co do upadków za czasów szkoły, to mój starszy brat zaliczył 2 razy złamanie ręki w tym samym miejscu. Co do dzisiaj pamiętam, to to, że przez całą podstawówkę nazywali go "Gipsol", bo ciągle miał coś w gipsie, a ja do końca szkoły przez starszych kolegów mojego brata nazywana byłam "siostra gipsola"
, jeszcze dzisiaj się zdarzy, że jakiś zapominalski co mnie na ulicy spotka tak mnie nazwie
.
Co do innych wspomnień, to mój najstarszy brat zasłużył sobie u mnie na miano antybohatera
. W młodych latach dokuczaliśmy sobie, jak tylko się dało
. Po którejś już kłótni i bijatyce z rzędu, mój brat ukręcił głowę mojej lalce, zamknął w słoiku (chyba po musztardzie), i zakopał gdzieś
. Po czym zabawiał się ze mną w "podchody", zostawiał karteczki z instrukcjami typu: zrób 3 kroki w prawo, 2 do przodu i kop, a ja kopałam biedna i tylko następne karteczki znajdowałam
. Po kilku godzinach dałam za wygraną i zwróciłam się do siły wyższej, czyli ojca
, dopiero wtedy pomogło
.