Aaa, ślady paluchów to już inna bajka.
Ale zawsze można zamówić matowe szkło, bo na nim aż tak nie widać.
Ale własciwie co tam ślady paluchów i codzienne pucowanie, jeśli z każdego kąta pokoju możesz podziwiać swoją kolekcję.
Siedzić sobie na kanapie i patrzysz na spory zbiór historycznych romansideł, potem popijajać popołudniową herbatkę w wygodnym fotelu w drugim rogu pokoju co i rusz zerkasz na kolorowe okladki książek Nory Roberts, przy śniadaniu zjesz o połowę mniej, bo zapatrzysz się na równiutko poustawianą Dodd, no i obejść to wszystko dookoła można. Ponapawać się widokiem ... ech, ...
A Wy tak przyziemnie o śladach paluchów.