Oczywiście, że ogladałam "Zbuntowanego Anioła". Niestety, nie podobał mi się w ogóle głowny bohater. Nie dość, że blondyn, to jeszcze jakiś taki bez wyrazu. Fuj. Już lepszy był ten kuzyn, co jezdził na wózku. Oreiro była świetna, ale i tak najlepszy był wątek z ogrodnikiem i szoferem. Dawali czadu
Niestety, po około 150 odcinkach dałam sobie spokój - ciagle powtarzali ten sam schemat. Kłócą się, gniewają, przeprosiny, jest dobrze, znowu się kłócą. Po pewnym czasie to się zrobiło potwornie nudne. Potem próbowałam oglądać inne telenowele z Natalią Oreiro i stwierdziłam, że we wszystkich gra tak samo. Ciągle jej bohaterki to postrzelone pannice z ADHD. Nic nowego nie wnosiła do roli. Wszystkie były jak kserokopie Milagros. Znudziło mnie to i postanowiłam sobie odpuścić Natalię Oreiro, choć podobno serial "AmandaQ" jest niezły.