przez ewa.p » 12 września 2009, o 13:52
jak ja się uczyłam angielskiego to za romanse uchodziły wtedy książki Rodziewiczówny,Da Capo nie było w sprzedaży(tam gzie mieszkalam przynajmniej),w bibliotekach bylo tylko kilka tytułów i na zapisy pożyczali,a o harlequinach nikt jeszcze nie słyszał