Ależ ja mam szczęście do dziwnych znajezisk. Wczoraj, podczas wieczornego spaceru z psem, razem z koleżankami napatoczyłyśmy się na pewną parę, która wracała z mocno zakrapianej imprezy. Musieli mieć mocno w czubie, bo nie zważając na naszą obecność oboje ściągneli gacie w środku parku i odsikali się.
Szkoda, że nie widziałyście reakcji naszych psów, którym bardzo się nie podobało, że ktoś leje na ich trawnik.
No a potem facet cisnął o ziemię reklamówką, którą trzymał w ręku, padł przed kobietą na kolana i całował ją po stopach. Dodam, że on był elegancki i świetnie ubrany, ale ona to jakiś najgorszy menel spod budki z piwem. Pogodzili się i poszli sobie, a właściwie to on ją powlókł. Zaintrygowała nas ta porzucona przez niego reklamówka, bo była mocno wypchana, wiec jak zobaczyłyśmy, ze facet nie ma zamiaru po nią wrócić, zajrzałyśmy do środka. A tam była elegancka skórzana męska aktówka, równie elegancki portfel [pieniędzy nie było, ale za to było dużo kart ] i telefon komórkowy [jeden z najnowszych modeli]. Przestraszyłyśmy się, że są kradzione. No i co zrobiłyśmy? Włączyłyśmy komórkę, a tam 8 nieodebranych połączeń, więc zadzwoniłyśmy pod ten numer i zgłosiła nam się kobieta. Przedstawiłyśmy się, powiedziałyśmy, że znalazłyśmy aktówkę i zapytałyśmy ją czy wie do kogo ona należy. A ona nam na to, że do jej konkubenta. Dogadałyśmy się, że kobieta mieszka niedaleko i poczekałyśmy aż przyjdzie po zgubę. No i może nie byłoby przypału, gdyby się nie okazało, że ją znam [bo nasze psy swojego czasu często się razem bawiły], a moja kolezanka trzymała język za zębami, zamiast chlapać językiem, że ten jej facet to kawał h... na kaczych nogach, bo szlaja się po krzakach z jakimś śmierdzącym kur...szonem.
Myślałam, że padnę z wrażenia. No i się kobita zdenerwowała, zaczęła krzyczeć, że to łajza i moczymorda i że go spakuje natychmiast i wystawi mu walizki za drzwi. Oj, coś mi się wydaje, że trzeba było nie ruszać tej reklamówki, niech by sobie ją któś zabrał, bo pewnie facet wolałby stracić telefon i wszystkie karty, niż stracić konkubinę i kąt do mieszkania. A tak poza tym, to czy nie mogłyśmy znaleźć portfela wypchanego po brzegi kasą i to koniecznie bez żadnych danych właściciela.
A z drugiej strony to mi go wcale nie żal, bo sam sobie winien.