Byłam dzisiaj świadkiem sympatycznej sceny w antykwariacie. Otóż przyszła Starsza Pani, która chciała kupić coś Courts-Mahlerowej, ale były tylko książki, które już znała. Zaczęła więc rozmowę z Antykwariuszką.
A: To może skusi się pani na Cartlandową?
SP: Nie, chyba jednak nie...
A: Hm, to może coś jeszcze innego... Może Fleszarowa-Muskat?
SP: Musi się dobrze kończyć!
A: U niej zawsze są super zakończenia! A Rodziewiczównę pani lubi? Niech pani zobaczy, ile tego mamy (jako że przyszłam tam po R., miałam w tej chwili nadzieję, że SP nie wykupi mi całego zapasu
)
SP: Lubię... Ale może coś innego. A, i współczesnych nie lubię.
A: A te pani zna? (wyciaga historyczne harlekiny) Świetne są. O, tu jest doskonała historia i taka nawet z humorem.
SP: Bo wie pani, ja to tylko takie lekkie mogę czytać.
A: Te są właśnie lekkie!
Tu dobiły targu i SP nabyła dwa historyczne harlekiny
Jeszcze jej A dała numer telefonu, żeby się SP mogła dowiedzieć, czy rzucili nową Courts-Mahler i przy wyjściu jeszcze jakąś książkę jej pokazywała, że akurat dla niej. Tak więc Starsza Pani wielbiąca romanse została przemiło obsłużona