przez Lilia ❀ » 25 lipca 2009, o 17:07
<span style="font-size: 18px; line-height: normal">Wulgarny, obsceniczny, szalony</span>
"Niekontrolowany, wulgarny, obsceniczny, agresywny i szalony. Tę konwencję trzeba kupić w całości - ' przestał działać": "Jest, jak należy, pojedynek dobra ze złem, ale zdominowany przez dylematy uczuciowe bohaterów. Dlatego przez znaczną część dwuipółgodzinnego seansu oglądamy gimnazjalną wersję tańców godowych wywołanych burzą hormonalną dorastających czarodziejów".
W piątek na nasze ekrany trafił także słowacki dokument <span style="font-weight: bold">"Ślepa miłość"</span>, opowiadający o niewidomych.
"Kamera jest dyskretna, nienatrętna, a film (w którym nadzieje zrośnięte są nierozerwalnie z lękami) taktowny i nie uciekający się do emocjonalnego szantażu" - zauważa Paweł Mossakowski z "Wyborczej". Wtóruje mu Łukasz Maciejewski na łamach "Dziennika": "Reżyser nie celebruje ułomności swoich bohaterów. Po prostu filmuje ich osobowość. Zamknięci w ciasnych mieszkaniach, z zamkniętymi oczami, nie widzą tego, co brzydkie. ale być może dostrzegają inne piękno".
I zauważa, że "Ślepa miłość" charakteryzuje to, co najlepsze w kinie naszych południowych sąsiadów: "To bardzo czeskie kino. W najlepszym tego słowa znaczeniu. Ciepłe, zabawne i trochę smutne. Walorem tego filmu jest całkowite wyzbycie się czułostkowości i bezwiednego nawet sentymentalizmu" - puentuje Maciejewski.
Wreszcie <span style="font-weight: bold">"Chichy chaos"</span> z rolą znanego włoskiego reżysera Naniego Morrettiego.
"Wartość tej tragikomedii polega głównie na tym, czego w niej nie ma. Nie ma więc w niej czułostkowego sentymentalizmu a la Hollywood, nie ma łkania w poduszkę (tylko jeden krótki, szarpiący szloch w samochodzie), nie ma ckliwych rozmówek tatusia z córeczką" - wylicza Paweł Mossakowski ("Wyborcza"), jednak to dla niego o wiele za mało, by włoski film zasłużył sobie na miano wybitności.
"Mimo intrygującego pomysłu i całej swojej nietuzinkowości wybitne kino to jednak nie jest" - ocenia krytyk.
W kameralnym dramacie Łukasz Maciejewski ("Dziennik") dostrzegł zaś podobieństwo do kina Krzysztofa Kieślowskiego.
"To raczej wyrozumiały, umowny obraz człowieka zgiętego bólem, który uporczywie, czasami nieświadomie, stara się zgniatać ów ciężar bytu dlatego, że czuje się odpowiedzialny. Nie za losy świata, tylko ze siebie i dziecko, za życie. Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że podobne filmy mógłby realizować dzisiaj Krzysztof Kieślowski. Po odbębnieniu kolejnych kolorów i wartości zrozumiałby zapewne, że prawdziwa metafizyka to także irracjonalne, zagadkowe wybory, przesiadywanie w ludnym parku, zamiast w kościele, melancholijny smutek w miejsce wykalkulowanych rebusów znaczeń" - pisze recenzent "Dziennika".