przez Kawka » 30 września 2009, o 08:11
Oj czepiacie się. Moja koleżanka też miała aparat a jadła niemal wszystko, nawet twarde. To chyba sprawa indywidualna, kogoś boli, a kogoś innego nie. Są o wiele gorsze wpadki secenariuszowe, więc odpuściłabym sobie ten aparat na zęby.
Druga sprawa - wprawdzie Marek zachowuje się jak świnia w stosunku do Pauliny, ale chce z nią też to wyjaśnić. Czeka aż jej emocje opadną, bo Paulina to histerycznka i często robi z igły widły. Co do jej miłości do Marka - niby go kocha, ale tak naprawdę to bardziej jej zależy na złapaniu dobrej partii niż Marku. Gdy potrzebował jej wsparcia i pomocy, wypięła się na niego. Potrafi mieć do niego tylko pretensje, więc też bym jej tak nie broniła. Marek swoje złe postępowanie zauważył - ona nie. Trudno się mu dziwić, że znalazł przyjaciela w Uli, skoro własna narzeczona miała go w nosie. Bardziej jej zależało na samym ślubie, niż Marku. Ciagle go podejrzewała o romans i nigdy mu nie ufała. Oglądam serial od początku, nie przepuściłam ani jednego odcinka i uważam, że Paulina jeszcze bardziej zasłużyła sobie na swój los niż Marek. Violetta znalazła się w firmie jako szpieg Pauliny, mający śledzić poczynania Marka. Gdyby Paulina go kochała, nigdy nie zrobiłaby czegoś takiego. W ogóle ich związek od początku jest chory. Nie ufają sobie, nie mogą na siebie wzajemnie liczyć, nie potrafią się dogadać. Łączy ich chyba tylko pozycja towarzyska i seks.
Krówki są dla Uli talizmanem. Czymś na poprawę nastroju. Czymś dla przyjaciół. Ja tak to odebrałam. Marek wie, że nie skusi jej biżuterią, więc wziął ze sobą krówki.
Poza tym, nie wydaje mi się, że Marek rozczula się wyłącznie nad sobą. Raczej przejrzał na oczy i uzmysłowił sobie, że wszystko schrzanił. Wszystko. Przegrał na całej linii - w pracy, w relacjach z rodziną itd. Zdał sobie też sprawę, że odeszła od niego jedyna osoba, która bez względu na okoliczności zawsze go wspierała. No, jest jeszcze Sebastian. Też go wspiera. W ostatnim odcinku Marek przemyślał sprawę i doszedł do wniosku, że wszystko co robił, było przejawem chorej ambicji i rywalizacji z Aleksem. Ktoś, kto potrafi się przyznać do błędu jest na dobrej drodze do naprawienia go. Nie wiem czy pamiętacie takie odcinki, gdzie była nakreślona relacja Marka z ojcem. Odniosłam wtedy wrażenie, że on usilnie próbuje zdobyć uznanie wymagajacego i wiecznie z niego niezadowolonego ojca. Stąd ta cała pogoń za stanowiskiem prezesa. Marek ma poczucie, że nigdy nie będzie dostatecznie dobry w oczach ojca. Był taki odcinek, że zwierzał się z tego Uli. Tylko ona go wtedy wspierała - inni chcieli tylko, żeby odnosił sukcesy i był najlepszy.