Tak. Były węedrówki ludów i te wierzenia zmieniały się. Tu nie lubi czosnku, tu nie ma odbicia, tam się boi słońca, gdzie indziej nawet srebro i kołki nie robią na nim wrażenia. Spoko. Akceptuję bez problemów. Ale dwie rzeczy NIGDY nie uległu zmianie: wampir pije krew i jest "żwym trupem". W tym momencie, wyjaśnienie, że autorka miała taką koncepcję, jest zupełnie bez sensu. Inna sprawa, gdy jest tak jak w opisanym przez ciebie wypadku. Pisarz nie mówi, że dana istota jest wampirem. To ludzie, jego bohaterowie ją tak nazywają, z powodu jakiś tam cech, które posiada (dziwaczny wygląd, dłuższe kły, mało zróżnicowana dieta
).
Wychodzi zatem z tego, że wampir nie jest nazwą zespołu objawów, a czymś w rodzaju nazwy gatunku czy rodzaju, jeśli już bym miała to do czegoś porównać, a tak naprawdę jest nazwą istoty, jak anioł, smok, dżin, upiór. Wampir to nie nazwa choroby.
Zespołem objawów można nazwać porfirię, którą charakteryzuje: bladość, unikanie światła, zniekształcenia skóry twarzy, połączone z bezsennością, halucynacjami i paranoją.