, cholercia jasna Ci Amerykanie to są cudni i tacy dobzi, bo ja kogoś kto mi zabiera ciało to bym w życiu nie polubiła. Boże te wywołujące morze łez sceny z końca książki <span style="color: white">gdy Mel nie chce odzyskać swego ciała, bo wtedy Wandeczka umrze, i Wandeczka co chce się poświęcić i oddać ciało, ale cud się stał i znalazło się inne ciało i wszystkie pary mogą być szczęśliwe.</span> Nie mogę powiedzieć, że książka mnie rozczarowała, bo się czegoś takiego po niej spodziewałam. Autorka <span style="font-style: italic">Zmierzchu</span> nie mogła napisać dobrej książki o kosmitach. Tak to jej wyszła mieszanka "<span style="font-style: italic">Władców marionetek</span>, <span style="font-style: italic">Matrixa</span> i <span style="font-style: italic">Pollyanny</span>. Z czystym sercem nie polecam.

Avatar użytkownika
 
Posty: 11157
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Nibylandia
Ulubiona autorka/autor: nie posiadam

Post przez Agaton » 18 października 2009, o 23:06

Taka sytuacja znajdzie się również w innych dobrach kultury masowej Obrazek Na przykład w <span style="font-weight: bold"><span style="color: green">"BSG"</span></span> też wystąpiła taka sprzeczność w myśleniu jednej z postaci, chociaż tam to były roboty, nie "dusze".



A żeby nie było off - topa, mam zamiar przeczytać <span style="font-weight: bold"><span style="color: darkblue">"Intruza"</span></span>, tak dla przekonania się na własnej skórze czy może różni się od <span style="font-weight: bold"><span style="color: darkblue">"Zmierzchu"</span></span>. Oczywiście, jak mi się uda doczekać i nie minie mi ta ochota...

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 18 października 2009, o 23:11

Kasiek, teraz mnie dopiero zachęciłaś do czytania Obrazek



Ale proszę, nie wrzucajmy wszystkich Amerykanów do jednego worka z powodu mentalności Meyer Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 18 października 2009, o 23:16

Obrazek Obrazek Obrazek a przy okazji narobiłaś mi smaka Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 15209
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez kasiek » 18 października 2009, o 23:17

Pinks, wierz mi nie chciałam. Obrazek Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 18 października 2009, o 23:29

na <span style="font-style: italic">Władcę marionetek </span> Obrazek bo tam taki cudny romans Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 15209
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez kasiek » 18 października 2009, o 23:31

A ja już myślałam, że się za <span style="font-style: italic">Intruza</span> chcesz brać, ale jak za <span style="font-style: italic">Władcę marionetek</span> to popieram.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 18 października 2009, o 23:42

na Meyer na razie mi szkoda czasu- tyle cudnych książek czeka w kolejce Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 19 października 2009, o 00:05

przyznam, że mi Władca... nawet przez myśl nie przemknął w kontekście intruzowym :lol:



ps.ale w sumie jak już mam grzebać w obsesyjnościach neurotycznych i cichych marzeniach "zwiąż mnie mentalnie i duchowo" to chyba wolę popkulturowy wstręt niegrzecznego romana :lol:

Avatar użytkownika
 
Posty: 15209
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez kasiek » 19 października 2009, o 00:08

JA czytając miałam wrażenie, ze ona to czytała/oglądała kiedyś i przerobiła na swoją cukierkowatą modłę.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 19 października 2009, o 00:10

no więc ja się obawiam co jeszcze nieświadomie w młodości obejrzała i wyparła Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 15209
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez kasiek » 19 października 2009, o 00:11

Strach się bać. Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 19 października 2009, o 21:49

Miałam napisać, dlaczego wady Zmierzchu wychodzą mu na korzyść - w sensie wytworzenia histerii Obrazek No więc nie mam żadnej trzymającej się kupy teorii na ten temat, ale wydaje mi się właśnie, że wiele z tych rzeczy, na które narzekamy, paradoksalnie jest dla wielu zaletą, choć założę się, że nieuświadomioną.



Przede wszystkim, Meyer strasznie popuszcza sobie cugle przy pisaniu, czy to w kwestii narracji czy fabuły. To mi się wydawało dziwne, że nikt, żaden redkator jej nie pilnuje i nie powie, zluzuj trochę, nie musimy wiedzieć, że Bella wciąga na śniadanie batoniki zbożowe, w co jest każdy wampir ubrany etc. To w narracji, natomiast w samej fabule wiadomo - próba samobójcza poprzez striptiz i tak dalej. Jej pisanina jest pod tym względem wulgarna - nie żeby używała niecenzuralnych słów Obrazek Wulgarna w swoim nadmiarze złotych kart kredytowych, super samochodów, nadmiaru... wszystkiego.

Ale właśnie to się chyba podoba. Bo ile jest takich książek? A ludzie widocznie tego chcą. Wystarczy poczytać blogi, gdzie opisuje się drobiazgowo bellowe czynności jak śniadanie i ubieranie, i młodzieżowe fanfiki, w których królują zwroty akcji co dwa akapity, a wszystko w luksusowej otoczce Obrazek

To nie wszystko tłumaczy, oczywiście. Jak już, to pobudki tych młodych czytelników, a co ze statecznymi paniami. A z drugiej strony - może każdy z nas ma w sobie coś z gimnazjalisty Obrazek



Przy czym - jak dla mnie to Meyer nie jestem supermózgiem marketingu, który tak doskonale określił potrzeby mentalności gimnazjalnej - ona sama taką dysponuje Obrazek



Aha, a tak w ogóle to nie mam nic przeciwko gimnazjalistom, choć sama do gimnazjum nie chodziłam Obrazek To taki skrót myślowy Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 19 października 2009, o 22:19

wulgarny... tak, to niezłe określenie...

literatura w stylu meyer to koszmar wszystkich teoretyków od zaraznia dziejów :lol: i argument na rzecz "demokratyzacja odbiorców nie wspomaga..."

rewelacja - i o to chodzi Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 1379
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post przez Patitih » 19 października 2009, o 23:07

O Bożena!

umknął mej uwadze taki fakt?!

Gdzież to było?

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 19 października 2009, o 23:09

Nooo, w drugiej części, Edward chciał popełnić samobójstwo, do czego miało prowadzić zdjęcie koszuli (bo gdyby zdjął w pełnym słońcu, zacząłby błyszczeć, a wtedy ludzie by to zobaczyli, no i Volturi by go za karę utłukli Obrazek )

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do M

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości