Teraz jest 9 listopada 2024, o 18:59

...i recenzje spoza forum

INFORMACJAJak dodać recenzję?POMOC
Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 7 stycznia 2009, o 20:46

Wampirzy Zack Efron? Obrazek Gdzie?



Ale głupot napisała Obrazek

A jaka łatwa, każdy wszystko moze jej wcisnąć do czytania; swojego trzymać się nie może, by później takie głupoty wypisywać?

Avatar użytkownika
 
Posty: 15209
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez kasiek » 7 stycznia 2009, o 20:48

no i znowu nie rozumiem Obrazek , pierwszy tam się nie podobał, to po co czytać kolejne, niech juz lepiej dręczy "W poszukiwani........" Prousta, skoro tak lubi, niech ma odrobinę przyjemności w życiu Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 6438
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 7 stycznia 2009, o 21:03

Trochę dziewczę przesadziło, ale w większej części, to dość zabawna recenzja. A dlaczego czyta dalej? Cóż, może z tych samych powodów co ja przeczytałam i obejrzałam. Bo to jest przezabawne Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28652
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 7 stycznia 2009, o 21:09

zgadzam się, w 1/4 dosyć konkretnie było, chwali się, chwali Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 6438
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 12 stycznia 2009, o 22:59

Buszowałam trochę po sieci i znalazłam dwa artykuły.

Pierwszy, dość stary, jest o Meg Cabot. Rozczarowała mnie pobieżnośc w nim zawartych informacji, że jest zbyt krótki, a zaskoczyła informacja, o tym, że Meg Cabot była w Polsce. Link: http://www.dziennik.pl/kultura/ksiazki/article24369/Meg_Cabot_Najwazniejszy_jest_happy_end.html



Drugi, to świeżutka recenzja z Esensji, o "Trylogii kręgu" Roberts. W wielu miejscach musiałam się zgodzić z recenzentką Obrazek Link: http://esensja.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=6672

Avatar użytkownika
 
Posty: 17841
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Jayne Ann Krentz

Post przez Berenika » 21 stycznia 2009, o 02:06

Mój link jest efektem zajrzenia do recenzji proponowanej przez pinks na str. 4. A ponieważ ostatnio miałam na tapecie Quick, to chciałam sobie zerknąć na opinię o jej dziełach i znalazłam coś takiego o książce, która u nas ukazała się jako "Zjawa":

http://www.mrsgiggles.com/books/quick_widow.html

Utalentowana recenzentka Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 6438
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 21 stycznia 2009, o 13:05

Bardzo utalentowana Obrazek To jest genialne Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 21 stycznia 2009, o 14:16

ale rating na poziome 60%- z sentymentu? Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 5667
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Boulevard of Broken Dreams...
Ulubiona autorka/autor: nie sposób wymienić wszystkich ;)

Post przez Kasiag » 13 sierpnia 2009, o 17:06

Szperając dzisiaj w biblionetce znalazłam tę oto recenzję:



Autor recenzji: Michotka

Książka: Wyspa ukojenia (Melissa Bond)



<span style="font-style: italic">Nie wiem, ile romansideł spłodziła pani Melissa Bond, ba, nie mam ku temu najmniejszych ambicji. Zastanawia mnie natomiast niezmiennie fakt istnienia zagorzałych wielbicieli tego typu czytadeł nieposiadających przecież żadnych wartości artystycznych, pisanych wg łopatologicznego schematu i w dodatku obrzydliwie słodkim stylem. Zastanawiają mnie półki uginające się pod ciężarem harlequinów, zastanawia mnie wreszcie liczba książek tego „żanru” wprowadzanych do BNETki. A refleksje te kumuluje, jak w totolotku, walentynkowa „głupawka”.



Zatem popijając melisę wzięłam książkę Melissy z zamiarem spokojnego przestudiowania 160-stronicowego dziełka. Wewnętrzne „brrr” poczułam już w momencie przeczytania na okładce cytatu z wiersza Gałczyńskiego „Prośba o wyspy szczęśliwe”. No nie! - zawarczało we mnie złowrogo. „Srebrny Konstanty” wykorzystany do reklamy? Toż to profanacja!!! Tłumiąc zgrzytanie zębów (kolejny łyk melisy) postępuję dalej, rzekłabym, wkraczam w tajniki „Wyspy ukojenia”.



Opowieść zaczyna się takim oto opisem:



„Przez okno wpadało delikatne światło. Obejmowało miękko kształty kobiety leżącej na sofie i nadawało jej włosom rudawy odcień. W tym świetle czerwień stroju modelki nabierała ciepłego blasku. [...] Śnieżnobiały kot zamiauczał w odpowiedzi, przechadzając się w promieniach późnoletniego, wieczornego światła i, jakby na przekór, dążył w stronę zakazanej półki”[1].



Być może opis w założeniu miał być malarski, nastrojowy. Przeładowanie tekstu epitetami, oczywiście nacechowanymi pozytywnie, wałkowanie do bólu tego nieszczęsnego światła (powtórzenia!) stwarza wrażenie, że autorka nie mając pomysłu na stworzenie ciekawej fabuły zapycha tekst, jak rzekłby Tadeusz Peiper, „słowną watą”. Wydawnictwo zapłaci!



Głowni bohaterowie są piękni. Laura (a jakże!), dziewczę wrażliwe, wiotkie, zielonookie. Malarka. Narzeczony Ryszard – agent reklamowy – posągowy blondyn, niebieskooki, zaborczy, uporządkowany do bólu. Ten trzeci – Mark... Malarz, którego poznanie natentychmiast elektryzuje bohaterkę:



„Laura nie spuszczała z niego wzroku. Jego przenikliwe spojrzenie onieśmielało dziewczynę. Miał bardzo regularne rysy twarzy i mocną szczękę pokrytą krótkim zarostem. Bujne, ciemne włosy skręcały się w loki i chociaż miał na sobie elegancki, czarny garnitur, to wyglądało na to, że nosi go tylko od czasu do czasu. Wydawało się, że o wiele swobodniej czułby się w wyblakłej, drelichowej koszuli i dżinsach”[2].



(Ale nie popadaj, drogi Czytelniku, w prostrację! Doczekasz czasu, gdy Mark tę koszulę i dżinsy włoży! Czy zdejmie???) By nie zostać posądzoną o pójście w banalny schemat trójkąta, pisarka wprowadzi TĘ CZWARTĄ: Tate, piękną, zmysłową, czarnowłosą i złą!



Bohaterowie, jak napisałam wcześniej, są doskonali, bez fizycznej skazy. Są jak z reklamy. Są jak Ken i Barbie po prostu! Na próżno w tej książce doszukiwać się portretów psychologicznych choćby w fazie embrionalnej. Melissa Bond zdobywa się bowiem jedynie na kilkakrotne zasygnalizowanie złości czy zazdrości, a potem przez czas pewien „Ogień namiętności rozpalał ich pragnienia”[3]. Wreszcie uczucia owionął na chwilę klimat podejrzliwości i chłodu, by znów ogień... Nijakie dialogi, sprowadzające się do konstatacji, że pieczeń jest wyśmienita, Ryszard pospolity, deszcz ulewny, obraz doskonały, a Laura cudowna, obnażają wewnętrzną ich pustkę. Są mniej więcej tak samo porywające, jak „rozmowa” Laury na początku książki z... kotem.



Nazywam się Bond. Melissa Bond... Mogłaby wszak powiedzieć autorka, a tu, jak na ironię, od jakości intrygi, uknutej przez nr 2 i nr 4, niemoc ogarnia i nudą zionie. Jej istotę można streścić w dwóch cytatach: „Co za jadowita kobieta! Zmyśliła to wszystko”[4]! oraz „Ryszard jest jak jadowity wąż – pomyślała – przebiegły i zły. Zatruwał jej życie ohydnymi kłamstwami”[5]. Doceńmy jednak żelazną logikę autorki! Już na początku książki Mark powiedział, że na Lumarze, gdzie później zabrał swą ukochaną, „żyje się w środku tropikalnych sztormów i wśród jadowitych węży”[6].



W kubku też zaświtało dno...





---

[1] Melissa Bond, „Wyspa ukojenia”, przeł. Barbara Orłowska, wyd. Phantom Press International, 1992, s. 5.

[2] Tamże, s. 15.

[3] Tamże, s. 78.

[4] Tamże, s. 93

[5] Tamże, s. 137.

[6] Tamże, s. 18. </span>





Książki nie czytałam, wiec się nie wypowiadam co do treści, ale denerwuje mnie lekceważący stosunek autorki recenzji do romansów jako takich. Zastanawia mnie tylko po co jej była ta lektura Obrazek Skoro wiem, że nie lubię jakiegoś typu książek, to po prostu po takie nie sięgam. Dla mnie to jest proste, ale widać niektorzy lubią się męczyć

Avatar użytkownika
 
Posty: 15209
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez kasiek » 13 sierpnia 2009, o 17:12

nic innego ino Prawdziwy Czytelnik Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 5667
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Boulevard of Broken Dreams...
Ulubiona autorka/autor: nie sposób wymienić wszystkich ;)

Post przez Kasiag » 13 sierpnia 2009, o 17:18

Rozumiem, że Prawdziwy Czytelnik jest wyżej w hierarchii niż Romansoholiczka Obrazek

Chyba się załamię Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 15209
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez kasiek » 13 sierpnia 2009, o 17:26

taa bo Prwadziwy Czytelnik to czyta i Dostojewskiego, i Prousta i Joyca i zawsze jak pisze recenzje to się na któregoś powołuje



a ta mała to się tylko Gałczyńskim zadowoliła...

Avatar użytkownika
 
Posty: 997
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: chase loretta

Post przez olly3 » 13 sierpnia 2009, o 17:58

Nie przejmuj się, dawniej gnębili fanów fantastyki Obrazek

Dzień naszej chwały też nadejdzie Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28652
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 13 sierpnia 2009, o 18:45

Obrazek



ciężki to tekst wysmazony, ale jakos trzeba własne kompleksy leczyć Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 13 sierpnia 2009, o 19:02

witaj w realnym świecie- on okrutny jest Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 5667
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Boulevard of Broken Dreams...
Ulubiona autorka/autor: nie sposób wymienić wszystkich ;)

Post przez Kasiag » 13 sierpnia 2009, o 21:43

To mnie dziewczyny pocieszyłyście :mrgreen:

A tak na serio, to nigdy nie rozumiałam szufladkowania, na literaturę "z górnej półki" i na tę z "dolnej" (czyli, w domyśle gorszej). Dla mnie książka, to książka - jedne mi się podobają, inne nie - po co budować wokół tego jakieś puste ideologie Obrazek Tak samo jest z filmami i muzyką - są te "wartościowe" i te "nic niewarte". Tylko zawsze mnie zastanawiało, kto wyznacza granice tych wartości - dlaczego coś wartościowe jest, a coś inne już nie jest... Chyba już nigdy tego nie zrozumiem - może za głupia jestem Obrazek



A jak słyszę (albo widzę w druku Obrazek ) słowo "romansidło", które ma samo w sobie pogardliwy wydźwięk, to mam ochotę wrzeszczeć Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 13 sierpnia 2009, o 22:03

widziałaś Superprodukcję? tam Machulski booosko to wyjaśnił Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 5667
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Boulevard of Broken Dreams...
Ulubiona autorka/autor: nie sposób wymienić wszystkich ;)

Post przez Kasiag » 13 sierpnia 2009, o 22:16

Nie widziałam niestety.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 13 sierpnia 2009, o 22:17

to obejrzyj przy okazji Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 15209
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez kasiek » 13 sierpnia 2009, o 22:17

ja widziałam Obrazek, ale ja widziałam prawie wszytko Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 13 sierpnia 2009, o 22:24

trzecie oko Obrazek

cudne nie? pan Yanek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 15209
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez kasiek » 13 sierpnia 2009, o 22:26

siódmy zmyłs Obrazek mi się wykształcił, bo romanse mi się na mózg rzuciły Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28652
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 4 września 2009, o 23:38

http://www.mrsgiggles.com/books/noble_right.html

w kontekscie postkolanialnym Obrazek

co mi przypomina jakiegoś brytyjskiego ha-eś-żeta z parą polaków-gości, co to w londynie na początku lat 90. zachwycają się marksem i spenserem Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 17 listopada 2009, o 20:29

<span style="font-style: italic">Angielka</span> Garwood:



<span style="font-style: italic">Książka jest w miarę zabawna, nieskomplikowana i pozwala odpocząć. Po jej przeczytaniu naprawdę sprawdzałam czy kościół miał takie drastyczne podejście do kobiet.Wiecie dlaczego duchowieństwo zdecydowało, że kobiety jednak mają duszę? NIE CHCIELI BY MĘŻCZYŹNI BYLI POSĄDZANI O ZOOFILIĘ!! !</span> Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 6438
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 17 listopada 2009, o 20:41

Oto dowód, że z romansów można się wiele dowiedzieć Obrazek I na dodatek inspirują do poszerzania wiedzy Obrazek

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do O dziale Nasze Recenzje...

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości